-Możesz już wyjść z łazienki?! - Dorcas krzyknęła i zaczęła walić w drzwi. Od jakiejś godziny Mary siedzi w łazience. Nie wiem czy robi to specjalnie czy nie ale woda nie leciała od jakiejś pół godziny. Tak, definitywnie chciała nam zrobić na złość.
Po pół godzinie postanowiłam przejść się na Błoniach. Była godzina dwudziesta trzecia a mi nie chciało się spać. Zresztą zanim Mary wyjdzie z łazienki to trochę zajmie. Potem pójdzie Kat, ona myje się szybko ale Dorcas... O tym lepiej nie wspominać. Więc wolę czekać, chodząc po błoniach niż być w pokoju i siedzieć z Mary. Co prawda mogłabym poczytać jakąś książkę, ale wolę nie ryzykować zostaniemy sam na sam z Mary i Dorcas.
Wyszłam więc przez bramę, która o dziwo nie była zamknięta. Zwykle ją zamykano i musiałam otwierać drzwi zaklęciem a tym razem jednak nie trzeba było.
Kiedy wyszłam na Błonia poczułam lekki powiew wiatru. Ponieważ jest wrzesień, jest jeszcze ciepło a założyłam tylko cienki płaszcz i baleriny.
Ruszyłam ścieżką w stronę lasu. Postanowiłam pospacerować wzdłuż granicy łąki z lasem i przemyśleć wszystko. W tym roku trzeba będzie się zacząć porządnie uczyć, ponieważ będą OWTM' y. Chciałabym zostać Magomedykiem dlatego z zielarstwa, eliksirów i zaklęć będę musiała mieć wybitne. Mam nadzieje, ze się uda. Wiem, że będę musiała się starać ale czego się nie robi dla nauki?
Szłam już od ponad godziny i postanowiłam powoli wracać. Znając życie dopiero teraz Dorcas przestała się myć i za jakieś piętnaście minut wyjdzie w łazienki.
Byłam w połowie drogi, kiedy usłyszałam stukot kopyt a w oddali ujrzałam zarysy jakiegoś zwierzęcia.
Był wysoki. Stąpał dostojnie po ziemi unosząc swoją głowę lekko do góry. Posiadał długie, piękne rogi, a on cały jakby promieniał. Był piękny. Nawet bardzo. A te oczy... Skądś je znałam...
Podszedł do mnie, jakby się nie bał. Uniosłam rękę, a on zrozumiał, że proszę o pozwolenie, żeby go pogłaskać. Podszedł jeszcze bliżej i musnął swoją głową moją rękę. Zadziwiające było to stworzenie...
Zaraz potem z lasu wybiegł czarny, dziki pies, głośno szczekając. Wpadł na mnie i miło merdał ogonkiem ale później podszedł do jelenia i zaczął szczekać, a mi się wydawało, że w ten sposób się porozumiewają.
Patrzyłam jak zwierzęta podchodzą do mnie, Jeleń daje mi do zrozumienia, abym na niego wsiadła. Jeszcze zanim to zrobiłam dokładnie mu się przyjrzałam. A szczególnie w jego piękne brąz tęczówki.
-James? - Zapytałam niepewnie - masz takie oczy jak James...
Nie zdążyłam powiedzieć, bo Jeleń wziął mnie na plecy. Odwróciłam się jeszcze i to co zobaczyłam przyprawiało mnie o zawał serca.
Z lasu wybiegło wielkie straszne stworzenie. Biegło za nami ale czarny pies mu to uniemożliwiał, bo skakał na niego. Zdążyłam poczuć, że jelonek zaczął przyspieszać i wreszcie dotarliśmy do bramy.Szybko przez nie przebiegłam razem z jeleniem i zamknęłam wrota. Przed oczami miałam ten okropny widok, psa i wilkołaka. Aż mi zrobiło się żal tego biednego zwierzęcia.
Wreszcie odwróciłam się, aby zobaczyć co z moim jelonkiem, ale zobaczyłam tylko szczerzącego się Jamesa.
-Co ty tak tu stoisz?! I gdzie mój jelonek?! - Krzyknęłam na niego i odsunęłam go, żeby móc widzieć korytarz, ale zwierzęcia tam nie było.
Uśmiech zszedł z jego twarzy.-Wiesz... Musze ci coś teraz powiedzieć - podrapał się po karku - Więc tak naprawdę to ja byłem jeleniem.
-Tak, tak - powiedziałam - A ja jestem Jednorożcem latającym po tęczy.
-Ale nie - zaśmiał się - Ja ci mowie prawdę.
-Żebyś był zwierzęciem musiałbyś mieć wielką magię i dużo się uczyć. I ostatnie najważniejsze: musiałbyś być...
- Animagiem? - Przerwał mi.
-Tak, właśnie Animagiem. Jesteś zbyt młody i głupi by wiedzieć o tym coś więcej a co dopiero by to zrobić - prychnęłam.
-Chcesz się założyć, że num jestem? - Jego pewność siebie w głosie zbiła mnie z tropu. Co prawda nie wierzę, że ktoś w tak młodym wieku mógłby być animagiem. To przecież nawet nielegalne!
-Jeśli jesteś taki mądry to pokaz! - Kazałam mu a on wypełnił zadanie.
Zaczął się zmieniać a już po chwili na jego miejscu stanął piękny Jeleń.
Wydałam zduszony okrzyk a chwilę później tego pożałowałam, bo usłyszałam czyjeś kroki. To pewnie Filch!Zauważyłam, że James jest już normalnej postaci. Wziął mnie za rękę i zaczęliśmy biec. Szybko miałyśmy korytarze a niektóre obrazy narzekały na brak spokoju i ciszy nocnej. Nic nie mogłam na to poradzić. Nie mogłam być przecież złapana! Niestety chyba nam się nie poszczesciło, bo nie zauważyłam i wpadłam na kogoś.
Okazało się, że tą osobą jest Dorcas i Mary.
-Co wy tu robicie? - Zapytałam połszeptem.
-Ona mnie gdzieś wyciągnęła! - Skarżyła się McKinnon i wskazała ręką na Dorcas.
-Chciałam ją zgubić, żeby nie wiedziała jak dojść do wieży ale chyba nie zadziało - powiedziała Meadowes na moje ucho ale na tyle głośno, że Mary napewno to słyszała.
-No dobrze to chodźmy już zanim złapie nas...
Nie zdążyłam dokończyć bo za mną stanął Filch we własnej osobie. To świetnie! Po prostu tylko tego mi brakowało!
-Co wy tu robicie drogie panie? - Drogie panie? To gdzie jest James? Musiał mnie zgubić albo pobieg dalej... No trudno.
-Och. Dobry wieczór proszę pana - powiedziałam spokojnie - chciałyśmy się spotkać z profesor McGonagall ale już nie trzeba, wiec wróciłyśmy. Dodatkowo jest tak ciemno, że się zgubiłyśmy i tak się właśnie stało, że nas pan tu znalazł - gadałam jak najęta. Aż się zdziwiłam, że potrafię tak kłamać.
-Coś mi się nie wydaje - powiedział Filch i na jego twarzy rozrósł się wredny uśmieszek - macie szlaban po jutrze o dwudziestej. Żegnam - zbyt nas ręką i zaczął się przeraźliwie śmiać.
----
Hej misiaczki.
Kolejny rozdział juz jest.
Pamiętajcie też o nowym opowiadaniu o Drugiej Erze Huncwotów! Piszecie naprawdę dużo komentarzy, z czego jestem naprawdę zadowolona. Rozdziały będą tam dodawane bardzo nieregularnie, wiec nie dziwie się, kiedy nie wyjdzie po dwóch tygodniach ;).To do następnego ;*
Angel l3
CZYTASZ
Huncwoci ✔
Hayran KurguHistoria Huncwotów, to historia, która skrywa w sobie wiele tajemnic. Czasem ciekawych, czasem mrocznych, ale czytelnicy to lubią. Dreszczyk emocji, przez co książka staje się ciekawsza. Huncwoci to postacie, o których pisze się teraz wiele książek...