#13

193 14 0
                                    

Od ostatniego czasu trochę się zmieniło, trochę mu zaufałam, ale nadal nie mogę go kochać tak bezwarunkowo jak kiedyś. Jakieś obawy cały czas wiszą nad moją głową, cały czas stwarzają problemy. Bez niego czuję jakbym traciła zmysły, a gdy tylko jestem z nim kompletnie zapominam o rzeczywistości. Nie da się z tego wyjść to po prostu chorobliwa miłość, tak bardzo wpisana w mój umysł i krążąca w moim krwiobiegu, że nie można jej wyplewić. Jednak podstawową strukturą mojego ciała są pomyłki, to one tworzą mnie i to ona każą mi wybierać tak, a nie inaczej. Wciąż się waham, chciałabym dla niego być idealna, chciałabym cały czas czuć się tą jedyną. Leżeć na jego klatce piersiowej, wsłuchiwać się w rytm serca, myśleć o tym czy, gdy patrzy na mnie myśli o tylko mnie. To takie oczywiste, jednakże tak ciężkie i nierealne, że czasami się dziwię, jak to robiłam wcześniej. Czasem zastanawiam się jak to było kochać się beznamiętnie. Jak się czułam gdy leżałam obok jego ciała i czy wtedy myślałam o czymś innym poza nim. 

Każdy cal mojej skóry jest, jakby stworzony specjalnie dla niego. Dla jego dotyku, wzroku, miłości. Jednak dzieli mnie stalowa krata, czuję się trochę jak w klatce i chociaż wiem, że nikt nie będzie go kochał tak jak ja, to równocześnie nie umiem mu tego okazać, w jakiś sposób przekazać. 

Niall już spał, wpatrywałam się w jego spokojną twarz i nic innego nie robiłam, byłam zahipnotyzowana. Delikatnie objęłam jego dłoń swoją i wciąż patrzyłam.

- Niall... - odezwałam się po cichu - ... nawet nie wiesz jak cholernie mocno Cię kocham, jak Cię pragnę, jak bardzo chcę, aby wszystko było tak jak kiedyś.. ale... nie potrafię... nie umiem dać Ci tego co tych ode mnie chcesz. - odparłam i szybko wstałam z krzesła, puściłam jego rękę i opuściłam salę.

Ten gest nie znaczył, że się poddałam, on znaczył, że walczę, jeszcze nie wiem jak, ale walczę. Nie złożyłam broni, to nie w moim stylu, jednakowoż musiałam to powiedzieć choćby po to, aby samej sobie coś udowodnić. Może to, że jestem słaba psychicznie, fizycznie i w każdy inny sposób.

***

Nadszedł nowy dzień, witałam świt nieprzespaną nocą. Nie mogłam zasnąć mimo, iż leżałam w łóżku w domowym zaciszu. Wszystko było nie tak, nawet sufit nie był ten sam co wcześniej. Leżałam parę godzin w różnych pozycjach, przekręcając się z boku na bok, patrząc na widok za oknem lub sufit - nic mnie nie uspokajało. Rozumiem, że pustka może zabijać, ale czy może ranić? Czy jest w stanie być, aż tak perfidna, aby ranić, wyrywać ciało, łamać kości, ale nie zabić? Zdecydowanie tak.

Odebrałam dzwoniący telefon, było około godziny szóstej.

- Hallo - odpowiedziałam spokojnym niskim głosem do nieznajomego.

- Jak Cię obudziłem to bardzo przepraszam - odezwał się głos Harry'ego - ...ale jest niedobrze, bardzo niedobrze. Kate, ja już nie wiem co mam robić, przecież było dobrze, wychodził z tego, chodził na rehabilitację, na terapię, dbał o wszystko... a teraz wszystko się znów cholernie spieprzyło.

- Ale o co chodzi? - lekko oprzytomniałam, podniosłam się do pozycji siedzącej i oparłam o zagłówek.

- Około godziny temu zadzwoniła do mnie pielęgniarka, kazała mi przyjechać, powiedziała, że Niall jest w ciężkim stanie. W nocy wyrwał sobie wenflon z ręki i wyszedł do łazienki, popodcinał sobie żyły - uwierzcie mi nie tak łatwo usłyszeć Harry'ego, który płacze, jednak teraz mi się udało, był w rozsypce podobnie jak ja. - pozszywali mu to i teraz jest już okay, ale do nikogo się nie odzywa, nic nie mówi i każe, żebyś przyjechała. Szarpał się z lekarzem, trzeba był go przypiąć do łóżka. To jest okropne..

Z szybkością rakiety ubrałam się i dojechałam do szpitala, a następnie weszłam na jego odział. Na korytarzu było pusto, jedyną osobą, która się tam znajdywała był, siedzący przy ścianie, na krześle Harry. Cichym krokiem podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego ramieniu, podniósł głowę i zapłakanym wzrokiem spojrzał się na mnie, nie wiem co sobie myślał, był wściekły i zrozpaczony. Nie odezwałam się od niego, po prostu skierowałam się w stronę sali Nialla. Chwyciłam za klamkę, puściłam i tak jeszcze parę razy zanim odważyłam się otworzyć. Na samym środku dojść dużego białego pomieszczenia znajdowało się jego łóżko. Nic nie mówiłam, podeszłam tylko bliżej, a łzy same pojawiły się w moich oczach. Położyłam rękę na bandażu, a on odwrócił wzrok, patrzył się teraz na okno.

- Jak się czujesz? - może to głupie, ale nie umiałam nic innego wymyślić. Usłyszałam tylko ciszę więc odezwałam się jeszcze raz. - Niall, dlaczego?

- Bo... Cię kocham.. tak cholernie mi niedobrze z tym wszystkim... ze sławą, szufladkowaniem, bezsilnością

- Nawet nie wiesz jak bardzo mi jest z tym źle, jak bardzo bym chciała aby było jak dawniej...

- Ja nie jestem już tamtym Niallem - powiedział po dłuższej chwili milczenia.

- A ja nie jestem tamtą Kate - odpowiedziała - ale nadal Cię kocham tak mocno jak kiedyś.

- Co jeśli jeszcze raz Cię zranię? - zapytał sam siebie, ale również mnie, nie wiedziałam co odpowiedzieć, czy w ogóle się odezwać. - Nie chcę ryzykować, za dużo zaryzykowałem i dzięki temu straciłem.

- To powiesz mi co zamierzasz zrobić i dlaczego do jasnej cholery zawsze tak robisz?

- Jak?

- Właśnie tak jak teraz. Dlaczego uciekasz i zawsze zostawiasz mnie gdzieś z tyłu? Dlaczego od tak długiego czasu mimo iż staram się zapomnieć o wszystkim co złe ty mi to przypominasz?... - nastała chwila konsternacji, nikt nic nie mówił, nie patyczkowałam się już ze słowami, mówiłam to o czym myślałam. - Mam do Ciebie jeszcze jedno pytanie... Niall, ty mnie w ogóle kochasz?

- Jesteś jedyną osobą, którą kocham.

- W takim razie zastanów się czy mnie właśnie nie tracisz?




Już sama nie wiem jak ta historia się zakończy mam dylemat życiowy razy sto



Heavy heart | N.HWhere stories live. Discover now