#06

183 15 4
                                    

Siedziałam na korytarzu szpitalnym, bez żadnych dobrych wieści, również i bez złych. Kompletna bezwładność, nikt nic nie wiedział, a każdy lekarz wychodzący z sali operacyjnej, mówił tylko jakieś szczątki informacji, z których nie dało się wywnioskować, więc tkwiliśmy w miejscu. Mijały minuty, godziny, tak ulotne i chwiejne w tamtych chwilach jak nigdy, przed szpitalem stały tłumy płaczących fanek, a cały personel i ochrona stawały na głowię, aby zapewnić nam bezpieczeństwo. Dziennikarze zlecieli się jak hieny i wykorzystując nieszczęście bawili się w najlepsze, zyskując nowe zdjęcia. Szlak mnie jasny trafiał słysząc następny dźwięk flash'a, więc nie zdradzając swojej tożsamości siedziałam z głową w kapturze parę siedzeń dalej, obgryzając paznokcie ze zdenerwowania i czekając na zakończenie operacji. 

- Masz kawę - powiedział do mnie lekko zmęczonym głosem Liam. Usiadł obok mnie i wpatrując się drzwi sali operacyjnej, brał łyk za łykiem kawy z automatu. - Niall był u Ciebie wczoraj? - zapytał chociaż dokładnie wiedział, że spotkaliśmy się, a raczej to on nalegał na rozmowę.

- Tak.

- Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale dlaczego tu przyjechałaś?

- Nie wiem, usłyszałam wiadomość i przyjechałam. Martwię się... wiesz gdybym wtedy jakoś go zatrzymała, nie wiem wpuściła do domu... może tego wszystkiego by nie było.

- To nie tylko twoja wina... - przerwał szybko, gdy na korytarzu pojawiła się kolejna pielęgniarka wybiegająca wprost z bloku. Próbował ją zatrzymać, zapytać się o cokolwiek, ale nie zdążył. - to przede wszystkim wina tego pajaca, gdyby nie te dragi. Dlaczego my tego nie zauważyliśmy? - spojrzał się na mnie, ale ja tylko wzruszyłam ramionami, nie wiedząc co mu odpowiedzieć. 

- Cholernie mi was brakuje, wiesz, Liam - powiedziałam szeptem.

- Chodź tu do mnie. - rozłożył szeroko ręce i zamknął mnie w mocnym, przyjacielskim uścisku. - wszystko będzie dobrze, Kate. - uśmiechnął się delikatnie w moją stronę, dając mi trochę otuchy.  

Na korytarzu wciąż pojawiały się nowe twarze, po paru godzinach pojawiła się także najbliższa rodzina Nialla, wszyscy siedzieli w grobowych nastrojach, czekając na choćby jedną wiadomość, bo jak na razie istniało tylko "operacja trwa muszą Państwo poczekać". Wiem, że to głupie, ale nie wybaczyłabym sobie gdyby umarł. Wszystko tylko nie śmierć. Co prawa nie jestem na nic przygotowana, nie umiem zrozumieć jego nałogu, miłości, każdego najmniejszego przestępstwa, ale śmierć nie wchodzi tutaj nawet w grę. Nie teraz, gdy ("o ironio") tak bardzo jest potrzebny na świecie. Jest młody, za młody, dlatego nawet chcę mówić o śmierci. 

Wyszłam ze szpitalnego korytarza, wprost na dwór, aby zaczerpnąć świeżego powietrza, nie ukrywam, że z zapłakaną i niewyspaną twarzą nie odróżniałam się niczym specjalnym od niektórych fanek stojących przed szpitalem tylko różnica jest taka, iż ja mogłam wejść do środka, a one tylko stały pod drzwiami. Usiadłam na schodach, biorąc parę głębszych wdechów i oczyszczając swój poszarpany umysł. Patrzyłam z boku, jak ludzie w pośpiechu wchodzą i wychodzą ze szpitala, widziałam ich zwyczajne, znudzone rutyną twarze, w tym momencie widziałam więcej niż zwykle, ciekawiły mnie nawet recepcjonistki, które siedziały w głównym holu. Wszystko tak jakbym było ulotne i krótkie, zwykłe i ponure, jednym słowem okropne. 

Nagle ktoś szturchnął mnie w ramię, odwróciłam się i ujrzałam jednego z ochroniarzy. 

- Operacja się skończyła - powiadomił mnie, a ja podniosłam się z ziemi i szybko zniknęłam za szpitalnymi drzwiami, wkraczając w zawiłe korytarze. Przemierzyłam cały szpital, aby dojść na OIOM, gdzie siedziała cała rodzina chłopaka.

- Co z nim? - spytałam siedzącego na pierwszym siedzeniu Liama.

- Jest w śpiączce farmakologicznej, lekarze mówili, że jego stan jest stabilny i muszą poczekać na wyniki, tylko tyle. 

- I tak jest dobrze.

- Tak właściwie to czekałem na Ciebie, ponieważ lekarz pozwolił na wizytę, ale krótką i stwierdziliśmy, że najlepszą osobą będziesz ty. - pchnął mnie niepewnie w stronę drzwi. 

Ubrałam się w odzież ochronną i delikatnie otworzyłam drzwi do jego sali, na samym środku, pośród różnych urządzeń, rurek, kroplówek, leżał on. Nie wyglądał najlepiej, był posiniaczony, całą lewą nogę miał zagipsowaną, a oczy podkrążone, jednak to wciąż był prawdziwy on. 

Usiadłam na krześle obok i złapałam jego lewą, wiotką dłoń w swoje ciepłe, małe dłonie. Przez dłuższą chwile nic nie mówiłam, wpatrywałam się tylko w jego puls serca ze spokojem. Wiedziałam, że jest żywy to najważniejsze, jednak niepokój i strach nie potrafił mnie opuścić, więc wciąż patrzyłam się na niego jakbym za chwilę miała go stracić.

- Po co to wszystko mi było? - wyszeptałam sama do siebie. - Wybaczam Ci, Niall. Tylko zostań tu, na zawsze i nigdy więcej nie bierz tego świństwa. - dotknęłam jego policzka delikatnie go gładząc - jedyne o co Cię teraz błagam to, abyś otworzył oczy...



Witam!

Pobijacie rekord?!

Jeżeli pod tym rozdziałem będzie maksymalnie dużo gwiazdek i kom wstawiam next'a jutro, jeśli nie trzeba będzie czekaaać...

Więc zachęcajcie znajomych, innych czytelników, wszystkich!!!

Heavy heart | N.HWhere stories live. Discover now