Siedziałem w ciszy w dormitorium myśląc o ostatnich wydarzeniach. Peter wcale nie był zły. Był bezbronny i bezsilny. Wiadomo, że mógł nam o tym powiedzieć, ale się bał. Powody Syriusza też są mi znane. Łapa jako jedyny w rodzinie nie popiera strony Voldemorta, jest zły na Regulusa - swojego brata - że jest śmierciożercą, dlatego nie potrafi wybaczyć tak szybko Glizdkowi. Oczywiście nam też było trudno, ale każdy potrzebuje zrozumienia.
O Katherine wole nie myśleć. Bolą mnie każde wsponienia z nią, bo byłem i jestem w niej nadal okropnie zakochany. Nienawidzę siebie, za to, że nie potrafiłem jej tego powiedzieć. Była wtedy z Roy'em i myślałem, że tak bedzie lepiej. Niesty teraz mam okropne wyrzuty sumienia, że jej tego nie powiedziałem. Po prostu staram się już o tym nie myśleć. Zapomnieć...
Za niedługo przerwa świąteczna. Wszyscy razem umówiliśmy się, że spędzimy Wigilię razem, ponieważ to już ostatni rok nauki. Możemy się już więcej nie zobaczyć, po zakończeniu.
Wyszedłem z dormitorium na śniadanie. Powolnym krokiem przemierzałem długi korytarz i przyglądałem się ze znużeniem obrazom starym jak świat. W pewnej chwili wpadłem na małą dziewczynkę, wydaje mi się, że była na pierwszym, lub drugim roku nauki, która miała niebieskie włosy.
-Przepraszam - spojrzała na mnie z dołu tymi swoimi małymi oczkami, a ja zaśmiałem się - zamyśliłam się.
-Co cię tu sprowadza? - zapytałem, ponieważ była Puchonką, dlatego nie potrzebowałaby się przechadzać pod wieżą Gryffindoru.
-Zgubiłam się - opuściła głowę, i zauważyłem, że jej włosy zmieniły się w kolor pomarańczowy - szukałam moich koleżanek, ale chyba weszłam w nie ten korytarz i...
-Już dobrze - zaśmiałem się - Zaprowadzę cię tam.
Dziewczynka od razu się rozpromieniła i przybrała odcień ciemnego fioletu.
-Dziękuję - uśmiechnęła się bardzo szeroko wystawiając swoje śnieżnobiałe ząbki.
Prowadziłem ją przez dłuższy czas, a dziewczynka szła posłusznie za mną.
-Tak właściwie, to jak masz na imię? - zapytałem po chwili, bo zorientowałem się, że nie znam jeszcze jej imienia. Na to pytanie, kolorowowłosa zmarszczyła nosek.
-Nimfadora - wymruczała cicho - ale proszę, mów mi Tonks - dodała głośniej i pewniej.
-Dlaczego? Nimfadora bardzo mi się podoba - stwierdziłem, na co Tonks się zarumieniła. - No, już jesteśmy - wskazałem jej wejście do pokoju Puchonów.
-Jeszcze raz, dziękuje - powiedziała i poleciała do wejścia.
Pokiwałem głową z niedowierzaniem i zaśmiałem się. Jakie urocze dziecko.
Było inne niż wszyscy. Miała w sobie wiele szczęścia, które utraciliśmy ze stratą bliskich. To niewyobrażalnie, ale to dziecko swoim pozytywizmem dało mi dalszą chęć do życia i zapomnienie o najgorszych chwilach.Musiałem wracać się do wielkiej sali z powrotem i zajęło mi to znacznie dłużej, ponieważ dom Puchonów, był prawie że na drugim końcu zamku. Westchnąłem, ale starając się iść szybciej, doszedłem wreszcie do Wielkiej Sali. Za kilkanaście minut rozpocznie się pierwsza lekcja.
Kiedy usiadłem, przy stole była reszta Huncwotów a także Dorcas.
-Gdzie Lily? - Było moim pierwszym pytaniem.
-U Ślimaka, ma podać jej informacje co do spotkania - odpowiedziała niemrawym głosem brunetka.
-Za tydzień mecz Quidditcha - westchnął James - A ja nawet nie zrobiłem żadnych ćwiczeń.
-Poproś McGonagall o zarezerwowanie boiska - zaproponował Łapa, który grzebał łyżeczką w owsiance.
-Prosiłem, ale wiesz jak jest. Pójdę do Lily, może ona coś wskura - wstał z miejsca i wyszedł z sali.
Przez cały dzień uczyliśmy się i generalnie było nudno. Straciliśmy chęć do jakiejkolwiek zabawy i śmiechu. Byliśmy się o przyszłość. Jeżeli w Hogwarcie nie jesteśmy już bezpieczni, to gdzie?
Pogrzeb Kat odbył się kilka dni temu. Każdy obwinia się o jej śmierć, a prawda jest taka, że słusznie. Każdy w czymś zawinił. James obwinia się najbardziej, bo on zorganizował tą wycieczkę. Chwilę później, wszyscy się zbuntowali, bo to wszyscy się na to zgodzili, razem z Kat. Ja z Roy'em obwiniam się o to, że mogłem to przewidzieć. Zadziałać. W końcu to do mnie strzelali, a Kat mnie tylko obroniła.
Im więcej o tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że to niczyja wina. I tak właśnie obchodzimy od całego początku tej sprawy, że jednak ktoś zawinił.
Staramy się przetrwać najtrudniejszy czas. Staramy się być razem, koło siebie, jak taka podpora, żeby każdy wiedział, że ma kogoś przy sobie. To niewiarygodne, ale bardzo się do siebie przybliżyliśmy w ciągu tego tygodnia. Nie interesuje nas, że jesteśmy z innego domu, bo tak naprawdę to nie ma znaczenia.
To tylko wybór starej czapki, która ponoć jest mądra. I rzeczywiście, jest. Ale ona tylko naprowadza cię na szlak, tylko ty decydujesz, jaką drogę wybierzesz.
***
No witam, witam, koteczki!
Jak tam u was?
Nie wiem czy wy też widzicie, ale jakoś tak mało komentarzy. A pod ostatnim rozdziałem? Czy nikt nie żałował biednej Ann?Postaram się napisać kolejny za kilka dni ;)
CZYTASZ
Huncwoci ✔
Hayran KurguHistoria Huncwotów, to historia, która skrywa w sobie wiele tajemnic. Czasem ciekawych, czasem mrocznych, ale czytelnicy to lubią. Dreszczyk emocji, przez co książka staje się ciekawsza. Huncwoci to postacie, o których pisze się teraz wiele książek...