Rozdział 5

1K 70 4
                                    

 Jace biegł przez park trzymając Clary na rękach. Tuż za nim podążali Alec i Isabelle. Dotarli do sadzawki w środku parku, za którą mieściło się wejście do Dworu. Wskoczyli do niej.

<<Perspektywa Jace'a>>

Po wskoczeniu do sadzawki poczułem straszne zawroty głowy.Przez chwilę nic nie widziałem i nie słyszałem. Zaraz jednak zmysły wróciły a ja poczułem, że leżę a twardej ziemi. Usiadłem z jękiem. Nigdzie nie widziałem Aleca, Izzy, ani tym bardziej Clary. Byłem sam. Tego można było się domyślić. To był podstęp, od samego początku. Królowa ściągając nas tutaj pozbawiła nas szansy na uratowanie Clary oddzielając nas od niej.

To moja wina. Moja. To ja zdecydowałem się tutaj przyjść. To było tak jakbym zabił Clary.

- Ależ nie, nie mój chłopcze - odezwał się głos, który natychmiast rozpoznałem - nie powinieneś się oskarżać.

- Ty - wychrypiałem

-Tak, ja. - powiedziała Królowa Jasnego Dworu

- Gdzie jest reszta? Co zrobiłaś z Clary?! Powiedziałaś, że ją wyleczysz! Zagwarantowałaś nam bezpieczeństwo! Kłamałaś jak...

- Fearie nie mogą kłamać, zapomniałeś? Clarissa Morgenstern żyje. Moi medycy ją leczą. Kąsacz popełnił błąd. Miał ją do mnie przyprowadzić, a nie ją zabić. Jeszcze nie nadszedł jej czas. Będzie mi jeszcze... przydatna. A co do bezpieczeństwa... Przecież żyjesz prawda? Twoi przyjaciele również. Ale nie o tym chcę z tobą rozmawiać. 

- Tak? A o czym chciałabyś rozmawiać?

- Mam ci do zaproponowania pewną ofertę...

- Nie sądzę, żebyś miała mi do zaoferowania coś pociągającego.

- A gdybym Ci powiedziała, że wszyscy twoi bliscy mogą przeżyć tę wojnę? Oczywiście... Za pewną cenę. Widzisz... Nocni Łowcy od początku stoją na przegranej pozycji. Zebrałam armię, której nikt nie pokona. Ale mogę dać wam szansę. Twoje rodzeństwo, twoja rodzina... oni wszyscy mogą przeżyć.

-Za jaką cenę?

- W stosownym czasie przyprowadzisz mi Clarissę. Ona i tak musi umrzeć. Chodzi tylko oto, by zrobiła to w dobrym czasie i właściwym celu. Nawet jeśli mi nie pomożesz, ją i tak czeka śmierć. Ale wtedy pociągnie za sobą ciebie i wszystkich twoich bliskich. Jeśli jednak, mi ją przyprowadzisz, pozwolę im żyć. Pamiętaj jednak, że cokolwiek zrobisz, córkę Valentina czeka śmierć.

<<Perspektywa Isabelle>>

Obudziłam się w ciemnej jaskini. Myślałam, że jestem sama. Myliłam się. Nade mną stała ona. Królowa Jasnego Dworu.

- Słodka Isabelle - powiedziała - Mała dziewczynka udająca wojowniczkę. Skrywasz swój strach i zwątpienie pod sztuczną maską pewności siebie i piękna. Myślisz, że jesteś silna, ale to kłamstwo. Jesteś słaba. Taka słaba... A jednak niedawno odnalazłaś szczęście. W tym patykowatym, chuderlawym i niezgrabnym Simonie Lewisie. Przyziemnym, wampirem, Chodzącym za Dnia, Nocnym Łowcą, czy kim on tam jest. Ale twoje szczęście nie potrwa już długo. Niedługo ty i ona będziecie zimnymi trupami, podczas gdy moi rycerze będą uśmiercać waszych przyjaciół, wy nie będziecie mogli im pomóc. Będziecie już dawno martwi. Dam ci pewną radę Isabelle. Uznaj ją za przejaw mojej dobrej woli. Jedź do swojego chłopaka. Udaj się do Alicante gdzie obecnie przebywa i spędź z nim ostatnie tygodnie życia. Mogę zaoferować wiele twojemu bratu, zarówno rodzonemu, jak i przybranemu, ale tobie? Nie mam ci do zaoferowania nic więcej, prócz tej dobrej rady, piękna Isabelle. Skorzystaj z niej, zanim umrzesz.

<<Perspektywa Aleca>>

Obudziłem się w ciasnej jaskini. Nie byłem sam. Nade mną stała Królowa. Nie powiem, żeby zaskoczył mnie jej widok. Spodziewałem się, że przyjdzie napawać się zwycięstwem nad "głupimi Nocnymi Łowcami".

- Aleksander.

-Taa - potwierdziłem trochę niemrawo. Głowa bolała mnie jakby ktoś wlókł mnie przez kamienisty teren.

 - Zawsze byłeś inny. Zawsze wiedziałeś, że coś jest z tobą nie tak. A jednak niedawno znalazłeś sobie tego głupiego czarownika. Zawsze byłeś słaby w porównaniu z twoimi przyjaciółmi Nocnymi Łowcami. A jednak teraz możesz mi się przydać. Taki nie pozorny, taki prawdomówny. Kto mógłby podejrzewać cię o zdradę?


- Ja... Ja nigdy się na to nie zgodzę!


-Wcale nie pytam Cię o zdanie


Królowa błyskawicznie położyła rękę na moim karku wbijając mi paznokcie w skórę. Ostatnim co poczułem był potworny ból, a potem - ciemność.


6 godzin później

<<Perspektywa Jace'a>>

Minęło parę godzin. Królowa wpuściła nas z Dworu razem z Clary. To nie wróży nic dobrego. To znaczy, że szykuje cis znacznie gorszego od Kąsacza. Clary śpi od czasu gdy wróciliśmy. Nie miałem okazji z nią porozmawiać. Alex zachowuje się jakoś dziwnie. Wciąż myślęe o złożonej mi propozycji i zastanawiam się czy Alec nie dostał takiej samej. I czy jej nie przyjął. Nie, na pewno nie. Nie Alec, nie on.


- Jace! Jace, choć tu szybko! Obudziła się! - krzyknęła Isabelle


Pognałem do sali chorych, gdzie na łóżku siedziała Clary. Ale coś było nie tak. Izzy pochylała się nad nią swiecac jej mala latareczką w oczy. 

- Izzy... Co....

-Clary, ile masz lat?

- Co to ma być - zapytała ruda 

- ile masz lat?

-Szesnaście 

Spojrzałem na Izzy zdziwiony 

- nie prawda. Siedemnaście. Który dzisiaj mamy?

-16 października - powiedziała Clary

- Jest 12 maja. -wykrzykneła Izzy

- Clary - powiedziałem ostrożnie - kim ja jestem?

- Jak to kim? Jesteś moim bratem

- Na Anioła - szepnęła Izzy - Oni wyprali jej mózg. Fearie odebrały jej pamięć!

-------------------

Uhu, robi się gorąco. Czy Jace przyjmie propozycję  Królowej? I co się stało z Alekiem? Czy Clary odzyska pamięć?

Przepraszam, za błędy, które mogły się pojawić, ale kończyłam rozdział na telefonie.

Jeśli chodzi o następny rozdział to w ten weekend na pewno go nie dodam, bo wyjeżdżam. Postaram się jednak dodać coś przed świętami.

Dziękuję za 1.1K czytelników! Bardzo motywują mnie wszelkie komentarze. Czekam na wasze zdanie: co myślicie o tym rozdziale?

Niech Was Anioł strzeże! ;*


















Wojna z żelazaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz