chapter 7

8K 465 341
                                    

Lily

W dzień świąt bożego narodzenia obudziłam się pełna pozytywnej energii. Dzisiaj miał się odbyć bal, na którym będziemy dzielić się opłatkiem, śpiewać kolędy, a na po uroczystym obiedzie każda para mogła zatańczyć. Generalnie to dzisiaj ustalane są wszystkie pary, dlatego Dorcas mi zrzędzi przy uchu już od kilku dni, że Syriusz na pewno zaplanuje zabrać ją. Mam nadzieję, że to marzenie się spełni, bo dzisiaj nie zamierzam się nią zajmować i słuchać jej płaczu.

Leżałam tak jeszcze kilka minut, po czym stwierdziłam, że pójdę do toalety. Zrobiłam tak jak pomyślałam i skorzystałam z łazienki, a potem podeszłam do łóżka przyjaciółki. Brunetka spała na boku i nie widziałam jej twarzy, ale miałam inny plan obudzenia jej.

-Dor! Wstawaj! Dzisiaj święta! – krzyknęłam jej najgłośniej do ucha, przez co pisnęła, ale nie była na mnie zła.

-Już! Dzisiaj bal! - Od razu z wielkim uśmiechem wstała z łóżka jak poparzona.

Nim się obejrzałam pobiegła do łazienki i zamknęła się w niej. Więc już wiedziałam co będziemy robić przez najbliższe pół godziny... Jak dobrze, że pomyślałam o toalecie przed obudzeniem jej, bo z tym mógłby być problem. Dorcas jak zwykle wyszła z niej ślicznie ubrana i umalowana. Tym razem postawiła na spódniczkę i beżową koszulę i kilka dodatków. Natomiast ja wyglądałam przy niej okropnie. Moje włosy się nie układały, założyłam zwykłe jeansy i za dużą bluzę. Nawet się nie malowałam, bo i tak nie miałam po co.

-Już możemy – wyszczerzyła się.

Pokręciłam głową i zaśmiałam się. Wyszłyśmy z pokoju wspólnego i zaczęłyśmy manewrować między korytarzami.

-Myślę, że dzisiaj będzie nieziemsko! – pisnęła z ekscytacji.

-Mam nadzieję, że będzie budyń...

-A ty tylko o jednym – zachichotała – Może będą jakieś fajne piosenki do tańca. Jak myślisz?

-Wszystko mi jedno – wzruszyłam ramionami.

-Nie mów, że nie lubisz Marleya Tiffaniego! To najlepszy piosenkarz.

-O kim mówisz? – zaśmiałam się, a ona zrobiła okropną minę. Oczywiście, że go znam. A kto by nie znał? Ma najlepsze piosenki od pięćdziesięciu lat i to hity wieków. Ale lubię się trochę podroczyć z Dorcas. Przynajmniej humor mi się wtedy polepsza.

Weszłyśmy do wielkiej Sali, a przez donośny stukot koturn Dorcas i jej zwiewnej spódniczki wszyscy się na nas patrzyli. Świetnie. Jak ja nienawidzę, kiedy ludzie się na mnie patrzą!

-No, no...- Syriusz zagwizdał z podziwu, kiedy podeszłyśmy do naszego stołu - Może ta piękna kobieta zechciała by iść ze mną na dzisiejszy bal?

-Naturalnie. Pójdę- Dorcas starała się by jej głos brzmiał naturalnie, ale pod koniec pisnęła.

-A ty Liluś? Chciałabyś pójść ze mną na bal? - Poruszył sugestywnie brwiami.

-No chyba jasne, że...

I wtedy przerwał mi Snape, który stanął koło mnie, a ja w jednej chwili się odsunęłam.

-Lily? Możemy porozmawiać?

-Nie jesteś upoważniony do mówienia do mnie Lily. Tylko przyjaciele mogą mnie tak nazywać.

-Proszę, porozmawiajmy. - Nalegał dalej, ale ja nie miałam ochoty na tę rozmowę. Nie po tym, co mi zrobił.

-Jeżeli mówi, że nie chce z tobą rozmawiać, to znaczy, że nie chce - warknął James, wtrącając się do naszej rozmowy.

Huncwoci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz