Part 1

11.7K 532 46
                                    

Wbiegłam jak najszybciej po schodach do domu, chciałam zapomnieć co się wydarzyło. Wzięłam długą kąpiel, chciałam zmyć ten brud z siebie, który pozostawił ten faceta. Leżąc w wannie rozmyślałam nad tą sytuacją, gdybym zabrała się z dziewczynami to była bym wcześniej w domu, a nie w objęciach oblecha. Szybko wyszłam z wanny, ubrałam piżamę i poszłam do swojego pokoju, nie chciało mi się nawet jeść, gdyż przychodziła mi na myśl ta sytuacja. Muszę o tym zapomnieć, a szczególnie podziękować jemu, Cody'iemu za uratowanie życia. Leżąc na łóżku, ciągle się przyglądałam jego marynarce, podeszłam do krzesała i wzięłam ją. Pachniała mocno wodą kolońską, trzymając ją wiedziałam że on, szkolny przystojniacha, kapitan drużyny nie będzie chciał takiej biedaczki. Wtulając się w poduszkę, pomyślałam o Emmie, ona nie może się dowiedzieć o tej sytuacji, choć jesteśmy przyjaciółkami od przedszkola. Moje powieki stawały się coraz cięższe, zakryłam się kołdrą i usnęłam.

Poniedziałek, najgorszy dzień tygodnia, rozpoczął się całkiem dobrze, cieszyliśmy się wszyscy, bo w naszej szkole rozpoczynał się sezon koszykarski, drużyna starała się o mistrzostwo. Ustawiały się kolejki po karnety, wszyscy wykupywali na wszystkie mecze.

- Megan .! - wołała Emma - choć tutaj.

- Ty stoisz po karnet .? - zdziwiło mnie to, Emma rzadko chodziła na jakieś mecze.

- Tak, a ty nie .? Ja muszę bo Josh gra - uśmiechnęła się.

Josh to chłopak Emmy, zaczęli ze sobą chodzić po zakończeniu pierwszej klasy liceum, on też gra w szkolnej drużynie.

- Nie, nie stać mnie na to. Mam musiała opłacić rachunki - stałam obok niej w kolejce.

- To ci wykupię, nie będziesz musiała mi zwracać.

- Nie, już wystarczająco mi pomogłaś. Pojechałam z tobą na wakacje do Włoch.

- No jak chces, ale daj znać jak będziesz chciała - przytuliła mnie - rozchodzą się jak ciepłe bułeczki.

- Okej, ide na matmę. Spotkamy się na ostatniej lekcji.

Emma zawsze była dobra i hojna, dzięki niej nie musiałam się kisić w domu, a za to wylegiwała się z nią u ciotki we Włoszech. Mama była wdzięczna niej i pani Dorton za zaproszenie mnie na wyjazd. Z mamą wiązałyśmy koniec z końcem, ale zawsze opłacaliśmy rachunki na czas. Wchodząc do klasy, o dziwo wszyscy prawie siedzieli w ławkach, zajęłam swoje miejsce i czekałam na przybycie nauczyciela. Przed samym dzwonkiem, do klasy wparował Cody, jak na złość usiadł za mną.

- Nie podziękujesz mi za uratowanie życia w miniony weekend ? - szepnął mi do ucha.

- Dziękuję o łaskawy panie za uratowanie mojego życia - powiedziałam z sarkazmem.

- Nie ma za co o łaskawa dziewojo - zaczął się śmiać.

- Dziewojo.? Chyba sobie żartujesz - odwróciłam się - czego chcesz.?

- Mogę odzyskać swoja marynarkę - jego twarz była blisko mojej.

- Dostaniesz ją po lekcjach, podejdź do mojej szafki. A teraz daj mi spokój - odwróciłam się.

Miałam już go dość tego dnia, ale byłam wdzięczna, rozpoczęliśmy lekcję. Z Emmą umówiłam się pod salą od hiszpańskiego, jak obiecałam jej z samego rana. Pytała się mnie o ten feralny weekend, skłamałam jej że wróciłam bezpiecznie do domu, nie wspominając o tym wydarzeniu. Kiedy lekcje się skończyły, Emma pojechała na lekcje baletu, a ja pokręciłam się po szkole. Dochodzą do mojej szafki, czekał na mnie Cody oparty o moją szafkę.

- Cześć, chcesz odzyskać marynarkę ? - wybijałam kod na swojej szafce.

- Po to tu jestem złotko - uśmiechał się szczerząc się zębami.

- Nie mów tak do mnie - otworzyłam szafkę, wyjęłam marynarkę i rzuciłam jemu w twarz - trzymaj, wyprałam ją żeby nie było.

Schowałam niepotrzebne książki i wzięłam zeszyty, chcą już odejść Cody zastąpił mi drogę.

- Wybierasz się za dwa dni na mecz.? Będę kapitanem - uśmiechał się.

- Nie stać mnie na karnet, a poza tym już się wszystko sprzedało - szłam w stronę wyjścia.

- Mogę się wpuścić za kulisy - droczył się ze mną - odwdzięczysz mi się.

- Taa, a jeszcze wiele innych dziewczyn. Dziękuję za uratowanie życia przed tym oblechem ale nie licz na nic. - rzuciłam mu zdanie i odeszłam.

Po drodze wstąpiłam do mamy i pomogłam jej wykładać towar, skończyłam kiedy zaczęło się ściemniać. Mama kazała wrócić do domu odrobić lekcje, a ona wróci przed północą. Wchodzą na ganek domku, zobaczyłam kopertę w skrzynce.

"Do Megan Flay "

Szybko otworzyłam kopertę. Znajdował się w niej karnet na wszystkie mecze koszykówki, domyśliłam się że to sprawka Emmy, ona wiedziała że bardzo kibicuje naszej drużynie.

Zrobiłam sobie kolację i usiadłam odrabiając lekcje, w kieszeni poczułam wibracje, dostałam esa;

"Jutro rano wpadnę po ciebie, pojedziemy razem. Emma "

Nawet odwoziła mnie do szkoły, lekcje ukończyłam w mgnieniu, starając się nie pomylić. Wieczorem kiedy mam już wróciła wzięłam gorąca kąpiel i położyłam się do łóżka. Moje powieki powoli zaczęły opadać, chwyciłam telefon w dłoń. Odpisałam do Emmy:

" Bądź u mnie o 7.20 ".

Telefon schowałam pod poduszkę, nie czekając chwilę zawibrował. Nie była to odpowiedzi od Emmy, ale od nieznanego numeru.

" Jesteś piękna jak się złościsz. Mam nadzieje że spotkam się na meczu. Dobranoc "

Kto to mógł być, kto i jak zdobył mój numer który ma tylko mama, Emma i Mama Emmy pani Dorton. Chciała bym udusić którąś z tych osób, ale nie mogły być to one. Położyłam telefon na półce, zgasiłam lampkę i ułożyłam się na poduszce, cieszyłam się że będę chodzić na mecze, ale kto mi go wykupił.? Wreszcie zasnęłam.

______________________________________________

Nareszcie pierwszy rozdział. Mam nadzieje że przyjmie się dobrze i cieplutko, wszelkie uwagi i błędy pisać w komentarzu. Miłego czytania, Pozdrawiam :)

Data Publikacji: 23.09.2015

Po prostu Miłość [Book One] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz