Rozdział 18

5.1K 339 311
                                    

Lily chodziła po domu dobre pół godziny. Nie mogła spokojnie usiedzieć w miejscu wiedząc, że Jamesa nie ma. Jego mama także wysyłała Sowy do swoich przyjaciół. Może oni go widzieli. Pan Potter siedział i czytał gazetę myśląc, że przecież to jego syn i nic mu się nie stanie. Lily próbowała czytać książkę lecz jej ręce tak się trzesły, że wyrwała jedną kartkę i zaprzestała czynność.

Jak można być tak bezmyślnym, żeby nie napisać żadnej karteczki lub listu gdzie się idzie?! Rudowłosa podejrzewała, że to jakiś głupi żart i James wyjdzie z szafy pełnej balonów, ale kiedy minęła godzina zwątpiła w tą myśl.

Wreszcie w południe ktoś wszedł do domu przez drzwi frontowe. Dziewczyna szybko wbiegła do przedpokoju, myśląc, że to młody Potter. Nie pomyliła się (zresztą jak zwykle). James stał w drzwiach z wielką torbą.

Lily wpadła na niego i przytuliła a chwilę później juz uderzyła pięściami o jego klatkę piersiową.

-Jak mogłeś ty głupi idioto? Czy ty naprawdę myślisz, że wolno ci tak wychodzić bez żadnej informacji gdzie idziesz i kiedy wrócisz?! My się tu o ciebie martwili a ty co?!

-Ale Liluś...

-Po pierwsze! Nie Lilusiuj mi tu! Po drugie! Żadnej oznaki życia! Po trzecie! To było nierozważne! - Nie zdążyła dokończyć bo chłopak uciszył ją pocałunkiem. Dziewczyna po chwili go odepchnęła.

-Jak cię to wcale nie obchodzi, że się o ciebie martwię i denerwuje, to nie! Jaką w ogóle masz czelność mnie jeszcze całować!- Krzyknęła i z założnymi rękoma poszła po schodach na górę. James tylko rzucił spojrzenie swoim rodzicom "I ja mam z nią tak przez 6 lat" i pobiegł za nią na górę.

Chłopak pobiegł po miękkim dywanie pod drzwi pokoju Rudej. Delikatnie zapukał w drzwi i kiedy usłyszał "Odejdź James" wszedł. Tak, tak... Miał nie wchodzić... Ale przecież James Potter nikogo się nie słucha.

-Mówiłam żebyś poszedł. Próbuje być na ciebie zła!

Chłopak zaśmiał się cicho pod nosem.

- Oboje wiemy, że nie da się być na mnie złym. Więc daruj sobie. Wracając do tematu, byłem u ciebie w domu i zabrałem wszystkie twoje rzeczy z pokoju do tej torby. Trochę mi to zajęło... - Powracał się pi karku - twoja siostra chciała wezwać jakiś palaciantów...

-Policjantów - poprawiła go.

-No w każdym razie zagroziła mi a potem musiałem ich skonfundować. Albo mogłem po prostu wyczyścić im pamięć...?

Lily zaśmiała się z głupoty przyjaciela.

- W każdym bądź razie dziękuję. Przynajmniej mam w co się ubrać - uśmiechnęła się promiennie - A teraz pozwolisz, wezmię prysznic bo nie dzisiaj się nie myłam.

-Tylko pamiętaj, że za jakieś trzy godziny przyjadą Syriusz i Dorcas! - Zdążył jeszcze krzyknąć zanim dziewczyna weszła do łazienki.

Trzy godziny minęły naprawdę szybko. Piekło ciasto i wygłupiali się. W końcu w drzwiach stanął Syriusz Black.

-Witajcie ludzie! Oto ja! Syriusz super Black! - Krzyknął na cały dom Potterów. Za nim pojawiły się drobną postać. Dorcas Meadowes.

-Lily! - Pisnęła na widok Rudowłosej - Jak dobrze coraz widzieć kochanie!

-Ciebie też! - Dziewczyny złączyły się w wielkim uścisku.

-Co u was i skąd się tu wzięłaś? - Zapytał Łapa wchodząc do salonu.

Lily usiadła  na białej sofie i zaczęła jej opowieść związaną z Petunią i wyrzucenie z domu. Dorcas i Syriusz słuchali ze skupieniem. Kiedy skończyła nikt się nie odezwał. W końcu tę ciszę przerwała pani Potter mówiąc, że przyszła jakaś dziewczyna. James szybko poderwał się na nogi a razem z nim Syriusz i Dorcas. Ruda również podniosła się z wygodnego siedzenia i poszła do przedpokoju. W drzwiach stała Kat!

-Katie! Jak miło Cię widzieć! Co tu robisz? - Zapytał James. Dopiero teraz wszyscy zauważyli, że dziewczyna płakała. Nie miała łez ale jej policzki i oczy były całe czerwone.

-Czy ja mogę wejść? Przyszłam do Lily i Dorcas - powiedziała słabym głosem.

-Jasne. Wchodź.

Dziewczyna rozegrała buty i płaszcz. Wszyscy poszli do pokoju Rogacza. Chłopcy postanowili, że zostawią nas same. Kat była wdzięczna Jamesowi, że nie zadawał zbędnych pytań.
Kiedy wyszli wyszli dziewczyny usadowiły się na dużym łóżku.

-To co się stało? - Zapytała zniecierpliwiona Dorcas.

-Remus... On, on - blondyna wybuchła głośnym szlochem.

-No, dalej! Wysłów się. Przecież możesz nam powiedzieć - ruda posłała brunetce ostrzegawcze spojrzenie. Ta odwzajemniła nieśmiałym uśmiechem - przepraszam - dodała.

-Wszystko w porządku. Chodzi o to, że Remus... On powiedział, że musimy odpocząć od siebie.

-Zerwaliście?! - Dor wstała z łóżka - Dlaczego?!

-Ja nawet sama nie wiem...

-Musimy...

Lily nie dokończyła bo drzwi się otworzyły. Do pokoju weszli James i Syriusz i dosiedli się do nas.

-Mamy dla was niespodziankę. W sumie to dla ciebie - Łapa wskazał Kat - na pewno poprawi ci humor - blondyna uśmiechnęła się ciepło do chłopców.

W pewnej chwili ktoś dzwoni do drzwi.

-To chyba on - powiedział Rogacz i pobiegł otworzyć. Oczywiście wszyscy za nim.

Nim dziewczyny zdążyły dobiec w drzwiach stanął. Remus Lupin.
Przyjaciele uśmiechneli się do siebie. Wszystko było by dobrze gdyby za nim nie weszła jeszcze jedna osoba.

-To Mary McKinnon. Moja nowa dziewczyna - powiedział Lunatyk.

------------

Tak wiem. Możecie mnie zabić. Rozdziały miały wychodzić często, a dodaje je, no... Nie często. Poza tym ten rozdział nawet nie ma sensu...

I mam jeszcze pytanie. Czy chcielibyście, żeby rozdziały były pisane z perspektywy Huncwotów i Huncwotek? Jeżeli tak to piszcie w komentarzach z kogo perspektywy chcecie następny rozdział. Jeżeli nie to napiszcie "nie, chcemy z perspektywy narratora".

Acha! Prawie zapomniałam. Dziękuję.tym, którzy weszli na moje inne opowiadania. Jestem wam naprawdę bardzo ale to bardzo wdzięczna za komentarze. ❤

Dziękuję za uwagę.

Huncwoci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz