Rozdział 29

65 3 2
                                    

Dalsze wypadki budzącego się do życia dnia toczyły się bardzo szybko - Emma ledwo potrafiła pojąć to co się wokół niej dzieje.

Wspólnymi siłami wyciągnęli Luke'a z trumny, co nie było takie łatwe biorąc pod uwagę fakt, że mieli do czynienia z wysokim, masywnym wilkołakiem i ułożyli go w pozycji siedzącej pod jednym z pobliskich drzew.

Wyjęli mu wszystkie szmaty z ust, na co mężczyzna wciągnął gwałtownie powietrze po czym dostał gwałtownego napadu kaszlu. Pozbycie się więzów zajęło nieco więcej czasu – sznury były mocne, wyraźnie przystosowane do wilkołaczej siły, której mógłby użyć Luke próbując je rozerwać, a oni mieli do dyspozycji żadnej broni. W końcu jednak – gdy na ich dłoniach zaczęły pojawiać się drobne, szczypiące ranki – rozwiązane więzy opadły na ziemię.

Dwójka parabatai usiadła bez siły na ziemi i przez chwilę tylko wpatrywali się w siedzącego przed nimi mężczyznę, któremu właśnie przechodził atak kaszlu i który najwyraźniej zaczął zdawać sobie w pełni sprawę z tego gdzie jest i co się dzieje.

Przez tę krótką chwilę ciszy, Emma poczuła jak ulatuje z niej cała adrenalina, której trzymała się kurczowo od kilku godzin a oblewa ją gorąca fala zmęczenia, wręcz wyczerpania.

Jak wiele czasu minęło od kiedy spała ostatnim razem?

Zanim jednak zdążyła się nad tym zastanowić, kaszel Luke'a umilkł, a on spojrzał na nich już prawie całkowicie przytomnie.

- Co się tutaj dzieje? – zapytał cichym, mocno zachrypniętym głosem.

- Właściwie chcieliśmy zadać ci to samo pytanie – przyznała niechętnie Emma.

Wilkołak błądził niepewnie wzrokiem między jednym a drugim.

- Czy wy... - zaczął

- Jeszcze będzie na to czas – przerwał mu Jules zmęczonym głosem. Emma spojrzała na swojego parabatai i zrozumiała, że gdy napięcie z niego opadło, stał się tak samo, jeśli nie bardziej, wyczerpany jak ona – Najpierw powinniśmy zakopać tę dziurę – wskazał niechętnie na miejsce gdzie w głębi ziemi leżała otwarta trumna – A potem przenieść się gdzieś. Nie byłoby dobrze gdyby ktoś nas tu zobaczył.

Emma dobrze wiedziała, że mówiąc „ktoś" miał na myśli „Alec". Rozumiała też, że wymienianie imienia oprawcy przy kimś kto właśnie został pogrzebany żywcem nie byłoby ani czymś rozsądnym ani taktownym.

Niechętnie musiała przyznać chłopakowi rację – nikt nie powinien ich zobaczyć.

Dźwignęła się ciężko z ziemi i razem z Julianem podeszli do wykopanej przez nich niedawno dziury.

Wrzucili wielko trumny do środka po czym zaczęli spychać leżące wokół warstwy ziemi z powrotem na swoje miejsce. Po chwili Emma usłyszała jak Luke wstaje chwiejnie na nogi i podchodzi – a może raczej zatacza się – w ich stronę. I on zaczął zasypywać otwór choć wyglądał jakby miał ochotę zwymiotować na sam jego widok.

Pozbycie się dziury zajęło o wiele mniej czasu niż jej kopanie, na myśl o którym Emmę wciąż bolały ręce.

W końcu udało im się uklepać ziemię tak, aby wyglądała mniej więcej tak samo jak wtedy gdy ją znaleźli.

Dźwignęli się ciężko, a dwójka parabatai musiała szybko przytrzymać Luke'a, który zachwiał się niebezpiecznie.

Wyglądał jakby przeszła mu ochota do wszelkich pytań, był blady jakby miał zaraz zwymiotować.

Wojna z żelazaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz