Obudził mnie krzyk dochodzący z dołu. Moja matka ponownie kłóciła się z swoim pięćdziesiątym ósmym fagasem. Z tego co oszacowałam za jakieś dwadzieścia minut powinnam zobaczyć jego fruwające ubrania na podjeździe - i tak też się stało - wraz z ubraniami na ulicy wylądował Lucas (chłopak mojej mamy). Obserwowałam wszystko z okna i w pewnym momencie zaczęło mi się go robić na prawdę żal, tak szczerze mówiąc to go lubiłam, był nawet ciekawym człowiekiem. Co najgorsze kochał mamę, a ona traktowała go jak zabawkę. Gdy tylko mój niedoszły ojczym zniknął z mojego pola widzenia, ostatni raz patrząc w moje okno, odwróciłam się na pięcie i ponownie wylądowałam w pierzynach. Nie chciałam schodzić na dół, ponieważ wiedziała, że to samobójstwo. Moja mama była jak huragan Katrina - nieobliczalna. Z początku usłyszałam parę trzasków - pewnie coś tłukła - i epitetów, które były bardzo często używane w naszym domu, gdy mama z kimś zerwała.
Obudziłam się o dziewiątej jednak z łóżka podniosłam się punkt jedenasta trzydzieści. Zarzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam do kuchni. Na dole nikogo nie było więc mogłam sobie spokojnie robić to co chciała, bez zbędnych pytań i docinek ze strony mojej mamy. Nie miałam zbytnio ochoty na śniadanie, więc wzięłam tylko grejpfruta i ponownie skierowałam się na piętro. Przez parę sekund przez moją głowę przeszła mi myśl na temat mojego dzisiejszego ubioru na imprezę urodzinową u "samego wielkiego i wspaniałego Harry'ego Stylesa". Był jednym z bardziej popularnych chłopaków w szkole, wraz ze swoimi kolegami uważał się za króla tego miasta, a może nawet całego świata. Ja również nie byłam jedną z tych grzecznych i szarych myszek. Zawsze miałam swoje zdanie na każdy temat i nie bałam się mówić prawdy choćby nie wiadomo jaka by była okropna. Wszyscy mnie bardzo dobrze znali mimo tego, że nie należałam do grupki pustych lalek, którymi zabawiali się Styles, Horan, Tomlinson, Payne i Malik.
Przerwałam szybko swoje rozmyślania, gdy tylko weszłam do pokoju i zabrałam się za odrabianie lekcji na poniedziałek. Wolałam to zrobić dziś, niż męczyć się jutro wraz z niedospaną nocą i kacem.
***
Było około godziny do imprezy, więc byłam już właściwie po moich wszystkich "rytuałach" upiększających. Miałam idealnie dopracowany make-up, włosy przygotowane przez lokówkę oraz pomalowane paznokcie na czarny kolor, tak aby pasowały do koloru mojego stroju. Założyłam na koniec czarny przylegający kombinezon, który odkrywał dużą część mojego ciała, a na niego nałożyłam czarną przezroczystą bluzkę oraz narzuciłam ramoneskę, dobrałam srebrną biżuterię i kopertówkę. Włożyłam do mojej torebki najpotrzebniejsze rzeczy i dwadzieścia minut przed rozpoczęciem imprezy wyszłam z domu informując mamę, że mogę nie wrócić dzisiejszej nocy. Gdy dotarłam zapłaciłam za taksówkę i szybko z niej wyszłam. Muzyka dudniła już w samochodzie, więc spodziewałam się na prawdę dobrej imprezy. W końcu to impreza w domu Stylesa! Weszłam do domu i na początku próbowałam w tym tłumie ludzi odnaleźć Harry'ego. Był w ogrodzie wraz ze swoją paczką.
- Hej Styles. Fajna impreza. - powiedziałam przekrzykując muzykę, a następnie powitałam wszystkich po kolei. Znali mnie bardzo dobrze więc nie musiałam dużo tłumaczyć.
- Hej - odpowiedział - Bardzo ładnie wyglądasz - uśmiechnął się krzywo i spojrzał na mnie swoim przepełnionym pożądania wzrokiem.
- Dzięki - udałam, że tego nie zauważyłam. - Wszystkiego najlepszego Harry - pocałowałam go delikatnie w policzek i wręczyłam prezent.
- Dzięki - na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Już miałam odchodzić od ich grupki, jednak poczułam jak ktoś złapał mnie za ramię.
- Zatańczysz? - przede mną stał farbowany blondyn i wbijał wzrok w moje niewinne ciało w podobny sposób jak Styles. Przytaknęłam i skierowaliśmy się w stronę parkietu.
Zaczęliśmy tańczyć kompletnie zwracając się w muzyce. Uwodziłam go swoimi niewinnymi ruchami, a on z minuty na minutę coraz bardziej pragnął zdjąć ze mnie tą kusą sukienkę. Kochałam bawić się chłopakami, kochałam ich owijać sobie wokół palca i traktować ich jak zabawkę.
- Jesteś bardzo podniecająca Kate. - wyszeptał mi do ucha. - zdajesz sobie sprawę jak mocno na mnie działasz.
Zaśmiałam się w duchu, a do chłopaka tylko się tajemniczo uśmiechnęłam. Nagle piosenka zakończyła się, a ja jak gdyby nigdy nic odeszłam od niego, zostawiając samego na parkiecie.
- Gdzie ty do kurwy nędzy idziesz? - zapytał się mnie blondyn gdy tylko do mnie doszedł
- Po drinka - odpowiedziałam normalnie, jednak w moim głosie można było wyczuć nutkę zwycięstwa.
- Po kurwa drinka. - odpowiedział oburzony i odszedł. Nie rozumiem był wkurzony i odpuścił.
Podeszłam do stolika z alkoholem i wypiłam z początku kilka czystych kieliszków wódki, a później zrobiłam sobie jakiegoś słabego drinka.
Spotkałam tam również Harry'ego, który gdy tylko mnie zobaczył podszedł do mnie i złapał mnie za biodra.
- Harry puść mnie - powiedziałam spokojnie wyplątując się z jego uścisku.
- Jesteś moim prezentem urodzinowym skarbie - wyszeptał, był już mocno pijany.
- Nie jestem i byłam i nie będę prezentem urodzinowym. - jednak złapał mnie tak mocno w tali, że tym razem nie miałam na tyle sił aby się wyrwać.
- Puść mnie idioto! - mój ton lekko się podwyższył jednak nie chciałam robić afery, w końcu byłam u niego w domu na jego imprezie urodzinowej.- Ej Styles weź sobie odpuść, nie widzisz, że dziewczyna nie chcę z tobą... rozmawiać - usłyszałam głos za swoimi plecami, Harry natychmiast wypuścił mnie ze swojego uścisku, a ja odwróciłam się w stronę tajemniczego chłopaka. To był Niall. - chłopaki Cię szukali. - po jego słowach Harry ulotnił się z naszego towarzystwa i prawdopodobnie poszedł do swojej ekipy.
- Dzięki, uratowałeś mi tyłek - wydukałam w stronę blondyna. Nie umiem dziękować i dobrze o tym wiem.
- Chodź do ogrodu - zaproponował mi i bez mojej odpowiedzi (nie żebym się nie zgadzała) pociągnął mnie za rękę i zaprowadził prosto na ogrodowy balkon
Spojrzał mi przelotnie w oczy, a potem przycisnął mnie od ściany. Nie miałam drogi ucieczki. Czułam jego oddech na moim ramieniu, jednak mi to odpowiadało. Złączył moje usta ze swoimi w pocałunku, z każdą chwilą schodził niżej z początku po linii żuchwy, później obdarowywał moją skórę na szyi delikatnymi muśnięciami. Jego ręce zsunęły się na moje biodra, a później powędrowały w stronę moich pośladków.
- yhm.. - usłyszałam czyjś głos. Szybko oderwałam się od blondyna i spojrzałam się na osobę, która nam przeszkodziła - sory, że wam przeszkadzam ale Harry kazał wszystkim przyjść do salonu. - powiedział speszony Liam.
Nie zwracając uwagi na Nialla ruszyłam w stronę salonu gdzie wszyscy już się zgromadzili.
1011 słów
Jak wam się podoba?
Czytasz - głosuj/komentuj