Co ty gadasz?
Wydarła się jedna z koleżanek, gdy siedziałyśmy na stołówce podczas długiej przerwy.
– No mówię wam... Byłam rozpaczona przez tamtego, a we śnie pojawił się taki przystojniak.
Trochę im podkoloryzowałam tą historię. Nie mówiłam, że facet mnie częściej nawiedzał we snach i chciał mnie zabić. Chyba zabić. Jednakże wiedziałam, że moje kumpele były doskonałe w stalkowaniu chłopaków po strzępkach informacji. Doskonale się składało więc, bo chciałam znaleźć tego czarnego kapturka. Miał mundurek mojej akademii, więc musi tu łazić lub to wytwór mojej wyobraźni.
– Pomożemy ci go znaleźć, daj nam trochę czasu – jedna z dziewczyn była cała w skowronkach.
– Dziękuję, chociaż to trochę głupie. Jak może mi się śnić chłopak, którego nie znam i nigdy nie widziałam? – uśmiechnęłam się nerwowo.
– To może być przeznaczenie, kochana – zaśmiałam się tak, że kilka stolików się za nami obejrzały.
– Kocham wasz entuzjazm – uśmiechnęłam się do nich.
– Mikane, wiesz, że dla nasz nie istnieją rzeczy nie możliwe. Poza tym twoje rodzeństwo, napewno coś wie.
– Nawet mi o nich nie wspominajcie, jestem na nich wkurzona i się do nich nie odzywam.
Od wczorajszego wieczora nic się nie zmieniło. Dalej bolało mnie rozstanie z Dylanem, a jednocześnie intrygują słowa tego chłopaka ze snu. Jest mi przeznaczony? To muszę go chyba kiedyś poznać, nie?
To gdzie on zaś jest ?!
Ile mam czekać ?!
Poza tym, postanowiłam być bardziej stanowcza i uparta wobec swoich braci. Nie będą mi mówić z kim mam się spotykać. Może mi się to uda z młodszymi, ale czy z starszym rodzeństwem to wypali?
Heh...
Za marzenia nie karają, prawda?
Prawda?
A tak wgl bracia mi nic nie odpowiedzieli na moje wczorajsze pytanie „kto mi jest przeznaczony". Skarcili mnie tylko wzrokiem i na tym się skończyło. Kazali iść się położyć spać do pokoju i nie wymyślać głupoty. Jak ja miałam ochotę ich udusić, bo czułam, że coś wiedzą. Tylko dlaczego to ukrywali? Co to ma wszystko znaczyć? Tak samo, te ukryte i zakazane pomieszczenia w domu.
– Dziewczyny, wiecie co? Powinniśmy pokazać kto tu rządzi. Idziemy!
W drodze na dalsze zajęcia, szłam dumnie przez korytarz szkolny, wraz z towarzyszkami idącymi za mną. Wyglądałyśmy jak laski z mafii, a nasze zadziorne miny dodawały pazura.
– Wszyscy na nas patrzą... – rzuciła do mnie Klara.
– Nawet chłopacy z starszych roczników – dodała Aurora.
– I o to nam chodziło, dziewczyny~ Wysoko głowy, ta szkoła będzie nasza i nikt nie będzie mówił co mamy robić.
No może, nie licząc nauczycieli. Miałam na myśli moich braci, którzy byli nadopiekuńczy na każdym kroku. Chciałam im utrzeć nosa i sprawić, że każdy chłopak będzie się z mną oglądał. Wszystkich nie dadzą rady zbić na kwaśne jabłko i zagrozić spotykania się ze mną. Dobrze, że matka obdarzyła mnie piękną urodą. Moim przyjaciółkom także niczego nie brakowało. Byłyśmy chodzącymi ślicznotkami i każdy chciał nas mieć, nawet niektóre laski. Co mi nie przeszkadzało, bo byłam biseksualna. Dobrze się złożyło, ponieważ zgadłyśmy się aby ubrać dzisiaj krótkie spódniczki i topy, co z tego że za oknem już blisko zimy. Miałyśmy czarne rajstopy, a topy były na długi rękaw.
Gdy miałyśmy skręcić do skrzydła wschodniego ujrzałam, braci potpierajacych ścianę i flirtowaniu z jakimiś dziewczynami. Postanowiłam tam podejść i zrobić szok. Klara, Aurora, Mia, Flora i Kim, były za, więc szłyśmy rozbawione. Gdy przechodziłyśmy obok moich braci, wiadomo, że się na nas, a raczej na mnie spojrzeli, a ja? Rzuciłam w ich kierunku teczkę z książkami. Lucas ją złapał i zaskoczony zerkał na mnie chcąc wyjaśnień. Sebastian skrzyżował ręce na piersi, odsuwając na bok nastolatki, z którymi gadali.
– Co ty wyrabiasz, przepraszam bardzo? – spytał mnie Lucas, a wtedy zatrzymałam się z przyjaciółkami.
– Dobrze, że przepraszasz~ Bądźcie przydatni i przynieście mi teczkę pod klasę, szukam kogoś.
– Niby kogo? – dopytał Sebastian, ale nie odpowiadając mu, dałam znak mojej ekipie, że idziemy dalej.
Pewnie mi się oberwie za takie zachowanie w domu, ale w szkole nic mi nie mogą powiedzieć i zrobić. Poza tym w szkole postanowiłam się zachowywać bardziej odważnie niż w domu. Tutaj nie miałam kogo się bać.
Szłyśmy dalej korytarzem, rozmawiając o wszystkim i o niczym, kiedy nagle go zobaczyłam. Chłopak, który pojawiał się w moich snach, stał oparty o ścianę z rękami w kieszeniach, jakby na coś czekał. Czarne włosy opadały mu lekko na czoło, a jego mocno zarysowana szczęka dodawała mu powagi. Serce zabiło mi szybciej. To nie mogło być przypadkiem. Z każdym krokiem, jaki zrobiłam, czułam, że to jest ten moment, żeby podejść, powiedzieć coś... cokolwiek. Chciałam wiedzieć kim jest, dlaczego rzucał we mnie zaklęcia.
Właśnie!
Wpadłam w przepaść przez niego!
Zebrałam się na odwagę, ale zanim zdążyłam otworzyć usta aby na niego nawrzeszczeć, on nagle ruszył w przeciwnym kierunku. Zaskoczył mnie, a moje nogi same poniosły za nim. Kiedy się zorientowałam, dziewczyn już nie było. Zostawiły mnie gdzieś w tyle, jakby przestały istnieć i się mną interesować. Nie wiedziałam nawet, kiedy zniknęły, a ja znalazłam się na skwerku, gdzieś na uboczu szkoły, sam na sam z nim.
Z chłopakiem niczym Wednesday.
Patrzył na mnie z intensywnością, która zmroziła krew w żyłach. Wszystko wokół zdawało się zastygać. Jakby zatrzymał czas.
– Dlaczego nawiedzasz mnie w snach? – wyrwało mi się, zanim zdążyłam pomyśleć.
Jego usta uniosły się w ledwie dostrzegalnym uśmiechu, ale w jego oczach było coś mrocznego, niepokojącego. Spięłam się.
– Będziesz moją dziewczyną – powiedział, a jego głos brzmiał, jakby pochodził z jakiegoś horroru – Jesteśmy sobie przeznaczeni.
Dreszcz przeszył mi plecy, a świat wokół nas nagle wydał się dziwnie odległy, jakbyśmy byli w jakiejś złowrogiej baśni.
- Kim ty w ogóle jesteś?! - krzyknęłam, głosem łamiącym się od emocji. - Jak śmiesz robić coś takiego?! Nie możesz po prostu wchodzić w czyjeś życie, pojawiać się w snach, a potem mówić, że jesteśmy sobie przeznaczeni! Powaliło cię?! Powinnam donieść o tym braciom !!
Z każdą kolejną sekundą moje serce biło coraz szybciej, a gniew i niepokój mieszały się w jednym wielkim chaosie w mojej głowie. Chłopak, zamiast mi odpowiedzieć, niespodziewanie podszedł do mnie. Nim zdążyłam się cofnąć, poczułam, jak jego dłonie owijają się wokół mojej talii, a jego usta spotykają się z moimi.
Nie ukrywam, było to przyjemne.
Na moment wszystko zniknęło świat, szkoła, czas... Było tylko to uczucie. Motylki w brzuchu eksplodowały, a ja, choć nie chciałam się do tego przyznać, odwzajemniłam pocałunek. Było to tak nagłe, że moje ciało zareagowało zanim mózg zdołał cokolwiek pojąć.
Gdy w końcu otworzyłam oczy, chłopaka już nie było. Najpierw całuję, a potem znika... Niezły z niego romantyk. Stałam sama, zdezorientowana, z bijącym sercem. Nagle poczułam coś w ręce. Zgnieciona kartka, której wcześniej tam nie było. Drżącymi palcami rozwinęłam ją i przeczytałam, co było w środku:
„Do zobaczenia na balu."
Jakim balu?
Ma być jakiś bal?
Uśmiechnęłam się pod nosem, nie mogąc powstrzymać fali ekscytacji, która mną zawładnęła. Coś mi mówiło, że to dopiero początek. Momentalnie złość zniknęła, a rzeczywistość wracała.
– Mikane! Natychmiast mi tłumacz co ty wyrabiasz?! – usłyszałam głos Lucasa, który po podejściu do mnie obrzucił mnie chwytając za ramię.
– Lucas?...
– Nie, święty Walenty! Co z tobą ?
– Za kim tak biegłaś? – dołączył do nas Sebastian – Tylko nie wciskaj kitu, że za motylkiem.
Przywróciłam oczyma, bo nie miałam ochoty im zdradzać kogo odnalazłam. Może to nie był za mądry pomysł, bo nie wiadomo co ten chłopak miał w głowie i jakie intencje, ale chciałam sama to sprawdzić.
– Jeden chłopak mi podpadł i chciałam go dorwać, ale mi uciekł...
– Który? My się nim zajmiemy –zapewnił mnie Lucas, ale odrazu uspokoiłam ich, że sobie z nim poradzę.
– Wy mu zrobicie odrazu krzywdę, a ja wolę z nim pogadać... Nie, to nie mój chłopak zaznaczę ! Muszę tylko coś wyjaśnić.
– Nie wciskaj kitu, młoda – rzucił Sebastian.
Nie byli przychylni na to aby dać mi skończyć temat, więc naciskali do puki nie weszłam do klasy i mogłam ich olać. Chwila spokoju. Nawet facio od przyrody był fajny, bo dziś nikogo nie pytał i robiliśmy sobie karty pracy. Ja natomiast zamiast je robić, szkicowałam chłopaka w brudnopisie. Czy umiałam rysować? I to jak, wyszedł mi idealny portret czarnego kapturka. Nie zapomniałam o żadnym szczególe. Nagle się ocknęłam, co ja robiłam. Rysowałam chłopaka który chciał mnie zabić we śnie, jaka ja jestem głupia. No mam poradzić, że jest taki przystojny ?
***
W drodze do domu, nie odezwałam się ani słowem jak zaczęli ponownie temat chłopaka, który mi podpadł. Potem aby im zmiękczyć serca, zaśpiewałam jedną piosenkę z radia, bo ją lubiłam. Takim sposobem udało mi się udobruchać braci, aby siedzieli cicho i nic nie chlapnęli Williamowi. Postawili niestety warunek, że mam powiedzieć im kim był ten chłopak.
Ciężki ten mój los...
– Ten chłopak pojawia mi się w snach... Chciał mnie chyba w nich zabić, ale ostatnio jak straciłam przytomność podczas tej ulewy, znów mi się przyśnił. Wtedy nic mi nie robił, stał przede mną w czarnym kapturze. Czaicie CZARNY KAPTUREK heh...
– To nie jest zabawne Mikuś – upomniał mnie Sebastian, nie będącemu do śmiechu.
– Gadaj co było dalej – Lucas się niecierpliwił, ściskał mocno kierownicę.
– Jak ściągnął kaptur, wyglądał jak ten chłopak ze szkoły, brakowało mu tylko ciemnych cieni pod oczami i na powiekach... Powiedział, że będę jego dziewczyną, czy coś takiego i zniknął...
– I tyle ? Poprostu zniknął?
Sebastian i ta jego ciekawość, przecież nie powiem mu że mnie pocałował i zobaczę go na balu. Nie będę zdradzać im całego mojego słodkiego sekretu. Takie rzeczy może wiedzieć tylko mój pamiętnik.
– Tylko tyle... Dlatego chcę go znaleźć i wypytać o co mu chodzi...
– Pomożemy ci – Lucas powiedział to takim tonem nie znoszącym sprzeciwu, ale nie byłabym sobą gdybym się nie postawiła.
– Wy jedynie co możecie, to trzymać mi torbę jak będę z nim gadać.
Zaśmiałam się cwaniacko, a im zrzedła mina. Coś tam jeszcze dyskutowali, ale nie wtrącali mnie do rozmowy. Pewnie układali jakiś plan... Ja chciałam tylko wiedzieć, kiedy będzie najbliższy bal, o którym czarnowłosy mówił. Kurde, nawet jego imienia nie znam.
Mogłam odrazu się go spytać ehh
Gdzie ja miałam głowę ?
Pewnie w chmurach, bo mnie zauroczył.
Dalej czuję ten pocałunek i ciepło jego dłoni na mojej talii. W tym momencie pewnie się zarumieniłam, bo Lucas się odwrócił, bez słowa. Poprostu zerknął czy czasami nie mdleje. Pewnie pomyślał że mam gorączkę heh.***
Podczas obiadu, wpatrywałam się w Jamesa jak zajadał zupę pomidorową. Rozmyślałam jak zagadać o bal. Całe szczęście, że przy stole byłam tylko z nim i Lucasem z Sebastianem.
– Co byś sobie życzyła? – niespodziewanie usłyszałam odkładanie łyżki na talerz.
– Co?
– Patrzysz na mnie od 15 min... Co chcesz, dziecko ?
– Tylko nie dziecko!!! – uniosłam się marszcząc nosek.
– Bez podnoszenia głosu mi tu, Mikuś – pogroził mi palcem – Co chcesz ?
– Kiedy będzie jakiś bal? – nie odważyłam się spojrzeć mu w oczy, aby nie wyczytał moją ekscytację, więc łyżką bawiłam się makaronem w zupie.
– Skąd to pytanie?
Oj to teraz cała trójka się zaciekawiła, moim pytaniem. Zawiesiłam się przez chwilę, bo nie wiedziałam jak z tego wybrnąć.
– Widziałam jedną sukienkę, którą chciałam zamówić i odrazu pytam kiedy jakiś bal.
Wcale nie głupia wymówka.
Brawo Mikane!
– To ma coś wspólnego z tym no? – spojrzałam odrazu srogo na Lucasa, który gotów był mnie wsypać.
– Z tym co? – nakreślił James chcąc odpowiedzi.
– Z moimi humorkami w szkole? Em... Tak... Przepraszam za nie... To kiedy będzie ?
– Humorki, mówisz ? – uniósł brew najstarszy z nas – Mam nadzieję, że powodowane przez hormony... Najbliższy bal będzie w następnym tygodniu w sąsiednim królestwie.
– To super ! To mogę zapłacić za sukienkę z twojego konta James ? – ożywiłam się momentalnie, jak dziecko pod wpływem nadmiaru cukru.
– Zamówimy razem, ale później. Chcę najpierw ją zobaczyć, więc pod wieczór przyjdź do mnie do pokoju.
– A nie mogę sama ?
– Powiedziałem coś – upił łyk kawy, a ja się zgodziłam.
Szybko zjadłam obiad, podziękowałam i pognałam do siebie, szukając na telefonie tej sukienki.
Tak naprawdę nie miałam, żadnej na oku, ale może i dobrze się złożyło. Chciałabym jakąś z odsłoniętymi plecami i z satyny, aby podkreślała moje kształty.***
Pod wieczór, jak ustaliliśmy wcześniej przy obiedzie, poszłam do pokoju Jamesa. Mieliśmy wspólnie zamówić sukienkę na bal, bo, jak to on ujął, musiał „sprawdzić", czy wybrałam odpowiednią i niezbyt wyzywającą.
Jakie to wkurzające...
Przecież nie pójdę w bikini!
Gdy weszłam, uderzył mnie znajomy zapach jego ulubionych perfum. Pokój Jamesa zawsze miał w sobie coś dystyngowanego, eleganckiego — ciemne drewniane meble, aksamitne zasłony w odcieniu głębokiej zieleni, a na ścianach wisiały różne obrazy, które dodawały mu jeszcze bardziej poważnej atmosfery. Lampy emitowały przytłumione światło, co tworzyło klimat idealny dla niego — elegancki, a jednocześnie chłodny. Było to jak wejście do innego świata, jego świata.
W sumie podobnie było u Williama, jednakże on lubował się w granacie.
– Hej, James – powiedziałam, zamykając za sobą drzwi.
Spojrzał na mnie zza biurka, unosząc brwi w lekkim, typowym dla niego protekcjonalnym geście. Bez słowa podeszłam bliżej i, zanim zdążył coś powiedzieć, usiadłam mu na kolanach, próbując wyglądać jak najsłodsza i najgrzeczniejsza siostrzyczka.
– Nie nabierzesz mnie na te sztuczki, siostrzyczko – zaśmiał się pod nosem.
– Wcale nie próbuje! – warknęłam na niego, za co mnie pstryknął w czoło – Ej!
– Zachowuj się ! – upomniał i poprawił mnie na kolanach, aby było mu trochę wygodniej.
Moje kościste pośladki mu się trochę wbijały. No cóż, schudłam bardzo, ale nie spuszczałam się nad tym, dzięki temu byłam bardziej drobna niż zazwyczaj.
– No to... wybierzemy tę sukienkę, prawda? – zapytałam, otwierając telefon i pokazując mu ekran.
Wybrałam długą sukienkę do ziemi, z delikatnie połyskującej satyny w różanym kolorze. Na pierwszy rzut oka była elegancka, ale to wycięcie na nogę i odkryte plecy, z wiązaniami z tyłu, sprawiały, że była również odważna. Czułam, że muszę zrobić coś, żeby wyglądać wyjątkowo, a ta sukienka była idealna.
James spojrzał na nią z mieszanką niechęci i lekkiego zakłopotania. Jego ręka, którą trzymał na mojej talii, spoczęła ciężej, jakby to miało mu pomóc lepiej ocenić sytuację.
– To nie jest za dużo? – zapytał, choć jego ton wskazywał, że już podjął decyzję – Plecy i noga na wieszku?
Westchnęłam teatralnie, nachylając się do niego tak, żeby spojrzeć mu prosto w oczy.
– James, to jest bal! Przecież nie będę wyglądać wulgarnie... Będę elegancka. Obiecuję, że za dużo w niej nie pokaże– powiedziałam, robiąc duże, słodkie oczy i lekko uśmiechając się – Dużo dziewczyn ma taką sukienkę, też bym bardzo chciała... Poza tym wy tam będziecie.
Zauważyłam, jak jego napięcie zaczyna maleć, a on sam zaczyna ustępować pod wpływem mojego uroku. Po chwili westchnął ciężko, jakby walczył sam ze sobą.
– Dobra, niech będzie – odpowiedział niechętnie. – Ale nie zapominaj, że będę cię pilnował.
Zachichotałam cicho, triumfując w duchu.
– Oczywiście, że będziesz, tak jak reszta brygady. – Puściłam mu oko i szybko zeskoczyłam z jego kolan, zanim zdążył zmienić zdanie – Dziękuję, James.
Cmoknęłam go w policzek na wychodne, a on się uśmiechnął coś tam mówiąc, że ma dla mnie za dobre serce. Nie zaprzeczyłam, w końcu tak było.

CZYTASZ
DIADEM
FantasyOto historia piętnastoletniej dziewczyny, której życie zmieniło się w jednej chwili. Pewnego dnia straciła rodziców, lecz wkrótce odkryła, że nie byli oni tymi, za kogo się podawali. Czy jednak można ich za to winić? Zmusiło ją to do całkowitej zmia...