#02

211 24 1
                                    

Piąty dzień z rzędu w moim życiu wyglądał tak samo. Praca, szkoła aktorska, sen, lub staranie się o sen. Jedyne co było dobre to wygranie kastingu do roli Meg. Reszta to taka sama monotonia, przez duże „m". Czuję się jakby ktoś pozostawił mnie napowtarzaniu w odtwarzaczu.

Rzuciłam się na łóżko, odgarnęłam niesforne włosy, które dostały się do mojej buzi i leżałam tak przez najbliższe parę chwil. Jedyne słowo, które mnie teraz opisuje to zdecydowanie - ofiara losu. Co poradzę na to, iż w moim życiu nigdy nie było cukierkowo. Podobno po każdym upadku powinno się, podnieść i iść dalej, ale ja jak na razie się czołgam po mojej żałosnej ścieżce życiowej.

Gdy wszyscy ludzie opuścili moje pole widzenia, ponownie zaczęłam w spokoju egzystować swoją samotność.

...

Szybko zerwałam się z łóżka i zaczęłam w biegu przygotowywać się do pracy. Pół godziny później wybiegłam z domu, na szczęście nie musiałam go zamykać, bo w środku była Kelly. Przejechałam dwie stacje metra i znalazłam się przed sklepem muzycznym, w którym pracowałam. Przywitałam się w Mattem, moim kolegą z pracy i szybko skierowałam się na zaplecze, aby założyć swój uniform.

Super.Zawsze chciałam tak zacząć dzień. Nie dojść, że zaspałam to jeszcze wywalili mnie z roboty. To jak możemy dopisać do mojej listy porażek „nieudolne usiłowanie przepracowania roku w jednej firmie" - zdecydowanie zadanie zaliczone panno Rushell.

Wyszłam ze sklepu jak najszybciej się dało i od razu skierowałam się w stronę centrum, aby kupić sobie jakieś śniadanie i kawę. Nie musiałam długo maszerować, ponieważ na tej samej ulicy znajdowały się co najmniej trzy fast food'y. Tak okolica nie była zbytnio oblegana przez Brytyjczyków, więc gdy weszłam do restauracji były dwie osoby. Zamówiłam sobie kanapkę i kawę, a następnie usiadłam do stolika, czekając na zrealizowanie zamówienia.

Przez chwilę myślałam, że to tylko głupie przywidzenia. Odwróciłam się raz, drugi, trzeci, ale on wciąż tam siedział. Powoli zaczynałam dostawać palpitacji serca i jednocześnie zalewała mnie złość. Miał na sobie kaptur i czarne okulary, ale nie trudno było go poznać. Niechętnie mieszał kawę w swojej filiżance i patrzył się w jej dno. Dostałam ataku serca, ciężko mi było racjonalnie myśleć, podczas gdy obok mnie siedział Niall. Także zakryłam głowę kapturem, aby on mnie nie zauważył. Jednak wiedziałam, że jego powód był całkiem inny, mnie nie zna nikt. A jego każdego dnia śledzą miliony osób, żyją jego życiem, i czekają na następne plotki i zdjęcia.

Czy żałuję, że się z nim rozstałam? Nie wiem, nie układało się nam, ale go kochałam... kocham. On mnie zdradził w ostatniej klasie tuż przed balem, więc nie czekając na oficjalne zakończenie,uciekłam do Anglii. Przeprowadziłam się do Londynu, gdzie przystąpiłam do szkoły aktorskiej. Poszliśmy oboje w swoje strony i nie mam tego za złe. Może czasem, gdy oglądam ich koncerty, lub słucham piosenek moje serce się ściska. Dokładnie pamiętam jak śpiewał tylko dla mnie, teraz słyszę jego głos w każdej rozgłośni. Szaleństwo.

To może trochę dziwne, ale przez parę chwil w mojej głowie szamotała się myśl, aby podejść do chłopaka. Byłam po prostu ciekawa, jak na mnie zareaguję, czy będzie zaskoczony, lub się ucieszy. Jednak sobie odpuściłam i tylko siedziałam odwrócona do niego plecami i przeglądałam Twittera.

Wstałam od stolika i skierowałam się w stronę bufetu, aby odstawić naczynia. W myślach modliłam się, aby blondyn nie podniósł wzroku do góry i na mnie nie spojrzał, jednak było to tak niemożliwe jak przeżycie Romea i Julii. Niestety nie widziałam jego wzroku przez okulary, ale gdy tylko stykeliśmy się spojrzeniami, wszystko jakby zamarło. Niall wypuścił filiżankę z rąk sprawiając, że cała jej zawartość wylała się na stolik i chwilę później uciekł z restauracji i usiadł na ławce na zewnątrz. To było dojść dziwne. Ale typowe dla niego, on zawsze omija temat, gdy coś mu nie pasuje.

Od początku byliśmy chorym związkiem, każdy miał swoje fobie i przyzwyczajenia. Można powiedzieć, że kierowała nami tylko głupia szczenięca miłość i litość. Nie potrafiłam go nigdy odrzucić mimo iż, starałam się to zrobić wiele razy. Dopiero gdy mnie zdradził miałam pretekst, aby definitywnie sobie odpuścić i zamknąć ten rozdział życia za sobą. Moja koszmarna rzeczywistość wróciła. Być może nie zagości w moim życiu długo, ale jestem jednego pewna w stu procentach. Namiesza.

-

Blondyn cały czas siedział na ławce, wzruszyłam tylko ramionami i bez słowa ruszyłam w stronę skrzyżowania, gdy znajdowała się stacja metra.

-Ej... Katy... zaczekaj - usłyszałam za sobą głos chłopaka, więc zwolniłam i odwróciłam się w jego stronę. - Dasz mi swój numer? - wyciągnął w moją stronę telefon, a ja zapisałam jakieś zmyślone cyferki. - Jest prawdziwy? - zaczęłam przygryzać policzki od środka i jęknęłam ciche „mhm". Nie mogłam nic zrobić kompletnie mnie zamroczyło, a głos utknął gdzieś głęboko w środku.

-Tak, to mój prawdziwy numer. - wyciągnęłam paczkę papierosów z kieszeni i szybko odpaliłam jednego, zaciągając się mocno trującym dymem.

- Nadal palisz?

-Jak widać - po mojej odpowiedzi nastała nieprzyjemna cisza, wpatrywałam się w swoje buty, któr nagle stały się wyjątkowo ciekawe i wypalałam do końca papierosa. Nie miałam pojęcia, dlaczego nadal z nim stałam. Może się stęskniłam. Chyba można się stęsknić za swoim dawnym przyjacielem i chłopakiem, to nie zbrodnia. - Ja już spadam. - rzuciłam peta na ziemię i przydeptałam podeszwą. - A czekaj jeszcze coś. - wyciągnęłam z torby markera i chwyciłam za rękę chłopaka i tam napisałam mój prawdziwy numer telefonu. A następnie szybko odeszłam znikając w podziemiach londyńskiego metra.


Czekasz na next - daj gwiazdkę


Heavy heart | N.HWhere stories live. Discover now