Rozdział 10

5.9K 557 19
                                    

Mike:
Obudziłem się wtulony w Matta.
Moje serce zabiło szybciej gdy zobaczyłem, że jego koszulka podniosła się ukazując zarys mięśni brzucha.
Wstałem z łóżka i poszedłem do kuchni gdzie zastałem kobietę w średnim wieku bardzo podobną do Matta.
To musi być jego mama.(geniusz😛)
-Dzień dobry-powiedziałem nieśmiało.
-Dzień dobry kochany,potrzebujesz czegoś?-powiedziała z serdecznym uśmiechem.
-J..Ja nie wiem-odpowiedziałem spuszczając głowę,
-Dobrze. Za chwilę dam Ci jakieś ubrania i pojedziemy gdzieś gdzie moi znajomi dobrze sie tobą zaopiekują.
-dziękuje bardzo-opowiedziałem. Na początku nie chciałem opuszczać domu ale ta kobieta zachowywała się w stosunku do mnie jak matka, której nigdy nie miałem.
Po 20min byliśmy na komisariacie policji.
Policjanci byli bardzo mili później oddali mnie w ręce psychologów i psychiatrów.
Okazało się że zostanę tam na tydzień pod okiem specialistów. Mój mózg może być narażony na nieodwracalne zmiany.
Mój ojciec trafił do więzienia. W pewnym stopniu odczułem ulgę.
A co do mnie okazało się że mam ataki paniki więc przepisano mi tylko jakieś tabletki.
Tydzień strasznie mi się dużył bo nie widziałem Matta odkąd mnie uratował. Jest jedyną osobą, której zależy na moim marnym życiu.
Myśle że chyba go kocham.
Nie,na 100% go kocham.
Tylko problem w tym,że bez wzajemności.
Dzisiaj pierwszy dzień szkoły od czasu gdy zabrano mnie z piwnicy.
Trochę się stresuje.
Wyszukiwanych i odświeżony wyszedłem z komisariatu.
Do szkoły pojechałem autobusem.
Stojąc przed szkołą wzrokiem szukałem Matta.
Niestety znalazłem go przyciśniętego do ust Chrisa.
Łzy pociekły mi po policzkach,pobiegłem w stronę toalety.
Czy to co widziałem naprawdę miało miejsce?
Zacząłem panikować dusiłam się i płakałem.
Usiadłem na ziemi i wysypałem sobie na rękę wszystkie tabletki z pojemniczka,włożyłem je do buzi ale bałem się je przełknąć.
Matt:
Przez tydzień nie widziałem mojego misia. Tak bardzo go kocham i za nim tęsknie.
Wiem to od pierwszego momentu gdy go zobaczyłem.
Mama odwiozła go na komisariat powiedziała, że tak będzie lepiej i że już niedługo go zobaczę.
Poszedłem do szkoły.
Po drodze zostałem przyparty przez Chrisa do ściany.
-mam pewną sprawę-powiedział z zadziornym uśmieszkiem.
-czego chcesz-warknąłem.
-jeśli mnie pocałujesz nie tknę już tej twojej małej dziwki.
-nie mów tak o nim!- syknąłem.
Ten rozejrzał się na boki i chyba ujrzał to co chciał.
Wpił się mocno w moje usta.
Popatrzyłem w stronę, której wcześniej się przyglądał.
Stał tam on, Mike mój mały skarb.
Kręcił głową ze łzami w oczach nie wierząc w to co widzi.
Uciekł do wnętrza szkoły.
Poczęstowałem Chrisa prawym sierpowym i pognałem za Mikim.
Znalazł go w toalecie skulonego w koncie.
Miał kolana podciągnięte do brody.
Obok niego leżało pudełko po lekach.
Puste! O Boże!
-Michael wypluj to! Proszę! Błagam!- krzyczałem na niego a on tylko kręcił gową i płakał.
Wiedziałem że krzykami nic nie zdziałam.
-Mike słońce, wypluj to proszę- powiedziałem lecz też nie podziałało.
Nie wytrzymałem złapałem go za ręce i otworzyłem mu usta.
-Wypluj!-krzyknąłęm bliski płaczu.
Niechętnie wypluł tabletki.
Kamień spadł mi z serca.
Nie chciałem być agresywny.

Starałem się poprawić błędy ale nw co z tego wyszło.
Jak się podoba to czekam na opinie! 🤗

Nowy w klasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz