#05

192 16 3
                                    

Od tygodnia nie wychodziła ze swoje nowego mieszkania, do którego przeprowadziłam się miesiąc temu. Właściwie cały czas leżałam w łóżku i wlewałam w siebie litry alkoholu, wciąż płacząc, albo po prostu patrząc się bez opamiętania w jeden punkt. Trochę majaczyłam, może nawet straciłam rozum i rachubę czasu leżąc tak ciągle w jednym miejscu. Parę razy dzwonił do mnie Harry, a setki Niall, w końcu wyłączyłam telefon i schowałam go w jednym z pudeł. Staczałam się coraz głębiej, głębiej i głębiej, aż wreszcie wszystko pękło. Jak kruche szkło, jak za dotknięciem magicznej różdżki, wreszcie już kompletnie nie miałam ochoty nawet na oddychanie. Nie odbierałam domofonu, listów, drzwi, robiłam wszystko, aby ludzie omijali mnie szerokim łukiem i wciąż piłam.

Mijał już drugi tydzień mojej społecznej nieobecności, specjalnie nikt się o mnie nie martwił, ponieważ nikt z moich bliskich nie mieszka w Londynie, w szkole też nikogo to nie obchodziło, dlatego osoba w tą czy w tamtą nie robiła większej różnicy. Leżałam w tej samej szarej pościeli z tą samą butelką czerwonego wina w ręku. Jednak ktoś od dwudziestu minut próbował się dobić do moich drzwi, dzwonił i pukał, jednak nie chciałam otwierać. Osoba była nadzwyczaj uparta, więc podniosłam się ospale i trochę chwiejnym krokiem podążyłam do drzwi. Odblokowałam zasuwy i lekko uchyliłam drzwi.

- Co ty tu robisz? - zapytałam, gdy tylko ujrzałam naprzeciwko siebie Nialla

- Jestem. - proste ciche słowo wybrzmiało z jego ust i staliśmy tak przez parę sekund w ciszy.

- Co w związku z tym?

- Chcę, drugiej szansy.

- Nie... Nie, Niall. - chciałam zamknąć drzwi, jednak on przytrzymał je ręką.

- Jedną - wyszeptał ze łzami w oczach.

- Jestem zmęczona tobą, pijana i cholernie zła - przymknęłam oczy i przetarłam łzy, który pojawiły się na moich policzkach. - Jesteś moim największym życiowym błędem i nie chcę do tego wracać. Nie będzie mi lepiej, ani z tobą, ani bez Ciebie. Zniszczyłeś mi wszystko, zniszczyłeś mnie, moją rodzinę, więc wracaj do swojego zespołu i żyj jak chcesz ale beze mnie. - ponownie starłam łzy - Byłam największą idiotką świata, że się w tobie zakochałam, ale wiedz jedno... że Ci wybaczyłam wszystko, tylko proszę Cię nie wracaj już tu więcej.

Zamknęłam drzwi i obsunęłam się po ich powłoce wprost na podłogę. Musiałam dojść do siebie, przemyśleć wszystko i poukładać sobie w głowię, ponieważ jedyne co teraz mnie wypełniało to dziwne niezidentyfikowane kawałki roztłuczonego szkła. Złapałam za butelkę z winem i rozbiłam ją o podłogę, powstała wielka bordowa plama, która niczym krew rozlewała się dalej i sączyła płynąc małym strumyczkiem po każdej szczelinie.

***

Wstałam następnego ranka około godziny dwunastej, wiem, że nie była to zbyt wczesna godzina, ale nie miałam ochoty na zrywanie się w łóżka wcześnie rano. Wyszłam z łóżka, zrobiłam skromne śniadanie i usiadłam przed telewizorem, który swoją drogą był najtańszą i najgorszą rzeczą jaką kiedykolwiek kupiłam. Nie wiedzieć czemu, ale pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam w telewizji były wiadomości. Zostawiłam, aby obejrzeć choćby na chwilę i dowiedzieć się co dzieję się na świecie.

"Dziś w nocy jeden z członków znanego brytyjskiego zespołu One Direction wpadł w poślizg i spowodował wypadek samochodowy na jednej z głównych ulic Londynu." - moje serce na tą wiadomość stanęło, a całe jedzenie, które zjadłam miałam ochotę zwrócić. - "Niall Horan trafił w ciężkim stanie do szpitala, lekarze walczą o jego życie, natomiast w drugim samochodzie zginęła jedna osoba, a pozostałe dwie trafiły do szpitala."

Dopadła mnie biała gorączka, przekopałam wszystkie pudła w celu znalezienia jednej, głupiej komórki. Dopiero w trzecim odnalazłam ją i szybko włączyłam, aby zadzwonić do Harry'ego.

- Hallo - powiedział głos zza słuchawki

- Halo. Harry, widziałam wiadomości. Co jest w Niallem, on żyje prawda?

- Na szczęście tak, ale nikt nie wiem co będzie dalej.

- W którym szpitalu on leży?

- Św.Anny *

- Okay, postaram się tam przyjechać jak najszybciej. - rozłączyłam się szybko i zaczęłam jak najszybciej przebierać w jakieś dresy. W ciągu pół godziny byłam gotowa do wyjścia z domu, zamknęłam mieszkanie i szybkim krokiem wyszłam na miasto.

Dojechanie do szpitala zajęło mi około czterdziestu minut. Szybko weszłam do środka, gdzie jak zwykle było tłoczno, przecisnęłam się przez wszystkie korytarze i korytarzyki, aby dostać się na OIOM, tak jak kazał mi Harry. Szłam z duszą na ramieniu, w każdej sekundzie zastanawiając się czy on jeszcze żyje, czy gdy wrócę do domu będę co miała zbierać i czy to wszystko się kiedyś wyprostuje. Nigdy nie jest łatwo się przygotować na najgorsze, to przychodzi ciężko, ale gdy już do tego dojdzie jeszcze ciężej jest się pozbierać i przygotować na jeszcze gorsze.




*nie sprawdzone info, nie wiem czy taki jest w LDN'ie

Heavy heart | N.HWhere stories live. Discover now