Pozwolenie Willa na wyjazd przyszło mi z trudem – po naszej ostatniej kłótni spodziewałam się, że zamknie mnie w zamku na wieczność za karę. Ku mojemu zaskoczeniu, zgodził się, choć nie bez „haczyka". Zgodziłam się na jego warunki, choć nie dał mi szansy, by je dokładnie przeanalizować.
No cóż, tak bywa...
Ważne, że mogłam pojechać i pobyć trochę z przyjaciółmi, w tym z Vincentem. Pokój, który dzieliłam z Aurorą, znajdował się na trzecim piętrze hotelu zarezerwowanego na wyłączność dla naszej akademii. Niestety Klara nie mogła jechać, ponieważ się rozchorowała. Bardzo nad tym ubolewaliśmy. O tyle dobrze, że byliśmy w kontakcie na gr na instagramie, tak jak z resztą naszej paczki i tej nowej. Nasze okna były ogromne, niemal od podłogi do sufitu, otwierając widok na rozległy dziedziniec i oświetloną fasadę hotelu, która błyszczała jak szklana twierdza. Miękkie światła na korytarzach tworzyły magiczny klimat, a my z Aurorą spędziły pierwszy wieczór, marząc przy oknie o przyszłych przygodach. Akurat padał śnieg i naprawdę zdjęcia wyglądały jak z pinteresta.
Teraz jednak, drugiej nocy, siedziałyśmy podekscytowane w pokoju, szykując się na zakazaną eskapadę. Domówka u kolegi z wyższej klasy była dla nas jak magnes – niczym przepustka do świata starszych, zakazanego, ale tak pociągającego. Wiadomo, o kogo chodziło. Tylko sławny Vincent robił najlepsze imprezy. O dziwo, moi bracia nie byli na nią zaproszeni. Tak oni też byli na tej wycieczce, ale w kompletnie w innej części i mieli inny rozkład dnia. Równocześnie nasza klasa miała obowiązek przebywać w pokojach po 22:00, a tym bardziej nie wolno było nam wychodzić. Niestety klasy od 1 do 4 miały taką zasadę, a ja z blondyną byłyśmy w drugiej klasie. Aurora spojrzała na mnie, a w jej oczach błyszczało podekscytowanie. Ona była na maksa zabujana w Vincencie i takim jednym Philipie.
— Myślisz, że na mnie spojrzą? — zapytała, naciągając na siebie czarną, krótką bluzkę, by wtopić się w cień nocy.
— Oczywiście, takich wielkich cycków nikt nie przegapi — odparłam z uśmiechem. — Tylko nie wiem, czy są odpowiedni...
— Całowałaś się już z Vincentem i nie narzekałaś.
— Aurora, to było na imprezie. Poza tym on woli takie laski jak ty, mogę się założyć. Philips pewnie to samo.
Chwilę później dostrzegłyśmy sygnał świetlny z pokoju chłopaka, do którego miałyśmy iść – migotanie lampki miało być naszym znakiem. Serce mi przyspieszyło. Szybko przebrałyśmy się i spojrzałyśmy po sobie – wyglądałyśmy nawet sexi, gotowe do działania.
— Czas na impre! — szepnęła Aurora, podskakując z podekscytowania.
— Ciszej babo...
Wysunęłyśmy się z pokoju, zamykając drzwi cicho, jakby od tego zależało nasze życie. Na korytarzu nie było nikogo, ale wiedziałyśmy, że nauczyciele krążyli po hotelu, pilnując porządku. Skradałyśmy się do schodów, zerkając przez ramię, aż dotarłyśmy na parter... i wtedy zamarłyśmy.
Przy głównym wyjściu stali dwaj profesorowie, którzy nienawidzili naszej klasy. Wszystko przez chłopaków, bo przeszkadzają non stop na lekcji. Jeden z nich, surowa nauczycielka magii defensywnej, mieliśmy z nią dopiero kilka zajęć, bo uczy od 2klasy, rozglądała się po holu, jakby przeczuwając, że ktoś mógłby chcieć złamać zakaz. Wycofałyśmy się szybko, chowając się między grupką starszych uczniów, którzy mieli wychodzić na grę terenową. Z tego co słyszałam nie była dla tych początkujących w magii.
No w sumie nic dziwnego, chuja umiałam czarować.
— I co teraz? — szepnęła Aurora, zerkając w stronę wyjścia.
— Wychodzimy z nimi. Po prostu wmieszaj się w tłum — odpowiedziałam, ściskając ją za rękę. Czułam, jak puls mi przyspiesza.
Wymknęłyśmy się na zewnątrz razem z tłumem starszych uczniów, którzy właśnie wyruszali na nocne zadania, i zanim nauczyciele zdążyli nas zauważyć, byłyśmy już na dworze. Czułam na twarzy chłodny, nocny wiatr, a ekscytacja przyprawiała mnie o gęsią skórkę.
— Udało się! — zaśmiała się cicho Aurora, ściskając moją rękę.
— Jeszcze nie ma się z czego cieszyć... To dopiero początek...
Kolejnym wyzwaniem był tor przeszkód, który akademia przygotowała na nocną grę terenową dla starszych roczników. Tor przeszkód składał się z kilku etapów, jak przelot przez wzniesienia, przepłynięcie w ciemności w jeziorze za pomocą czaru oddychania pod wodą i coś tam jeszcze. Była jeszcze jedna opcja, niestety przejście przez środek było czymś prawie nie możliwym. Nauczyciele krążyli po terenie, pilnując, by młodsze roczniki się nie pakowały w tą grę, oraz nie łazili po nocy.
— Cholera... Powiedz mi, że to nie jest najgłupszy pomysł w naszym życiu — szepnęła Aurora, przeklinając pod nosem, gdy natrafiłyśmy na niski płot, przez który musiałyśmy przeskoczyć.
— Prawdę mówiąc, to może być właśnie ten — zaśmiałam się, ale adrenalina sprawiła, że poczułam się bardziej odważna.
Nie znałyśmy zaklęcia na lewitację, więc musiałyśmy się podsadzać i popchać wzajemnie tyłki, aby przeskoczyć.
Omijałyśmy kolejne przeszkody, a w tle słyszałyśmy głosy innych uczniów, próbujących zaliczyć swoje zadania. Kiedy natrafiłyśmy na nauczyciela patrolującego trawnik, cudem udało nam się prześlizgnąć niezauważone.
— Nigdy, kurwa, Ale to nigdy więcej takiego toru przeszkód! — przeklęła Aurora, ciężko oddychając.— To nie na moje lata...
— Mamy dopiero po szesnaście lat, a ty już narzekasz, jakbyś miała z pięćdziesiąt na karku— odpowiedziałam, szepcząc przez śmiech.
— Tak się dosłownie czuję... Dawno nie byłam na wf-ie...
— Ja w sumie też... Ważne, że się udało i żyjemy.
Gdy w końcu dotarłyśmy pod pokój, w którym miała się odbyć domówka, uświadomiłam sobie, że przeszłyśmy przez nie lada wyzwanie, by tu dotrzeć. Pukałam cicho, a drzwi otworzył nam Philip z wyższej klasy, uśmiechając się szeroko.
— No no no, kogo my tu mamy! Jednak dałyście radę tu dotrzeć— zawołał, wpuszczając nas do środka. — Zapraszam, dziewczyny.
Impreza była świetna – muzyka, śmiech, szaleństwo, a do tego cała noc wolności bez surowego wzroku nauczycieli i tego mojego haczyka. O dziwo nie wpadłam na braci, co mnie szczerze zdziwiło, bo ich zawsze było pełno. Mimo wszystko, bawiłyśmy się zajebiście. Blondynka przeliczała się kilka razy z Philipem, a mi zostawiła Vincenta, który także mnie namiętnie całował. Nie piłyśmy alkoholu, bo nie dało się przemycić nic podobnego do hotelu. Z Aurorą bawiłyśmy się do drugiej w nocy, wiedząc, że z każdą chwilą będzie trudniej wstać na 8:00. Jednak świadomość, że czeka nas wyprawa do Krainy Słodyczy – miejsca, gdzie wszystko było z żelków, cukierków i czekolady – działała jak najlepsza motywacja.
Wracając do pokoju, chichotałyśmy cicho, próbując nie wzbudzać hałasu. Jednak gdy otworzyłam drzwi i zobaczyłam, kto czeka na nas w środku, poczułam, jak całe rozluźnienie ulatuje ze mnie jak powietrze z przebitej opony. Siedział na moim łóżku, z powagą i chłodnym spojrzeniem – wuj Quang, którego obecność była surową przypominajką, że wyjazd na wycieczkę miał pewien „haczyk".
Tak, o niego chodziło.
Poczułam, jak całe moje ciało sztywnieje. Wiedziałam, że Will zgodził się na mój wyjazd tylko pod warunkiem, że wuj będzie pełnił rolę dodatkowego opiekuna, mając mnie na oku. A ja naiwnie myślałam, że uda mi się przemknąć niezauważona.
Nie wiem czemu się na to zgodziłam...
— Dobry wieczór, Mikane. Myślałem, że już śpicie. Jednakże nikogo nie zastałem, a już grubo po drugiej— odezwał się spokojnie, choć jego ton brzmiał lodowato.
Spojrzał na nas z taką surowością, że nawet Aurora spuściła wzrok, zaraz po mnie. Próbowałam ukryć frustrację, która teraz tylko mieszała się z poczuciem lęku. Wuj powoli przesunął wzrokiem po naszych zmęczonych, lekko rozmazanych makijażem twarzach.
— Aurora, do ciebie mam kogoś na lini — powiedział, wyciągając telefon i podając jej go. — To dla ciebie, mała rozmowa z kuzynem, który będzie za jakieś pół godzinki w hotelu, a ty Mikane przebierz się w piżamę.
Aurora spojrzała na mnie przerażona, a potem drżącymi rękami odebrała telefon, a ja poszłam się przebrać. Założyłam taką cieplejszą, bo zrobiło się zimno.
— George? Miło cię słyszeć... To niedługo będziesz ?— spytała przyjaciółka z gulą w gardle.
— Za pół godziny, zobaczymy czy dalej będzie ci miło mnie słyszeć!!! Czekaj w pokoju i nie wasz się wychodzić— rozłączył się, a ona zaczęła szybciej oddychać.
Już wiedziałam, co to oznacza – kuzyn Aurory musiał być wściekły, a sam fakt, że zamierzał przyjechać, by pilnować porządku na wycieczce, oznaczał, że jej przewinienie nie skończy się tylko na ostrzeżeniu. W sumie tak jak u mnie, bo wuj nie był typem co odpuszcza i działają na nim moje sztuczki smutnego szczeniaczka.
— Auroro, także ty tu czekaj na kuzyna, a Ciebie proszę do mojego apartamentu.— rozkazał mi wujek Quang.
Po chwili w milczeniu opuściłam pokój i ruszyłam do pokoju wuja. Próbowałam powstrzymać łzy, które nagle wezbrały mi się w oczach. Weszłam do środka, czując chłód surowego wystroju – bez żadnych osobistych akcentów, dokładnie w jego stylu.
Kiedy usiadłam na krześle naprzeciwko niego, poczułam się, jakbym z powrotem była małym dzieckiem. Autentycznie się telepałam ze strachu tak jak na horrorze.
— Mikane, nie wiem, czy w pełni rozumiesz, na co się zgodziłaś, jadąc tutaj pod moim nadzorem — powiedział, jego głos był cichy, ale wypełniony groźbą. — Miałem nadzieję, że ta wycieczka będzie szansą, byś mogła pokazać dojrzałość. Żebyś mogła udowodnić, że potrafisz postępować odpowiedzialnie.
Czułam, jak w środku się we mnie gotuje, ale wiedziałam, że każde słowo oporu mogłoby pogorszyć sprawę. Wzięłam głęboki oddech, próbując opanować emocje, które powoli wypływały na powierzchnię.
— Wiem, że zawiodłam... — przerwał mi.
— Więc... Mikane, będziesz miała okazję przemyśleć swoje zachowanie — powiedział chłodno. — Rozmawiałem już z Williamem i wszystko mu przekazałem i powiedział, że wyraża zgodę, abym wymierzył według siebie, zasłużoną karę, ale... — spojrzał na mnie, unosząc brew — Jestem człowiekiem sprawiedliwym i dam ci szansę wyjaśnienia.
Przełknęłam ślinę, starając się zebrać myśli.
— Wujku, to... To była tylko mała impreza, nic takiego. Wszyscy się bawiliśmy, bez alkoholu i używek, nie zrobiliśmy nic złego, słowo honoru. Przecież jestem już dorosła, mogę czasem... — próbowałam wyjaśnić, ale jego chłodne spojrzenie przycisnęło mnie do muru.
— Dorosła? Ty masz szesnaście lat dziecko. Poza tym Dorośli podejmują odpowiedzialne decyzje. A twoje zachowanie nie świadczyło o dojrzałości — odpowiedział spokojnie. — William chciałby, żebyś na jakiś czas miała ograniczony dostęp do telefonu, więc go odrazu zarekwiruje. Ale, zgodnie z jego życzeniem, już wymyśliłem dla ciebie karę i uwierz mi, odechce ci się rozrabiania.
Chciałam zaprotestować, ale widząc jego surowe spojrzenie, tylko przygryzłam wargę i wyciągnęłam telefon, oddając mu go.
Zamilkł na moment, a ja nie mogłam już dłużej ukrywać emocji.
— To jest nie sprawiedliwe! Cała reszta też była na tej imprezie, nie tylko ja. Dlaczego tylko ja mam ponosić konsekwencje? — wyrzuciłam z siebie, czując, że łzy gniewu zaczynają napływać mi do oczu.
Wuj Quang uważnie obserwował moją reakcję, jego wzrok złagodniał, ale nie na długo.
— Spokojnie, inni już dostają naganę od swoich wychowawców, ty masz to szczęście, że masz mnie, więc mogę cię ukarać osobiście. Poza tym rodzice twoich kumpli zostaną poinformowani, o złamaniu zasad. To bez myślne robić imprezę, zwłaszcza, że jutro miała być dyskoteka na którą cała wasza paczka już nie pójdzie. Rozumiem, czasem wydaje ci się, że możesz robić, co chcesz. Ale dopóki nie nauczysz się, że są zasady, które musisz przestrzegać, nigdy nie będziesz traktowana jak sobie tego życzysz— powiedział spokojnie, choć w jego głosie słychać było nutę troski, której wcześniej nie dostrzegałam.
— A zasady nie są po to, aby je łamać?
— Mikane, na twoim miejscu bym siedział cicho— wykazał na mnie paluchem, abym spokorniała— A teraz proszę Cię, abyś położyła się na łóżku przy prawej krawędzi i zdjęła spodnie pod pośladki.
— Co? Ale... Nie możesz...— spłynęły mi pierwsze łzy.
Quang stał tuż obok mnie, jego twarz była napięta i bez uczuć, a oczy błyszczały nieprzeniknionym chłodem. Serce waliło mi jak oszalałe, czując narastające napięcie w powietrzu. W jednej chwili przerwał ciszę surowym, nieznoszącym sprzeciwu tonem, nakazując mi podejść do tego łóżka. Drżąc, zrobiłam krok do przodu i położyłam się jak mi kazał.
— Przypomnij mi ile masz lat?
— No przecież szesnaście... Mówiłeś sam przed chwilą...
— I tyle razy dostaniesz. Spokojnie nie użyje całej siły.
— Też mi pocieszenie...
Usłyszałam, jak wyciąga pasek — ten dźwięk wypełnił pokój, przyprawiając mnie o dreszcz. Nagle poczułem pierwsze uderzenie na pośladkach — ostry, przeszywający ból rozlał się po ciele. Zacisnąłem zęby, gdy pasek opadł po raz drugi, trzeci... Każde kolejne uderzenie było bardziej zdecydowane, precyzyjne, wyliczone. Czułam, jak skóra zaczyna piec, a łzy cisną się do oczu. Trwałam w tej pozycji, licząc w myślach do szesnastu, starając się nie krzyczeć, mimo że każdy cios przeszywał mnie na wskroś. Na koniec nie wytrzymałam i zaczęłam na głos płakać.
— Koniec, Mikane. Tak jak powiedziałem tylko szesnaście— wciągnął mi spodnie na tyłek— Co ty taka spięta ? Tak źle ?
— Ale miało nie być tak mocno...— wyjęczałam— Boli... *chlip chlip, pociągnięcie nosem*
— I nie było, drogie dziecko. Twoi bracia czasami gorzej dostawali— poinformował mnie.
Po wszystkim czułam, jak całe ciało drży ze zmęczenia i emocji. Quang stał naprzeciwko mnie, z spokojnym wyrazem twarzy. Wziął głęboki oddech i powiedział tonem, który nie dopuszczał sprzeciwu:
— Zostaniesz tutaj na noc, pewnie Aurora też nie ma teraz lekko z kuzynem— przykrył mnie swoją kołdrą — Mam jeszcze patrol po hotelu. Wrócę nad ranem i mam nadzieję, że zastanę cię tutaj, śpiącą, a nie wymyślającą kolejny wybryk.
Spojrzałam na niego i przytaknęłam głową. Czułam zażenowanie sobą, że dałam się namówić starszym kolegom, a teraz muszę znosić wuja przez resztę wycieczki w jednym pokoju. Quang zbliżył się do drzwi, po czym odwrócił się na chwilę, jakby chciał coś dodać.
— Mikane, mam nadzieję, że to była dla ciebie lekcja. Tak naprawdę, mogłem być chujem za jakiego mnie masz i zlać na kwaśne jabłko. Znaj moją łaskę. Pomyśl o tym.
— Już wstaje ci bić pokłony...
— Pyskujesz, czyli nie było tak źle— uśmiechnął się— Spróbuj zasnąć, dobranoc Mikane.
— Dobranoc...
Z tymi słowami wyszedł, zamykając drzwi. Cisza, która zapadła po jego wyjściu, była wręcz ogłuszająca. Leżałam na łóżku, patrząc w sufit, próbując poukładać sobie w głowie co będę musiała powiedzieć Williamowi, jak jutro zadzwoni lub jak wrócę do domu. Niby miałam jeszcze dwa dni wycieczki, ale to wcale nie sprawiało, że było mi lżej.

CZYTASZ
DIADEM
FantasyOto historia piętnastoletniej dziewczyny, której życie zmieniło się w jednej chwili. Pewnego dnia straciła rodziców, lecz wkrótce odkryła, że nie byli oni tymi, za kogo się podawali. Czy jednak można ich za to winić? Zmusiło ją to do całkowitej zmia...