Rozdział 21- Gra Williama

248 9 2
                                    

William zaoferował, że dziś odwiezie mnie do szkoły, co od razu wzbudziło moją czujność. Nigdy tego nie robił, jak już, robił to James.  Lucas i Sebastian mieli zajęcia później, więc pojadą razem furą tego pierwszego. Wiedziałam, że Will nie zabierałby mnie, gdyby nie miał w tym jakiegoś ukrytego celu. I to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że wie o pamiętniku. Najwyraźniej liczył na to, że się przyznam gdy będziemy tylko we dwoje. Ale teraz to się bałam jeszcze bardziej.
Jeszcze mnie zamorduje w lesie, przez które będziemy jechać.
Siedziałam obok niego w aucie, wbijając wzrok w szybę i starając się udawać, że mnie tu nie ma. Cisza między nami była tak gęsta, że można było ją kroić nożem. William prowadził spokojnie, jego twarz pozbawiona była wyrazu, ale znałam go na tyle, by wiedzieć, że jest to ta niebezpieczna maska, za którą kryje się cała gama emocji.
On milczał. Ja milczałam. Im dłużej trwała ta cisza, tym bardziej rosło we mnie napięcie. Byłam zdeterminowana, żeby nie dać się złamać, nie dać mu powodu, by wyciągnął ze mnie cokolwiek.
W końcu, gdy skręciliśmy w stronę dłuższej, mniej zatłoczonej drogi, William się odezwał.
— Wiesz, Mikane... — zaczął, zerkając na mnie kątem oka. — Gwiazdy to interesująca sprawa, prawda? Ciemne niebo, rozbłyski światła... można się w nich zgubić, jeśli nie zna się drogi.

Serce na chwilę przestało mi bić. Czy on naprawdę zaczął mówić o gwiazdach? Wszystko we mnie zaczęło krzyczeć, że gra w swoją grę, próbując wyciągnąć ze mnie prawdę. Ale nie zamierzałam mu na to pozwolić.
— Nie wiem, o czym ty mówisz — odparłam beznamiętnie, nie odwracając wzroku od okna. Udałam, że jego słowa nie mają dla mnie znaczenia.
William uśmiechnął się pod nosem, jakby z satysfakcją, że nie daję się tak łatwo. Jego ton, gdy mówił dalej, był niemal rozbawiony.
— Och, o niczym konkretnym. Po prostu pomyślałem, że niektórym warto przypomnieć, że zawsze trzeba znać drogę powrotną. Szczególnie jeśli ktoś lubi wybierać się w miejsca, na które nie ma pozwolenia.
Moje serce znów przyspieszyło. Wbiłam paznokcie w dłonie, starając się nie zdradzić żadnych emocji.
— Nadal nie wiem, co masz na myśli – odpowiedziałam, siląc się na obojętność.— Jak masz omamy, powinieneś udać się do lekarza.
William parsknął cicho, jakby moja odpowiedź była dokładnie tym, czego się spodziewał. Kiedy dotarliśmy do Akademii Królewskiej, zaparkował przy głównym wejściu i spojrzał na mnie. Jego spojrzenie było pełne czegoś więcej niż tylko braterskiej troski – to był niemalże ostrzegawczy błysk w oczach.
— Miłego dnia, Mikane – powiedział z wymuszonym uśmiechem. — I postaraj się iść prosto na zajęcia. Wiesz, ja o wszystkim się dowiem prędzej czy później, drogie dziecko.
— E... Napij się ziółek, bo marudzisz, pa.
Wysiadłam z samochodu, czując, że moje serce wali jak szalone. Odjechał, a ja stałam na chodniku, próbując złapać oddech. Czułam się jakbym przebiegła maraton. Wiedziałam już, że William nie zamierza odpuścić – że teraz obserwuje każdy mój ruch.
Kiedy tylko zaczęły się pierwsze lekcje, czułam, jak stres przeżera mnie od środka. Każda rozmowa z kimkolwiek wyprowadzała mnie z równowagi, a każde słowo nauczycieli wywoływało we mnie natychmiastową irytację. Kilka razy nawet odpyskowałam, co przyciągnęło zdziwione spojrzenia, ale nie mogłam się powstrzymać – cały czas miałam w głowie słowa brata i jego zimne spojrzenie, którego się bałam tak jak wtedy przed laniem. Czułam, że stoję na krawędzi i już tylko chwila dzieli mnie od wpadki.
Na przerwie, gdy Aurora i Klara zauważyły moją złą aurę, od razu się zmartwiły.
— Mikane, co jest? — spytała Aurora z troską. — Od rana jesteś jakaś... inna. Mów co się dzieje?
Klara przyglądała mi się uważnie, a ja wiedziałam, że jeżeli komuś mogę się wygadać, to właśnie im. Westchnęłam i chwyciłam je za ręce.
— Chodźcie – powiedziałam tylko, ruszając w stronę naszej kryjówki, więc wiedziały, że to coś grubego.
Kryjówka mieściła się w szkolnej oranżerii, w sercu ogromnego drzewa, które było tak stare, że pień zdążył wydrążyć się od środka, tworząc małą, ukrytą przestrzeń. Wślizgnęłyśmy się tam bez słowa, a ja usiadłam między nimi, wpatrując się w światło sączące się przez otwory w korze. Próbowałam się uspokoić i zapanować nad myślami.
— Dobra, gadaj, co się dzieje, bo zaraz oszaleje! — zachęciła mnie Klara, kładąc dłoń na moim ramieniu.
Przełknęłam ślinę i w końcu zaczęłam opowiadać. W skrócie, szybko streszczając wszystko: spotkanie z Subaru, nasze zdjęcia w planetarium, mój pamiętnik pod poduszką... I to, jak William chyba go znalazł i teraz w swoim stylu gra w jakieś psychologiczne gierki, próbując mnie złamać, żebym się przyznała do błędu. Z każdym słowem czułam, że emocje w końcu znajdują ujście.
Aurora zmarszczyła brwi i westchnęła, przyglądając mi się ze współczuciem.
— Jeśli tak jest, to szczerze ci współczuję, Mikane. Znasz Williama... Prędzej czy później pewnie wydobędzie to co chce i będzie jeszcze bardziej wkurzony, że próbujesz to tak długo ukrywać. Może po prostu powinnaś mu się przyznać? Może wtedy nie będzie, aż tak zły i skończy się na zabraniu telefonu.
— Żeby tylko zabranie telefonu...
Klara spojrzała na nią z lekkim niedowierzaniem.
— Naprawdę uważasz, że to dobry pomysł? — zapytała, po czym zwróciła się do mnie. — Słuchaj, Mikane, to twój pamiętnik, a William nie miał prawa go dotykać, więc nawet jeśli coś wie, możesz zawsze powiedzieć, że te zdjęcia to po prostu przeróbki, zrobione przez AI. No wiesz... z tęsknoty za Subaru.
Przetarłam twarz dłonią, czując, że jestem w kropce. Z jednej strony Aurora miała rację – im dłużej będę się ukrywać, tym bardziej William może się wściec, ale z drugiej strony... pomysł Klary miał sens. Will mógłby mi uwierzyć, że to tylko moje fantazje.
— Nie wiem... — westchnęłam. — William jest cholernie dobry w wyciąganiu informacji z ludzi. Nadawał by się na agenta FBI. Cokolwiek wybiorę, jestem w totalnej dupie.
Aurora i Klara wymieniły się spojrzeniami, jakby próbowały wymyślić coś, co mogłoby mi pomóc. Ale w tej sytuacji sama nie wiedziałam, co mogłoby mnie z tego wyciągnąć. Analizowałyśmy każdy możliwy scenariusz.
— Może jest jakiś sposób, żeby odwlec to trochę w czasie? — zasugerowała Aurora, bawiąc się kosmykiem swoich włosów. — Wiesz... wyciszyć sytuację, dopóki coś ci się nie wymyśli. Może William odpuści, jeśli przez jakiś czas będziesz „wzorową" Mikane, i wtedy zacznie myśleć, że sam się mylił?
Parsknęłam, choć bardziej z nerwów niż z przekonania.
— Gdyby to był ktoś inny, może by to zadziałało, ale z nim to nie przejdzie, Aurora. Jego coś takiego nie oszuka, to cwany lis, wiem, że prędzej czy później wpadnę, i to na całego.
Klara, wciąż zamyślona, nagle uniosła palec, jakby wpadła na coś ciekawego.
— Okej, mam inny pomysł. — Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się z zadziornością w oczach. — Skoro Will zawsze musi mieć dowody na wszystko, to... może zagrajmy jego grą, tylko odwrotnie.
Zmarszczyłam brwi, nie do końca rozumiejąc, co ma na myśli.
— To znaczy?
Klara usiadła bliżej, nachylając się konspiracyjnie, a jej głos przybrał ekscytowany ton.
— Zamiast czekać, aż William cię przyciśnie, spróbuj pokazać mu, że te zdjęcia i wpisy w pamiętniku to coś zupełnie innego niż to, co myśli. Zrób coś, co sprawi, że zacznie wątpić w to, co widział. Na przykład pokaż podobne zdjęcia do ciebie innej dziewczyny.
Aurora, choć z początku sceptyczna, zaczęła powoli przytakiwać, jakby zrozumiała, o co chodzi Klarze.
— To może nie być takie głupie – powiedziała cicho. — Jeśli zobaczy, że zachowujesz się zupełnie inaczej, niż się spodziewał... może naprawdę pomyśli, że te zdjęcia to tylko twoje wspomnienia i marzenia.
Próbowałam sobie wyobrazić, jak miałoby to wyglądać. Z jednej strony, pomysł brzmiał nieźle, ale z drugiej... wiedziałam, że William nie jest łatwy do oszukania. Kiedyś próbowałam i trwało to z 5 min, za nim na mnie nie warknął. Każdy fałszywy ruch i zacznie mnie śledzić jak pies myśliwski. Ale teraz, kiedy już znał mój sekret, nie miałam wiele do stracenia.
— Okej, spróbuję — westchnęłam, choć w moim głosie słychać było nutę zwątpienia. — Będę się zachowywać, jakby Subaru był dla mnie przeszłością... a pamiętnik to tylko... nie wiem, zwykłe zapiski. Może uda mi się go przekonać, że to nic więcej.
Aurora ścisnęła mnie za rękę, a jej uśmiech dodał mi nieco otuchy.
— Damy ci wsparcie, Mikane. A jeśli William zacznie coś podejrzeć to dzwoń do nas i potwierdzę, że się za ciebie przebrałam lub zażyłam eliksir co zmienia ludzi w kogoś innego.
— Ty to masz pomysły — zaśmiałam się.
Klara uśmiechnęła się łobuzersko.
— Tak, a poza tym... możemy zasugerować mu, że czas poszukać sobie dziewczyny. Może wtedy da ci trochę spokoju.
Zaśmiałam się bardziej, choć wciąż niepokój siedział we mnie głęboko.
— Dzięki, dziewczyny. Naprawdę. Bez was już bym chyba oszalała.
Byłam gotowa na wszystko, żeby chronić swój sekret – i mieć jeszcze choć chwilę wolności.

DIADEM Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz