Rozdział 4

965 66 6
                                    

- Potem... Potem umrzesz.

7 godzin później

<<Z perspektywy Clary>>

Jeszcze nie umarłam. Jeszcze.

Magnus wciąż szuka antidotum w swoich księgach. Jace jeszcze się nie pokazał, Clave nadal go przesłuchuje. Izzy nie pozwala mi się ruszyć. To czyste marnotrawstwo spędzić swoje ostatnie dwa dni życia, nie mogąc ruszyć się z łóżka. Rodzeństwo wyjaśniło mi, że "Zmora Nowego Jorku" nie jest martwa tylko ciężko zraniona. Z tego co wiedzą ma zdolność odradzania się, więc z pewnością jeszcze się z nią spotkamy. Oby jak najpóźniej.

12 godzin później (Clary zostały jakieś 12-24 godzin jak coś)

- Potwór miał najprawdopodobniej rozkazy sprowadzenia właśnie ciebie prosto do Fearie.

- Mnie? Dlaczego mnie?

-Czy to nie oczywiste - zapytała z niecierpliwością Izzy - To ty g o zabiłaś. A przecież wiesz, o... jego kontaktach z Królową Jasnego Dworu. Ona chce zemsty. I to na tobie.

- Skąd możecie to wiedzieć?

- Za każdym razem kiedy to coś nas atakowało, wyglądało to jak zwykła próba odwrócenia uwagi. Wpadał na nas i tak szybko jak się pojawił, tak szybko znikał. Zachowywał się tak jakby szukał kogoś lub czegoś. Owszem zranił paru naszych ludzi, ale od razu było widać, że nie takie miał rozkazy. A tu nagle ty się pojawiasz a on zaraz na ciebie leci gotów zanieść cię swoim panom. Królowa chce twojej śmierci. A z sama wiesz, że gdy ona czegoś chce to to dostanie za wszelką cenę. Dopóki ona żyje, nie jesteś bezpieczna. 

20 godzin później (Clary ma jakieś 4-28 godzin)

<<Perspektywa Jace'a>> 

Clave wreszcie przestało mnie przesłuchiwać w Gard. Muszę wracać do Nowego Jorku. Nocni Łowcy, ani Cisi Bracia nie wiedzą jak wyleczyć Clary. Oby Magnus coś znalazł. Oby

<<Godzinę później>>

Przeszedłem przez Bramę. Trafiłem do Nowego Jorku. No prawie. Jestem na obrzeżach. Moje myśli lekko zboczyły z kursu podczas przechodzenia przez Bramę. Dotarcie taksówką stąd do Instytutu w godzinach szczytu zajmie jakieś 2 godziny. Mogę nie mieć tyle czasu. Clary może nie mieć tyle czasu.

23 godziny później

<<Perspektywa Jace'a>>

-Szybciej, szybciej - mruczałem jadąc wlokącą się windą. W końcu drzwi otworzyły się i wypadłem na korytarz. Z głębi Instytutu dobiegał tupot kroków i odgłosy nawoływania. Pognałem tam. Po drodze wpadłem na Izzy.

-Co z... - zacząłem

-Nie oddycha od paru minut.

Pognałem za nią do sali chorych, gdzie już krzątał się Alec. Przez następnych parę minut panowało zamieszanie, każdy próbował pomóc na wszelkie sposoby, ale nic to nie dawało. I wtedy na stół w rogu pokoju spadła ognista wiadomość. Na moment wszyscy zmarliśmy. W końcu to Alec podszedł i ją odczytał. Zbladł.

- Masz - powiedział, wciskając mi kartkę w rękę - Przeczytaj.

Odczytałem:

Do mieszkańców Instytutu Nowojorskiego

Wiem, że Clarissa Morgenstern umiera. Trucizna Kąsacza wyssała z niej życie. Nic nie może jej już pomóc. Oprócz mnie. Przynieście ją do Jasnego Dworu a ją uleczę. Jeszcze nie nadszedł jej czas na śmierć, Jeśli przyjdziecie obiecuję Wam bezpieczeństwo do czasu opuszczenia Dworu.  Zdecydujcie czy córka Valentina ma żyć, czy umrzeć.

Podpisano: Królowa Jasnego Dworu

-Co robimy? - zapytała Izzy 

Przełknąłem ślinę

- Nie mamy wyboru - odpowiedziałem - musimy ją tam zanieść.












Wojna z żelazaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz