Przepraszam ze tak późno, miałam problemy ale już jest. Miłej Lektury na noc ;)
Siedziałam przed toaletką, poprawiano mi makijaż, musze przeżyć ten dzień, dzień wyborów dla Jon'a. Mama była już od rana przy nim, za dwa miesiące się pobierają, mam być główną druchną i świadkową. Popsikałam się perfumami, zeszłam do nich na dół. Kamery, kable, można było się potknąć, a szczególnie na moich obcasach. Mama kazała mi założyć białą sukienkę i czarną marynarkę, do tego w takim samym kolorze buty. Kilka osób prosiło o zdjęcia, przed domem stało kilka samochodów z antenami.
- Megan, choć tutaj- zawołała Christina.
- Słucham- stanęłam obok niej.
- Choć, musisz poznać kilka osób z sztabu- wzięła mnie do rękę i podeszliśmy do gróbki osób. Poznałam Anne sekretarkę, Davida i Elle zarządcy całego sztabu i kilka osób z sztabu.
- Panienko Flay, pan Rush czeka przy telefonie- powiedział Henry.
- Już idę, przepraszam - zwróciłam się do grupki. Poszłam do kuchni, wzięłam telefon.
- Słucham.?- powiedziałam do słuchawki.
- Hej słońce, jak tam przygotowania.?- odezwał się.
- Hej, jakoś tako, dużo osób się krząka. Zdjęcia jakieś wywiady i komentarze, trochę tego dużo- mówiłam - a jak przygotowania do mistrzostw.?
- Właśnie skończyliśmy ostateczny trening, drużyna przeciwna przyjechała, wpadniesz na 19..?
- Ja musze być o 18 juz w sztabie, nie wiem czy...
- Nie musisz- westchnął - dobra ja kończę.
- Cody, hallo- usłyszałam tylko pukanie - hallo,hallo- wywrzeszczałam do słuchawki. Żuciłam słuchawką o podłogę i pobiegłam na górę. Wszyscy się na mnie gapili, potykałam się o kable, żuciłam się łóżko i ryczałam.
Po paru chwilach usłyszałam pukanie do drzwi, a potem uginanie się łóżka pode mną.
- Skarbie wszystko dobrze.?- odezwała się mama - Henry powiedział że wybiegłaś z kuchni zapłakana.
- Ty się pytasz.? Nie mogę iść na mecz swojego faceta, ochrona chodzi za mną krok w krok- wybełkotałam - nie wiem po co ja się na to zgodziłam, nie mam teraz życia.! Wyglądałam teraz jak potwór na Halloween, tusz do rzęs spływały mi po twarzy.
- Kochanie- przytuliła mnie - wiem, jest to duża presja, też nie wytrzymuje ale mam na głowie przygotowania do ślubu.
- Ślub a wybory to różnica- wywrzeszczałam. Zauważyłam twarz mamy, była wystraszona i zmartwiona, przytuliłam ją i przeprosiłam.
- Już się poprawiam, przepraszam za....
- Masz rację, pogadam z Jon'em- pocałowała mnie w policzek i wyszła. Zmyłam makijaż który zrobiła mi stylistka i zrobiłam własny. Zeszłam na dół. Musiałam wytrzymać do 17 kiedy mieliśmy wyjeżdżać. Usiadłam w salonie na kanapie, głowę oparłam o rękę i przymknęłam oczy.
Znalazłam się na sali gimnastycznej. Był remis 25:25, minuta do końca meczu. Mieliśmy w garści te mistrzostwo, Cody miał teraz piłkę. Biegł w stronę kosza, miał piłkę, potrzeba było 3 punktów aby zwyciężyć.
- Dalej Cody, dasz radę - krzyczałam jak inni. Ukratkiem spojrzał się na mnie. Wtedy on upadł, piłka była w rękach przeciwnika, biegł za nim. Nie udało się, trafił do kosza. 28:25, mistrzostwo nie jest nasze. Zbiegłam do niego, wyglądał na wkurzonego.
- To przez ciebie- krzyknął - wszystko przez ciebie.
- Ale Cody, ja...- oparłam. Wtedy on mnie wyminął, poszłam za nim. Wtedy moje serce stanęło na amen, Cody całował Elene.
- Nieeeee.!!!- krzyczałam. Upadłam na kolana, do moich uszu dobiegły ich śmiechy, śmiechy innych. Nie mogłam wytrzymać, zatkałam uszy. Próbowałam tego nie słuchać, pochłonęła mnie ciemność.
- Megan, dziecino- ktoś mnie szturchał.
- Nieeee- krzyknęłam - co się stało.? - próbowałam złapać równy oddech.
- Zdrzemnęłaś się, miałaś dodatkowo jakiś koszmar- podała mi szklankę. Upiłam łyk, potem do dna. - choć musimy już się zbierać.
Poprawiłam sukienkę i włosy, Jon chwycił mamę za rękę, Christina wzięła mnie pod rękę. Wyszliśmy na zewnątrz, Mama i Jon wsiedli do osobnej limuzyny, ja pojechałam w osobnej z babcią. Ręce mi się trzęsły, nie wiedziałam jak zareaguje albo jak inni na mnie zareagują. Pod sztabem była masa zwolenników Jon'a, krzyczali, wiwatowali. Jon witał się z każdym, dawał podpisy, robił zdjęcia, mama też się wkręciła.
- Mogle plosic o altoglaf- usłyszałam głos dziewczynki.
- Oczywiście- wzięłam od dziewczynki zeszyt - jak masz na imię.?
- Bella- odprła.
- Piękne imię- uśmiechnęłam, napisałam na kartce "Dla Belli, Megan Flay." - proszę- podałam dziewczynce zeszyt. Przytuliła się do mnie, uścisnęłam dziewczynkę. Dałam innym tez podpisy, byłam zadowolona że mnie tak ciepło przyjeli. Sala na której mieliśmy być, była ozdobiona w niebiesko - białe - czerwone balony i wstegy sybolizujące kolory naszej flagi narodowej. Wisiała także flaga państwowa i naszego stanu, scena była ulokowana na samym środku, tak samo ozdobiona.
- Megan, choć - odparł Jon - matka cię szuka, ma coś ważnego do powiedzenia.
Poszłam za scenę, mama rozmawiała z Christiną i sekretarką Jon'a.
- O juz jesteś- mama się uśmiechnęła.
- Co było tak ważnego.? Przerwałaś mi zacheycywanie się sala- puściłam jej oczko.
- Panie pozwolą - odezwała się Anna - zajmę się swoimi obowiązkami, proszę pana- kiwnęła i odeszła.
- Powiecie mi wreszcie- skrzyżowałam ręce - no słucham.
- Razem z Christiną i Jon'em przedyskutowaliśmy twoja akcje w kampanię Jon'a - zaczęła mama - wywarliśmy dużą presję na tobie, miałaś rację jak mi mówiłaś w pokoju, to twoje życie i ty powinnaś decydować o tym, ale też sama zdecydowałaś, wiec możesz...
- Tak, tak tak - skakałam jak małe dziecko - dziękuję, jesteście kochani - uściskałam ich wzystkich.
- Tylko wróć proszę przed 22, na wyniki- odparła mam - pojedzie z tobą ochrona.
- Dziękuję- pocałowała mamę.
Wiedziałam że pójdą na ugodę, wychodząc kilka fotoreporterów zrobiło mi zdjęcie, wsiadłam do auta i ze mną dwóch ochroniarzy. Wybrałam numer Emmy.
- Hallo- odparła
- Zaraz będę- wypiszczałam do słuchawki.
- O matko.! Powiem Emily i innym- piszczała.
- Nie nie nie, zrobię niespodziankę- odpowiedziałam - będę za 20 minut.
- Okej, nie mogę się doczekać, do zobaczenia- rozłaczyła się.
Uśmiech z twarzy mi nie schodził. Wjeżdżając na parking, zauważyłam że ludzie się zbierają. Wysiadając usłyszałam znajome głosy.
- Dziewczyny- pobiegłam do nich. Mocno mnie ściskały, powiedziałam im o ochroniarzach. Złapałyśmy się po rękę i poszliśmy w kierunku szkoły.
- Nieźle się odpicowałyście, dla chłopaków.?- uśmiechnęłam się.
- Może tak może nie - odparła Emily - to będzie niespodzianka.
Puściły sobie oczko, co one ukrywały.? Wchodząc na salę gimnastyczną, kilka par oczu skierowało się na mnie. Znalazłyśmy miejsce za ławką chłopaków. Mecz się rozpoczął. Nie zauważyłam ochroniarzy odkąd weszliśmy do szkoły, napewno się wtopili. Najpierw wybiegła drużyna gości, potem nasi, wszyscy w stali i krzyczeli. Zaraz miał być gong na pierwszą połowę. Zobaczyłam wyraz twarzy Cody'ego, zmartwiony, kiedy Will wskazał palcem na mnie od razu jego twarz pojaśniała, podbiegł do nas.
- Jesteś, ja nie....- chciał mówić, przerwałam mu pocałunkiem.
- Wygraj te pieprzone mistrzostwo dla mnie- odparłam. Pobiegł na środek, puściłam mu oczko. Gong mecz o mistrzostwo się rozpoczął.
***
Wszyscy byli zmęczeni, spoceni od biegania. Trener krzyczał, dawał im rady, trafienie za trafieniem do kosza. Podniosłam głowę, moje włoski na skórze stanęły, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Było jak w moim śnie: 25:25 i minuta do końca.
- Coś się stanie złego- ścisnęłam dziewczyny za ręce.
- Nie masz się czym martwić- pocieszyła mnie Emily.
Siedziałam, moje oczy były skierowane tylko na Cody'ego. 45 sekund do końca, cisza nastała, Cody biegł z piłką, jak w moim śnie. Paznokcje wbijały się w ręce. Wszyscy wstrzymali oddech. Cody potknął się.
- Wstawaj- wrzasnęłam na pełny głos, co rozniosło się po sali. Chwycił piłkę i zaczął biec, 10 sekund. Żucił, piłka kręciła się, wpadła. 28:25, opadłam na ławkę. Wszyscy krzyczeli, zbiegali na boisko, mamy MISTRZOSTWO. Łzy poleciały po polikach, sen się nie spełnił. Dziewczyny pobiegli do swoich, stanęłam na ławkach. Trudno było ustać w szpilkach. Wreszcie zauważyłam jego, był niesiony na ramionach, trzymał w ręku puchar, miał na sobie medal. Posłałam mu uśmiech, zaraz zjawił się przy mnie. Przytuliłam go pomimo potu.
- Gratuluję, mój mistrzu- trzymałam ręce na jego szyji.
- To dzięki tobie, pojawiłaś się, wtedy energia była większa- puścił oczko.
- A dziękuję - spojrzałam się na zegarek- 21, musze wrócić do sztabu.
- Okej, idź znajdź dziewczyny- odparł.
- Ale, po co. ?
- Po prostu je znajdź- popchnął mnie w kierunku drzwi. Wtedy znaleźli się ochroniarze. Puścili mi oczko, domyśliłam że wiedzieli o tym. Chwilę zajęło mi odnalezienie dziewczyn.
- Co tu się dzieje.?- zapytałam dziewczyny.
- Usiądź poczekamy- odparły.
- Ale...- uciszyła mnie Em.
- Czekamy- puściła oczko. Co chwilę spoglądałam na zegarek, 21:05-15-20-25-35.
- Ja idę- wstałam, wtedy Will, Josh i Cody wyszli z szatni w garniakach. - C..c.. co tu się dzieje.?- wskazała palcem na nich.
- Idziemy razem kibicować Jon'owi- odparła Emma.
- Juz glosowaliśmy- Will odparł.
No pięknie, zaplanowali to. To dlatego pozwolili mi iść, zaczęłam się śmiać pod nosem
- Musimy już iść, pan Jonathan czeka na was- odparł jeden z ochroniarzy.
- Wreszcie sie odezwał, dzięki ci panie.
Zaśmiali się, skierowaliśmy do wyjścia. Czekały juz dwa wozy, wsiadłam z Cody'm i z Emmą, Emily Will i Josh do drugiego. Ochroniarze rozeszli się do wozów. Ruszyliśmy. Niedługo okaże się, czy wygrał. Trzymałam za rękę Cody'ego do sztabu Jon'a. Byliśmy 10 minut przed zakończeniem głosowania.
- No nareszcie - odparła mama - witajcie.
- Ty wiedziałaś.?- pokazałam na nich.
- Tak, Jon zaproponował. Choć musimy być przy scenie- złapała mnie za rękę - wy też, choćcie. Zaprosił ich na scenę. Weszliśmy, mama stanęła obok Jon'a, ja z resztą z tyłu. Nastała 22, chwila prawdy. Wystrzeliło konfetti, balony z sufitu spadły, 58% poparcia. Moja szkoła zdobyła mistrzostwo, a Jon... został gubernatorem. Mama się cieszyła, jest panią guberatorową, a ja pasierbicą gubernatora stanu Arizona.XXX
Udało się. Było wiele problemów, przepraszam. Do jutra ;) Pozdrawiam

CZYTASZ
Po prostu Miłość [Book One] ✔
JugendliteraturOn przystojny chłopak nie brak mu nic, Ona drobna i krucha, szara myszka. Rodzina dba o nich za wszelką cenę, bezpieczeństwo jest piorytetem. Ich dłonie się splatają, a ich wzrok się spotyka. Iskrzy między nimi. Kiedy ich życie obraca się o 360° zac...