Punkt piąta usiadłam na ławce w parku, w umówionym miejscu, a chwilę później obok mnie pojawił się Jack. Przelotnie się na niego spojrzałam, a później wbiłam wzrok w nicość, którą był tym razem park. Zrobiłam głęboki wdech, próbując poukładać sobie w głowię jakieś sensowne zdania. Jednak nic mi nie wychodziło.
- Pamiętasz coś z poprzedniej nocy? - to pytanie nurtowało mnie cały dzisiejszy dzień.
- Niespecjalnie - odpowiedział chwilę później - pamiętam jak byliśmy w klubie dalej film mi się urywa.
- Ja jeszcze pamiętam jak wracaliśmy. - powiedziałam po czym skierowałam wzrok na moje dłonie.
- Mam jedno pytanie. - powiedział a ja nakazałam mu mówić - Dlaczego wczoraj w klubie ze mną kręciłaś, skoro zachowałem się jak dupek. A poza tym ty jesteś do cholery laską Horan'a. Co ty wyprawiasz dziewczyno?
- Nie jestem laską Horana. Nie jest niczyją własnością. Tak właściwie to nie wiem dlaczego tak się stało, byłam pijana, a ty byłeś pod ręką. Samo tak wyszło. - opuściłam głowę w dół i nic nie mówiłam.
- Żadna laska jeszcze nie zrobiłam nic takiego w stosunku do Horan'a. Na twoim miejscu zmieniłbym już szkołę. - wyciągnął paczkę papierosów z kieszeni bluzy - Chcesz? - przytaknęłam i po chwili trzymałam w ręku jednego marlboro.
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam się po paru minutach ciszy, która panowała między naszą dwójką. Zauważyłam jak chłopak mocniej się zaciąga, podniósi głowę do góry i wypuszcza dym prosto do nieba.
- Bo wiedziałem, że jesteś laską Horan'a. Musiałem się zemścić na nim, a wiedziałem, że jeżeli zrobię coś takiego będzie wyjątkowo rozpieprzony. Inaczej nigdy bym się nie pozbył tego całego bagna z głowy. Przepraszam. - powiedział co chwilę zaciągając się papierosem, aż w końcu go wypalił, rzucił na ziemię i wyciągnął następnego.
- Ale jak to musiałeś się zemścić? - zapytałam, ponieważ kompletnie nie miałam pojęcia o czym do mnie mówi.
- Kiedyś byliśmy kumplami, ja i Horan. Miałem dziewczynę. Pamiętasz Abigail? - przytaknęłam. Bardzo dobrze ją pamiętam, w tamtym roku przepisała się do innej szkoły. - Horan podczas imprezy był pijany i zaciągnął ją do łóżka mimo tego, że ona tego nie chciała. Nie mam co owijać w bawełnę, ten dupek ją zgwałcił. A ona mnie rzuciła, ponieważ nie chciała być z kimś kto ma takich znajomych. - zrobiło mi się go żal. Nic nie cofnie tego, że on też zachował się jak dupek, ale jest mi go na prawdę żal. Stracił dziewczynę przez swoich najlepszych kupli i do tego w tak perfidny sposób. Ja nic nie pamiętam z tamtej nieszczęsnej nocy, natomiast ona wie o wszystkim co się tam stało - okropne.
- Nie wiedziałam, że to takie popieprzone. - odparłam - współczuję Abi, wiem jak to jest. - gdy tylko wypowiedziałam ostatnie słowo poczułam jakby moje serce zaczynało pękać. Wstałam z ławki opuszczając chłopaka i z kamienną twarzą skierowałam się prosto przed siebie.
- Kate! - usłyszałam za sobą nawoływania - Zaczekaj! - nie reagowałam po prostu szłam przed siebie nie zważając na prośby chłopaka. Zatrzymało mnie dopiero porządne szarpnięcie za rękę. Odwróciłam się w stronę Jack'a, jednak nie mogłam go dokładnie zobaczyć, ponieważ łzy rozmywały mi obraz. - Przepraszam ja na prawdę nie chciałem tego wszystkiego.
- Co wy myślicie, że jesteśmy zabawkami, ja i inne dziewczyny. Myślisz, że można sobie nami pomiatać, rzucać w kąt jak jakimiś laleczkami. Jesteście popieprzeni. Ty oraz cała hołota. Znacie coś takiego jak empatia, bo ja sądzę, że macie to szczerze w dupie. Zraniliście mnie i Abigail przez swoje głupie wojny i to nie boli tak bardzo jak rozstanie z dziewczyną. To jest o wiele gorszę, to piekło. Prowadźcie sobie wasze wojny, ale zróbcie to tak abyście cierpieli tylko wy, ponieważ dziewczyny to nie worek treningowy. - wykrzyczałam to prosto w twarz chłopakowi, który nawet nie zdążył nic powiedzieć. Odwróciłam się na pięcie i odeszłam prosto do mojego domu. Łzy lały mi się strumieniami z oczu, nawet nie potrafiłam ich zatrzymać tak jak to zazwyczaj robiłam. W połowie drogi usiadłam na chodniku i zaczęłam płakać tak mocno jak nigdy dotąd, cierpienie rozsadzało każdą komórkę mojego ciała, jakby coś we mnie eksplodowało.
- Wszystko dobrze? - zapytała się młoda kobieta, która właśnie przechodziła.
- Tak, niech się pani nie martwi. - odpowiedziałam wymuszając na sobie uśmiech.
- Pamiętaj, że z każdym dniem będzie lepiej niezależnie od tego jak źle jest teraz. - odpowiedziała, a ja tylko podziękowałam. Kobieta zniknęłam. Wstałam z chodnika i dokończyłam swoją podróż w kierunku domu. Po pięciu minutach pojawiłam się w drzwiach, upewniłam się, że moja mama jeszcze nie wróciła z pracy, a następnie otworzyłam drzwi kluczem i poszłam prosto do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i ponownie wybuchłam płaczem, ale tym razem tłumiłam go poduszką tak aby słyszeć kiedy mama otwiera drzwi na dole.
Chciałam dodać jeszcze dziś taki "bonusowy" rozdział.
Jak się podoba?