Odłożyłam telefon obok swojej nogi a chwilę później czyjaś dłoń nacisnęła na moją buzię i pociągnęła mnie do tyłu. Próbowałam się wydostać lecz to było wręcz niemożliwe, napastnik był co najmniej wyższy o głowę i miał bardzo silne ręce, które przytrzymywały całe moje ciało. Facet szybko przycisnął mnie do ściany, a ja zobaczyłam jego twarz, która wcześniej była zasłonięta kapturem i bandaną. Widziałam tego kolesia na imprezie u Stylesa, przystawiał się do mnie ale go spławiłam. To Jack Gilinsky.
...
Stałam tak przyparta do ściany i nie okazywałam jakichkolwiek emocji mojemu napastnikowi, a on patrzył na mnie z podnieceniem. Byłam jak mur co go jeszcze bardziej nakręcało, ponieważ chciał mnie doprowadzić do płaczu.
- Czy tego chcesz czy nie chcesz będziesz wykrzykiwała moje imię kochanie - wyszeptał mi do ucha a następnie przygryzł delikatnie płatek mojego ucha. Zaśmiałam się pod nosem, ale tak szybko i delikatnie żeby tego nie zauważył, jednak menda wszystko widzi. - nie bądź taka pewna siebie suko. - oderwałam w policzek i syknęłam z bólu, jednak nadal wpatrywałam się w chłopaka swoim obojętnym wzrokiem.
- Gilinsky co ty mi możesz kurwa zrobić - wyszeptałam i ponownie oberwałam w policzek - nie jestem twoją pieprzoną zabawką - teraz w lewy z podwojoną siłą. Ból trochę mnie przymroczył i straciłam siłę opadając lekko na jego ramiona, jednak nadal starałam się trzymać jak najmocniej potrafiłam.
- Teraz jesteś moja. - chwycił mnie mocniej pod ramiona i pociągnął w jakimś nieokreślonym kierunku, nie byłam pewna gdzie ponieważ moja twarz tak piekła, że nie mogłam się skupić na niczym innym. Jęknęłam tylko parę razy i po paru sekundach wylądowałam w samochodzie Jacka. Chłopak gdy tylko wsiadł wyciągnął butelkę wody ze schowka i wcisnął mi ją do ręki. - pij to.
- Co to jest? - wydukałam.
- Woda. - brunet złapał mnie za włosy i pociągnął je do dołu. Kazał mi otworzyć buzię, a ja tak zrobiłam następnie wlał mi ciecz do gardła. Okazało się, że rzeczywiście to była woda tylko dlaczego kazał mi ją pić, może...
***
Otworzyłam szybko oczy i skumałam, że jestem związana rękoma do nagłówka łóżka. Próbowałam jakoś się wyszarpać, ale to był na nic, supeł był bardzo mocno przywiązany. Najgorsze jest to, że mój wczorajszy wieczór to enigma, pamiętam jedynie samochód Gilinskiego dalsza część to tylko moje insynuacje, które powstały w ciągu ostatnich paru minut. Byłam naga więc wszystkie moje przypuszczenia dotyczące wczorajszego wieczoru były wręcz pewne.
- Gilinsky - krzyknęłam na cały głos z nadzieją, że ktokolwiek się zjawi i mnie uratuje.
Po paru sekundach w drzwiach stanął brunet, który podszedł i z szelmowskim uśmiechem na ustach zaczął mi się przyglądać. Ściągnął satynową kołdrę z mojego nagłego ciała, a ja czułam się jak najgorsza dziwka na świecie. Nie mogłam nic zrobić, a on wpatrywał się we mnie jak w jakiś niesamowity cud.
- Kurwa rozwiąż mnie. - jęknęłam, a w moim gardle pojawiła się gula, myślalam, że zaraz się rozplacze. - Proszę Cię - na moim policzku pojawiła się pierwsza pojedyncza łza. - Jeszcze Ci jest mało, nie wystarczy, że przez Ciebie poczułam się jak dziwka.
Jack nic nie odpowiedział, przez chwilę stał i się na mnie patrzył ze swoimi kutasowatym uśmieszkiem. Jednak w końcu mnie rozwiązał i sobie wyszedł.
Nie miałam zamiaru go wyzywać czy bić nie miałam na to siły, po prostu ubrałam się jak najszybciej mogłam i wybiegłam z jego mieszkania.
Gdy wyszłam na ulice dokładnie wiedziałam gdzie się znajduję, byłam na osiedlu, które było oddalone od mojego domu o jakieś pół godziny drogi pieszo. Jednak nie mogłam wrócić do matki - za dużo pytań za mało zdrowego rozumu. Stwierdziłam, że pójdę do domu Styles, mam wielką nadzieję, że kogoś tam zastanę w innym przypadku będę się włuczyć po mieście bez celu. Może Styles nie był najwłaściwszą osobą do zwierzania się, ale chyba tylko jemu w miarę ufałam, gdy nie pił był nawet spoko gościem.
Zapukałam do jego drzwi i po chwili usłyszałam jak ktoś je otwiera, przede mną stał loczek, który gdy tylko na mnie spojrzał odsunął się od drzwi aby zrobić mi miejsce.
- Wchodź - odpowiedział szybko.
Tak też zrobiłam, weszłam do środka, zdjęłam buty i szybko poszłam do salonu gdzie usiadłam na kanapie. Schowałam twarz w dłonie i tak siedziałam dopóki nie poczułam jak ktoś obok mnie siada.
- Co się stało? - zapytał się mnie spokojnie chlopak, a ja ni stąd ni zowąd wybuchłam płaczem. - Powiesz mi cokolwiek, czy będziesz tak beczeć?
Odsłoniłam swoje posiniaczone nadgarstki i podstawiłam je chłopakowi pod sam nos. Obejrzał je szybko po czym skierował na mnie pytające spojrzenie, które wręcz blagało o wytłumaczenie.
- To Gilinsky. Wczoraj zabrał mnie siłą z parku. - zeczęłam, a Harry podniósł się z kanapy i zaczął chodzić w tą i nazad po salonie - Kazał mi coś wypić... a potem nic nie pamiętam. Obudziłam się naga i przywiązana do nagłówka... On... On mnie rozwiązał... i uciekłam.
Harry wyciągnął telefon z kieszeni i szybko wstukał czyjś numer telefonu.
- Hallo... Kurwa Horan to nieważne oddam Ci ten hajs... Przyjedź tu... Nie gadaj dlaczego tylko szybko... nie chcesz wiedzieć co się kurwa stało... Chodzi o Kate... Okay.
- Dlaczego akurat musiałeś dzwonić po Nialla?
- On się do tego po prostu najlepiej nadaje.
Po paru minutach w domu Hazzy pojawiła się całą paczka chłopaków.
- Co się stało?! - jako pierwszy powiedział Niall.
- Kate pokaż mu nadgarstki. - poprosił mnie Harry, a ja szybko wykonałam jego polecenie. Blondyn szybko do mnie podszedł i złapał za ręce aby je obejrzeć.
- O co chodzi? Kto to zrobił? - zapytał Niall prawie krzycząc w moją i Harry'ego stronę.
- Gilinsky ja zaciągnął do samochodu. Chyba dał jej pigułkę gwałtu, bo powiedziała, że nic nie pamięta. - loczek mówił za mnie bo ja nie byłam w stanie. - powiedziała, że obudziła się przywiązana od łóżka stąd te ślady i sińce.
- Zayn, Lou pojedziecie ze mną. Harry zostań z Kate. Ty Liam pojedź do niej do domu zabierz jakieś ubrania i ją spakuj, Kate pomieszka u nas parę dni. - zarządził, a wszyscy bez kłótni rozeszli się w swoją stronę, ja natomiast pozostałam z Stylesem.