II Rozdział 42- Drink

158 8 0
                                    

Wieczorem, kiedy wróciliśmy do rezydencji, zaczęłam się szykować do wyjścia. Nowa sukienka była jak wyjęta z obrazka, więc czułam, że tego wieczoru będę wyglądać wyjątkowo. Kreacja leżała na mnie jak na modelce, założyłam do niej cieliste rajstopy, aby było mi cieplej. Dobrze, że wybierałam ją z braćmi to nie będą się o nic czepiać. Kiedy skończyłam układać włosy i malować się, usłyszałam stukanie do drzwi.
– Mikane, zbieraj się jak chcesz iść z nami– rzucił Lucas z korytarza.
– Już, już! – odpowiedziałam, poprawiając ostatni lok.
Chwilę później zeszłam i usiadłam z chłopakami w holu, ubrani i gotowi do wyjścia. Wszystko było dograne – mieliśmy wyjść cicho, spokojnie, bez przyciągania uwagi wuja. Klub nie był daleko, a pozwolenie mieliśmy – przynajmniej na wyjście. Problem polegał na tym, że pozwolenie było dość... warunkowe, bo tylko na wyjście na kolację. Wujek powiedział, że jeśli wrócimy o normalnej godzinie i nie będziemy pić alkoholu, to w porządku. Więc lepiej, żeby nas nie widział, bo nasze stroje były odrobinę bardziej... imprezowe niż kolacyjne.
Sebastian pierwszy otworzył drzwi i zrobił krok w przód, ale zatrzymał się jak wryty, gdy usłyszał znajomy głos:
– A wy dokąd tak ubrani?
Przełknęłam ślinę i spojrzałam na wuja Quanga, który pojawił się nagle w drzwiach salonu. Był oparty o framugę, z ramionami skrzyżowanymi na piersi. Jego wzrok przesuwał się po nas jak laser skanujący każdy detal.
– Spacer i kolację – odpowiedział szybko Richard, jakby od zawsze planował właśnie tę odpowiedź.
Wujek uniósł brew, a ja mogłabym przysiąc, że ledwo powstrzymał parsknięcie śmiechem.
– Spacer? – powtórzył wolno, z wyraźnym niedowierzaniem. – W takich strojach?
Zerknęłam na braci. Richard w koszuli rozpiętej pod szyją i marynarce wyglądał jak typowy bywalec klubu. Lucas miał na sobie obcisły golf i eleganckie spodnie, a Sebastian – skórzaną kurtkę, w której zawsze wyglądał, jakby był na okładce magazynu modowego. Ja z kolei... no cóż, moja dopasowana biała sukienka z falbanami na pewno nie krzyczała „spacer po parku".
– No tak – powiedział Lucas, próbując ratować sytuację. – Spacer... wieczorny. Na świeżym powietrzu.
– Ach tak – wujek skinął głową, jakby nagle wszystko zrozumiał. – Spacer. Wieczorem. W zimie. W klubowych ciuchach.
Zacisnęłam usta, próbując nie parsknąć śmiechem. Wujek był wyraźnie rozbawiony, choć jego twarz zdradzała coś zupełnie przeciwnego.
– Dobra, dobra – przerwał Richard, unosząc ręce w obronnym geście. – Idziemy na imprezę. Dałeś nam pozwolenie na wyjście, pamiętasz?
Quang wyprostował się, powoli podchodząc bliżej.
– Tak, pozwolenie było na kolację, a nie na rozrywki. Jesteście nie odpowiedzialni, żeby wsiąść tego małego smarkacza na własną odpowiedzialność.
– Wypraszam sobie! – spiorunowałam go wzrokiem
Sebastian przewrócił oczami.
– Wuju, nie będziemy pić. Mikane będzie z nami bezpieczna. Przecież idziemy tylko się trochę rozerwać. Wrócimy przed północą.
– Lepiej, żebyście wrócili – rzucił sucho, wskazując na mnie. – A ty, Mikane, masz się pilnować. Nie chcę żadnych występów, dram, ani tego, że ktoś będzie dzwonił do mnie, że znów jesteś na instagramie lub wylądujecie całą czwórką na komisariacie.
– Znów? – zapytałam, unosząc brew. – Przecież nic się nie stało.
– Nie będziemy dyskutować – rzucił wuj, machając ręką. – Macie wrócić trzeźwi, cali i z pełnymi telefonami baterii, bo jeśli jeden z was zniknie mi z radarów...
Nie dokończył. Nie musiał. Jego groźne spojrzenie mówiło wszystko.
– Dobra, zrozumieliśmy – mruknął Richard, chwytając za klamkę.
Quang jednak zatrzymał nas jeszcze na chwilę, patrząc prosto na mnie.
– Mikane, to nie negocjacje. Jedziesz z braćmi i wracasz z braćmi. Nie chcę później tłumaczyć się Williamowi i Jamsowi, że coś poszło nie tak.
– Jasne – powiedziałam, machając ręką, jakby to było nic wielkiego.
W końcu wyszliśmy, a za plecami słyszeliśmy jeszcze jego cichy pomruk:
– Obym tego nie żałował...
Gdy tylko znaleźliśmy się na ulicy, Lucas rzucił:
– Aż za dobrze znam to spojrzenie. Wuj na pewno odpali aplikację z naszymi nadajnikami.
– To nie byłoby głupie – odparł Sebastian. – Jakby mógł, to pewnie wszczepiłby nam GPS w mózgi.
Parsknęłam śmiechem, kręcąc głową. Niestety po wujku bym się tego spodziewała. Chociaż uważałam to za przesadę. No może nam się stać, jak większość ludzi nas tu nie zna i nie wiedzą, że tu jesteśmy. Okej może krążą po sieci jakieś zdjęcia, ale nie ma na nich moich braci.
– Trochę przesadzacie. Przecież obiecałam, że nic się nie stanie.
– I dlatego wujek właśnie ma koszmary po nocach – dodał Richard.
Wszyscy roześmiali się cicho, a ja uniosłam głowę z uśmiechem. Było jasne, że ten wieczór zapowiadał się ciekawie – w końcu miałam talent do robienia z prostych rzeczy prawdziwego widowiska.
***
Klub tętnił życiem. Światła migały w rytm głośnej muzyki, a tłum ludzi poruszał się jak jeden organizm na parkiecie. Na początku trzymałam się z braćmi, tańcząc z nimi i ich znajomymi. Z resztą nawet ich nie znałam. Wszystko szło gładko, choć Richard co jakiś czas rzucał kontrolne spojrzenie, jakby był moim osobistym ochroniarzem. Kołysałam się biodrami na boki w rytm muzyki.
Ale oczywiście nie mogło być zbyt idealnie.
– Mikane, ile ty masz lat, żeby tańczyć w taki sposób? – rzucił Sebastian, patrząc na mnie z wyraźną dezaprobatą, gdy zaczęłam ruszać się bardziej zadziornie.
– Tyle, żebyś przestał mnie upominać – odparłam z sarkazmem, przewracając oczami.
Lucas parsknął śmiechem, ale zaraz się wtrącił:
– Ej, serio. Wujek by nas zamordował, jeśli by zobaczył, jak robisz... no, to.
– Jakie „to"? – zapytałam, unosząc brew. – Chłopaki , przestańcie robić dramę z niczego! Mieliśmy się dobrze bawić!
Przewróciłam oczyma, bo nawet nie mogłam tańczyć jak chciałam, bo mieli swoje ale...Wkurzyłam się. Jasne, wiedziałam, że mnie pilnują, bo bali się reakcji wuja, ale miałam dość ich wiecznego strofowania. Jakby to oni byli od wszystkiego, co wolno mi robić!
– Wiecie co? Idę po drinka – rzuciłam z irytacją i zanim którykolwiek z nich zdążył mnie zatrzymać, zniknęłam w tłumie.
Dobra, może nie pomyślałam, że mieliśmy układ i nie tykać alkoholu, ale miałam chęć się wyluzować. Przy barze zamówiłam coś kolorowego i mocnego – nie pytałam nawet, co to dokładnie było. A barman nawet nie spytał mnie o wiek. Coś dziwnego, bo nie wyglądałam na pełnoletnią. Wzięłam łyk, a potem kolejny. Było mi lepiej. Niech się denerwują, pomyślałam. Może jak zobaczą, że umiem się bawić, to przestaną mnie traktować jak dziecko.
Po kilku minutach nawiązałam rozmowę z parą chłopaków, którzy stali obok. Alex, wysoki blondyn o szerokim uśmiechu, od razu zwrócił na mnie uwagę. Był tak przystojny i przyjazny, że poczułam, jak napięcie ze mnie schodzi. Szybko się dowiedziałam, że przyszedł ze swoim partnerem, Ethanem – brunetem o nieśmiałym, ale ciepłym spojrzeniu.
– Jesteś urocza – powiedział Alex, machając ręką w stronę mojego drinka. – Ale nie pij tego tak szybko, bo cię wyniosą.
– Wyniosą? – zaśmiałam się, choć czułam już, że drink zaczyna działać.
– Tak, widzę to po oczach, że szybko ci wchodzi – rzucił, a Ethan pokiwał głową.
– Lepiej, żebyś wzięła coś słabszego, jak chcesz przetrwać całą imprezę – dodał partner blondyna.
W międzyczasie dołączyła do nas dziewczyna o rudych włosach, która przedstawiła się jako Magdeya. Miała w sobie coś magnetycznego – była pewna siebie i zadziorna, ale jednocześnie sympatyczna. W mig poczułam, że dobrze się dogadamy.
– Uciekłaś tu przed braćmi? – zapytała, zerkając za moje ramię.
– Jakbyś znała ich tak jak ja, to byś nie pytała i też uciekła – odpowiedziałam, kręcąc głową. – Traktują mnie jak dziecko.
– Typowe – Alex przewrócił oczami. – Też mam starszego brata, który myśli, że wie wszystko lepiej, ale wiesz co? – pokręciłam głową – Robi to z troski o mnie.
Zaczęliśmy rozmawiać, śmiać się i – co najważniejsze – tańczyć. Alex okazał się mistrzem parkietu, a Magdeya była jeszcze bardziej szalona ode mnie. Nie czułam się oceniana ani pilnowana. Przez chwilę zapomniałam o wszystkim – o wujku, o braciach, o całym świecie.
Oczywiście, do czasu. W pewnym momencie, kiedy Magdeya zaczęła nagrywać nas telefonem, dostrzegłam Lucasa, który przedzierał się przez tłum w naszą stronę. Wyglądał na wściekłego.
– Cholera – mruknęłam do Alexa. – Idzie jeden z tych moich „rycerzy".
– Nie przejmuj się – rzucił Alex z uśmiechem. – Jakby co, powiemy, że piłaś soczek.
– Jasne – zaśmiałam się. – Jakby w to uwierzył...
Lucas wyglądał, jakby za chwilę miał wybuchnąć. Jego wzrok przeszywał mnie na wskroś, a szczęka zaciskała się w sposób, który znam aż za dobrze. Bez słowa stanął przede mną, ignorując moich nowych znajomych.
– Co to ma być do cholery? – rzucił, wskazując palcem na mój drink i Mag, która akurat śmiała się z czegoś, co powiedział Alex. – Mikane?!
– Co? – odpowiedziałam niewinnie, wzruszając ramionami. – Rozmawiam z ludźmi. To chyba nie przestępstwo.
Lucas zmrużył oczy.
– Nie powinnaś pić, alkoholu. Dlaczego barman wgl ci to sprzedał?! I na pewno nie powinnaś kręcić się z obcymi, których ledwo znasz.
– Oni nie są obcy – odparłam spokojnie, choć w środku gotowałam się ze złości. – To Alex, Ethan i Magdeya. I to ja decyduję, z kim rozmawiam.
– Świetnie, znasz ich jakieś pięć minut, a już ich bronisz – mruknął.
W międzyczasie Alex wtrącił się, próbując załagodzić sytuację:
– Hej, stary, wyluzuj. Pilnujemy jej. Naprawdę, nic się nie dzieje.
Lucas spojrzał na niego z wyraźnym brakiem cierpliwości.
– Dzięki za troskę, ale to nie twoja sprawa gościu. Trzymaj się od mojej siostry z daleka.
Przewróciłam oczami i skrzyżowałam ręce na piersi.
– Lucas, przestań. Jesteśmy tu żeby się rozerwać, więc bawię się i nic złego się nie dzieje. Dlaczego zawsze musisz robić problem o byle gówno, co ?
– Bo to, co robisz, to nie jest „nic". A teraz ruszaj się. Wracamy do reszty – powiedział stanowczo, chwycił mnie za nadgarstek i spróbował pociągnąć w stronę wyjścia.
– Lucas, puść mnie, proszę– wyrwałam się z jego uścisku, czując, jak gniew narasta w mojej piersi. – Nie jestem dzieckiem!
– Zachowujesz się jak dziecko – warknął. – A wiesz, co zrobi wuj, jeśli zobaczy, że upijasz się w klubie? Jeśli znajdą się tu jakieś zdjęcia albo filmiki? Pomyślałaś o tym?
– Serio? To dlatego jesteś taki spięty? Bo boisz się wuja? Może ty powinieneś przestać zachowywać się jak dziecko i przestać bać się jego cienia!
– Nie boję się co zrobi mi, tylko tobie, idiotko. Spierze ci dupe, że miesiąc popamiętasz. Z chłopakami, staramy się tego uniknąć, ale Ty jak zwykle swoje! Kurwa. Dlaczego jesteś taka wkurwiająca?!
Lucas wyglądał, jakby naprawdę miał jeszcze bardziej wybuchnąć, ale zanim zdążył coś odpalić, podeszli do nas Richard i Sebastian. Richard spojrzał na mnie z wyraźną dezaprobatą.
– Gdzieś ty była? – zapytał, rozglądając się po tłumie i zauważając dziewczynę z telefonem w ręce, z którą nie dawno co gadałam – Mikane, co to za przedstawienie?
– Musiałam się nawodnić...– rzuciłam, czując, jak frustracja mnie przytłacza. – Po prostu bawię się jak normalna osoba, ale nie dajecie mi przestrzeni.
Sebastian westchnął ciężko i spojrzał na Lucasa.
– Lucas, spokojnie. Mikane, skończ drinka i chodź z nami na parkiet. Po prostu nie rób z siebie centrum uwagi i więcej nie pij, dobra?
– Centrum uwagi? – prychnęłam, ale widząc ich spojrzenia, poddałam się. – Dobra, dobra. Już idę.
Odwróciłam się do moich nowych znajomych i uśmiechnęłam się przepraszająco.
– Wybaczcie, chyba muszę iść. Może się jeszcze zobaczymy. Miło było was poznać.
Alex pokiwał głową i rzucił żartobliwie:
– Trzymaj się, gwiazdo.
Zamierzałam odpowiedzieć coś zadziornego, ale Richard już popychał mnie delikatnie w stronę parkietu, mrucząc coś o tym, jakim cudem zawsze robię problemy. W środku czułam frustrację, ale wiedziałam, że nie warto eskalować sytuacji. Nie teraz, gdy Lucas wyglądał, jakby gotował się od środka, a Richard i Sebastian patrzyli na mnie jak na jakąś nieodpowiedzialną gówniarę. Tylko czekałam, aż wrócimy do domu i usłyszę ich przemowę o odpowiedzialności.
Nie minęło wiele czasu, a atmosfera w klubie stała się coraz bardziej napięta. Bracia co chwilę rzucali mi upominające spojrzenia, a ich cierpliwość zdawała się wyparować całkowicie. Szczerze? Nie obchodziło mnie to. Byłam tu, żeby się bawić. Tańczyłam, śmiałam się z byle czego, a oni zachowywali się, jakbym popełniła największą zbrodnię na świecie. Nawet zaczęłam tańczyć, z przypadkowymi ludźmi co stali obok naszej czwórki. Zrozumiałam, że Alex miał rację i jeden drink wybił mi z głowy racjonalne myślenie.
– Ona się zachowuje, jakby pierwszy raz była w klubie – usłyszałam, jak Lucas mruczy pod nosem, a Sebastian przytakuje mu ze zmęczonym wyrazem twarzy.
Richard podszedł bliżej mnie i niemal siłą odciągnął mnie od parkietu.
– Koniec. Wracamy do domu – powiedział stanowczo.
– Co? Już? – zapytałam, krzywiąc się z niezadowoleniem. – Dopiero zaczynam się rozkręcać!
– Nie ma mowy. Ty już dawno się „rozkręciłaś", a teraz czas skończyć – warknął Richard. – Idziemy. Wystarczy ci na dziś. Poza tym zaraz północ.
Lucas chwycił mnie za rękę, a Sebastian pilnował, żeby nikt z tłumu nas nie zatrzymał. Byłam w wyśmienitym humorze – może przez drinka, może przez taniec – i zaczęłam się nabijać z min braci, a świat wydawał się różowy. Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie rzucić kilku głupkowatych komentarzy na temat ich nadętych min.
– Ej, chłopcy, wyglądacie, jakbyście mieli zaraz zrobić zebranie rodzicielskie! – parsknęłam śmiechem.
Lucas przewrócił oczami, a Richard sapnął z irytacją.
– Zamknij się, Mikane. Serio.
– A co mi zrobisz, jak nie? – wyzwałam ich, patrząc na nich prowokacyjnie.
W odpowiedzi Lucas złapał mnie za brodę i spojrzał mi w oczy.
– Chcesz się przekonać?
Zanim zdążyłam coś odpowiedzieć, Richard machnął ręką i dosłownie popchnął mnie w stronę wyjścia. A, że moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa, wziął mnie na ręce jak księżniczkę, szepcząc, że już nigdzie z nimi nie pójdzie, bo nie mają tyle cierpliwości, a ja tylko przewróciłam oczami.
***
Kiedy dotarliśmy do domu, chłopacy starali się być jak najciszej, żeby nie obudzić wuja. Ale ja? Byłam wciąż w tym swoim głupkowatym, rozbawionym nastroju i musiałam, po prostu musiałam, rzucić coś żartobliwego.
– Ej, wy tak na paluszkach, jakbyście byli jakimiś ninjami... Kung Fu karate mistrz~ – zaczęłam się popisywać, swoimi krokami, którzy miały przypominać coś z karate, ale Lucas natychmiast zasłonił mi usta ręką.
– Zamknij się, Mikane! – syknął przez zaciśnięte zęby. – Chcesz, żeby wuj nas wszystkich zabił?
Śmiałam się za jego dłonią, co chyba jeszcze bardziej go wkurwiło. Richard odwrócił się do mnie i spojrzał na mnie groźnie.
– Słuchaj, mała, masz teraz grzecznie iść do swojego pokoju, nie odzywać się, ani słowem i zasnąć, zanim wuj się zorientuje, że się spóźniliśmy. Jeśli nie, to przysięgam, że osobiście cię spiorę za te twoje wybryki i za to, że zgubiliśmy cię w klubie.
– Ale ja nic nie zrobiłam – mruknęłam, odsuwając rękę Lucasa od swojej twarzy.
– Nic nie zrobiłaś? – prychnął Sebastian. – Zgubiłaś się. Piłaś piepszonego drinka. Zachowywałaś się, jakby to była twoja pierwsza impreza. A my? Nic nie piliśmy, żeby cię pilnować, a ty i tak nam odwalałaś.
– Oj, przestańcie marudzić. Było fajnie – odpowiedziałam, krzyżując ręce na piersi.
Richard wskazał palcem na schody.
– Do pokoju. Teraz.
Widząc ich miny, wiedziałam, że dalsze sprzeczki nie mają sensu. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam na górę, rzucając na odchodne:
– Grzecznie spać... jasne, jak sobie życzycie, szefowie.
Usłyszałam, jak jeden z nich mruknął coś pod nosem, ale nie odwróciłam się. Wciąż miałam w sobie tę złośliwą satysfakcję, że mimo wszystko to był świetny wieczór.
***
Leżałam w łóżku, wpatrując się w sufit, i za nic w świecie nie mogłam zasnąć. Może to przez emocje z imprezy, może przez to, że nadal czułam lekkie mrowienie po drinku, a może po prostu przez moje własne myśli, które nie chciały się uspokoić. Westchnęłam ciężko, przekręcając się z boku na bok, próbując znaleźć wygodną pozycję. Nic z tego.
Wyciągnęłam telefon spod poduszki, włączyłam galerię i zaczęłam przeglądać zdjęcia oraz filmiki z klubu. Uśmiechnęłam się szeroko, widząc siebie w akcji na parkiecie – moja sukienka błyszczała w światłach, a ja wyglądałam po prostu świetnie. Oczywiście, nie obyło się bez kilku dziwnych min, ale to tylko dodawało uroku.
Zaczęłam cicho chichotać, przeglądając dalej. Jeden z filmików pokazywał moment, jak tańczyłam z nowymi znajomymi. Prawie zakryłam usta, żeby nie wybuchnąć głośniej, ale to chyba było za późno, bo z pokoju obok dobiegło głośne westchnięcie.
– Mikane, zamknij się i idź spać! – dobiegł głos Lucasa zza ściany.
Zamrugałam niewinnie, choć nikt tego nie widział, i szybko przyciszyłam telefon. Próbowałam dalej, ale nie mogłam przestać się śmiać. Przewróciłam się na brzuch, trzymając telefon przed sobą, i zaczęłam się cicho kłócić sama ze sobą, że powinnam przestać.
Kilka minut później usłyszałam kroki na korytarzu. Drzwi do mojego pokoju otworzyły się, a w progu stanął Richard z twarzą pełną irytacji.
– Co ty wyprawiasz? – zapytał, patrząc na mnie spod przymrużonych powiek.
– Nic, próbuję zasnąć – odparłam, ale nie mogłam powstrzymać kolejnego chichotu.
Richard spojrzał na mnie, jakbym była najgorszą zmorą jego życia.
– Próbujesz zasnąć, śmiejąc się jak wariatka?
Wszedł do pokoju i podszedł do łóżka, patrząc na mnie podejrzliwie.
– Dobra, co tam masz? – zapytał, wskazując na telefon, który próbowałam ukryć za plecami.
– Nic, nic, spokojnie! – odparłam, udając, że nic się nie dzieje.
Ale Richard nie zamierzał odpuszczać. W jednej chwili wyrwał mi telefon z ręki i spojrzał na ekran. Westchnął głęboko, patrząc na zdjęcia z imprezy.
– Serio? Ty teraz przeglądasz zdjęcia?
– No co? To był dobry wieczór! – odpowiedziałam z uśmiechem.
– Nie, Mikane, to był wieczór, który ledwo się nie skończył katastrofą – powiedział, odkładając mój telefon na szafkę nocną, po jego stronie.
Zanim zdążyłam zaprotestować, złapał moją kołdrę i zaczął mnie nią owijać.
– Ej, co ty robisz?! – pisnęłam, próbując się wyrwać, ale byłam już owinięta w kokon jak Burito.
– Skoro nie umiesz leżeć spokojnie, to teraz już nie masz wyboru. Będziesz spała. I żadnego ruszania się! – powiedział z satysfakcją.
– Richard, to jest idiotyczne! – jęknęłam, próbując się oswobodzić, ale on tylko poklepał mnie po głowie.
– A ty jesteś nieznośna. Dobranoc.
Usiadł obok mnie na łóżku, skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na mnie ostrzegawczo. Mój telefon leżał po jego stronie, a ja mogłam tylko westchnąć z rezygnacją.
– Nie możesz mnie tak traktować. Mam swoje prawa – powiedziałam, próbując brzmieć przekonująco.
– Masz prawo spać. Więc skorzystaj z tego prawa – rzucił, zamykając oczy, jakby zamierzał też zostać na noc w moim pokoju.
Zacisnęłam zęby, ale wiedziałam, że przegrałam. Zamiast walczyć, zamknęłam oczy, próbując zasnąć. Ale w środku już planowałam, jak odegram się na nim za tę całą akcję.

DIADEM Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz