Za wszystkie błędy ortograficzne i stylistyczne przepraszam, rozdział pisałam kiedy się rozchorowałam. Dobrze że wydukałam te 879 słowa . Zapraszam do Czytania ;)
Czy ten dzień musiał akurat dzisiaj nastąpić.? Piątek, cholerny piątek, miałam iść do Cody'iego, robić wspólnie pracę na chemię. Bardzo tęskniłam za swoją partnerką, z nią zawsze złapałam wspólny temat, a teraz muszę na lekcji go niańczyć, mówić co i jak ma czego użyć. Siedząc na lekcji chemii próbowałam coś notować w zeszycie, bazgrałam różne rysunki ale Cody ciągle się na mnie gapił. Wyrwałam kawałek karteczki z zeszytu i mu napisałam:
"Jak nie przestaniesz się na mnie gapić, to możesz zapomnieć że dzisiaj przyjdę".
Podałam mu do ręki, by nauczyciel nie zauważył, przeczytał i nawet nie odpisał głupiego OKEJ. Moje oczy skierowały się na nauczyciela, przez resztę lekcji próbowałam się skupić na słowach i notowaniu w zeszycie. Po lekcji poszłam sobie na stołówkę, siedząc przy stole czekałam na Emme, nigdy ona się nie spóźniała. Rozmyślając i grzebiąc w sałatce, podszedł do mnie Josh.
- Hej Megan, mam wiadomość od Em - podał mi karteczkę - bardzo cie przeprasza, a teraz muszę iść na trening. Na razie.
- Cześć - próbowałam przełknąć.
Rozwinęłam karteczkę, zawsze mogłam rozpoznać charakter pisania Emmy.
"Przepraszam że się nie pojawiłam, ale miałam ważną sprawę do załatwienia. Wiem że miałam cie odwieźć do Cody'iego, jeszcze raz przepraszam. Twoja Emuś".
- Oj Emma, co tak ważnego było - zaczęłam mówić do siebie.
Odłożyłam tace i zarzuciłam torbę na ramię, po drodze wstąpiłam do biblioteki, by wypożyczyć potrzebne książki do pracy, bo ten tuman na pewno nie będzie nic miał.
Jadąc metrem jeszcze raz sprawdziłam czy wszystko mam, idąc w kierunku ulicy na której znajduje się jego dom, podziwiałam piękną okolice. Była to bogata dzielnica, nigdy jeszcze nie widziałam tak pięknych domów, ja tylko mieszkam w starym i już do odnowy domku po dziadkach . Kiedy dotarłam pod wskazany adres z karteczki, o mało moje oczy nie wyleciały. Dom był piękny, biały, duży, otoczony murem, zadzwoniłam do bramy, ochroniarz wpuścił mnie po dokładnym sprawdzeniu. Zbliżając się do frontowych drzwi zauważyłam samochód Emmy, akurat wychodziła, kiedy ruszyła schowałam się w krzakach, nawet nie zauważyła mnie. Odczekałam chwile i podeszłam do drzwi, nacisnęłam dzwonek, grzecznie stanęłam. Otworzyła mi mama Cody'iego.
- Witaj Megan - uśmiechnęła się - miło ciebie widzieć, zapraszam.
- Dziękuję, pani Rush - grzecznie weszłam, zdjęłam buty i poszłam do salonu.
- Zaraz zawołam Cody'iego.
- Proszę go nie wołać, pójdę na górę - wstałam - proszę mi tylko powiedzieć które to drzwi.
- Na samą górę, potem w lewo i na końcu drzwi z żółtym obrazkiem.
Wchodząc na górę po schodach przyglądałam się zdjęciom rodzinnym, z świąt, urodzin czy też jakimś innym uroczystościom. Stałam przed jego drzwiami, zapukać czy wejść od razu, kiedy podniosłam rękę, nagle drzwi się otworzyły. Cody stał bez bluzki, jego mięśnie były tak bardzo wyrzeźbione, a ja stałam jak wryta.
- Cz.. cześć – uśmiechnęłam się – mo..mogę wejść. ?
- Jasne wchodź – zaprosił mnie gestem.
Jego pokój był ogromny jak mój dom, ściany miał szare a meble śnieżno białe, torbę położyłam na krześle. Moja buzia cały czas się nie zamykała, kiedy wyszłam na balkon to moja szczeka już znajdowała się na samej podłodze, widok był nieziemski.
- Ziemia do Megan – machał mi przed oczami – żyjesz?
- A tak, tak – uśmiechnęłam się – przepraszam, zamyśliłam.
Poklepałam się po policzkach, musiałam się obudzić, był na prawdę bogaty, a ja byłam w jego pokoju, każda mogła by o tym pomarzyć.
- Mamy mało czasu, zaczynajmy- chwyciłam torbę i zaczęłam wyjmować książki.
- Dla siebie możemy mieć zawsze czas dzie.... .
Zaczęłam go popycha że wylądował na ścianie, zagroziłam mu palcem.
- Wiem co chciałeś powiedzieć, spróbuj jeszcze raz a cię ukatrupię.
Zrobiłam minę zadowolenia i odeszłam siadając na krześle, kazałam mu zacząć pisać. Rozkładałam książki, kiedy Cody się odezwał.
- Lubię takie zadziorne.
- Boże, czy ty widzisz i nie grzmisz – powiedziałam na głos.
Zaczął się śmiać, nie wiem kiedy ale ja też się dołączyłam, przy nim głupiej i zamiast robić zadanie zaczęliśmy wygłupialiśmy się.
~~~~~
Pisanie i szukanie informacji były wyczerpujące, od czasu zaglądała do nas mama Cody'iego przynosząc nam coś do picia i jedzenia. Chodząc po pokoju i czytając kolejne rozdziały rozmyślałam nad tym jak nam pójdzie, czy zawalimy czy nam się uda.
- Oj już przestań – usłyszałam walnięcie o stół – usiądź wreszcie.
Patrzyłam się na niego z strachem, co w niego wstąpiło.? Szybko zaczęłam zbierać książki, gdy szybko zostałam obrócona, teraz stałam w jego objęciach.
- Ccc...co ty robisz. ? – próbowałam wyjąkać jakieś słowa – puść mnie.
Szarpałam się z nim, próbowałam się wyswobodzić z jego objęć, on ciągle się patrzył w moje niebieskie oczy. Kiedy zbliżał się do mnie twarzą próbując mnie pocałować, ja nie wiem jakim cudem wyminęłam go, szybko chwyciłam książki oraz torbę i wybiegłam . O mało nie spadłam z schodów, chwyciłam buty i wybiegłam. Widziałam że Cody biegł za mną, starałam się oddalić jak najdalej od niego, kiedy byłam już poza zasięgiem jego wzroku, założyłam buty i dalej szłam. Cały czas szlochałam, łzy mi spływały po polikach. Nie mogłam uwierzyć że on chciał mnie pocałować, do domu wparowałam jak oszalała, rzuciłam się na łóżko.
- Mogłam tam nie iść – gadałam do siebie – co w nim jest takiego,że wszystkie na jego punkcie szaleją? Aaaaaa....
Wrzeszczałam jak oszalała, kiedy rozdzwonił się mój telefon, dzwonił on. Cholerny Cody, co on we mnie widzi, a co ja w nim.? Był szkolnym podrywaczem, ale leciał tylko na plastiki, a ja biedna, skromna myszka , co mogła bym mu zaoferować.?
___________________________________________________
Dziękuję za Wszystko, zachęcam do komentowania i głosowania. Gorąco polecajcie mnie.
Data Publikacji: 27.09.2015
CZYTASZ
Po prostu Miłość [Book One] ✔
Teen FictionOn przystojny chłopak nie brak mu nic, Ona drobna i krucha, szara myszka. Rodzina dba o nich za wszelką cenę, bezpieczeństwo jest piorytetem. Ich dłonie się splatają, a ich wzrok się spotyka. Iskrzy między nimi. Kiedy ich życie obraca się o 360° zac...