Rozdział 32

56 6 3
                                    

Jeżeli jakimś cudem ktoś to jeszcze czyta, to proszę przeczytajcie notkę pod rozdziałem.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------

Clary przechodziła przez duży salon trzymając w rękach tacę wypełnioną kubkami z kawą. Musiała nieźle się natrudzić, lawirując między poukładanymi na podłodze książkami, starając się nie potknąć i nie wylać ciepłego napoju. W końcu dotarła do stołu, którego powierzchni prawie nie było widzieć pod wszystkimi książkami i kartkami, które się po nim walały. Ułożyła tacę w niebezpiecznej pozycji, na kilku książkach i kartkach z jakimiś wykresami. Chwyciła kubki i zaczęła rozdawać wszystkim siedzącym przy stole. Siedzieli tutaj w komplecie – Isabelle, Maia, Magnus, Luke, Jace i Simon. Każdy był zatopiony w innej książce, w innym spisie, wykresie, remedium. I od trzech dni żadne z nich nie mogło niczego znaleźć.

Clary zajęła swoje miejsce i choć była to ostatnia rzecz, na którą miała ochotę, otworzyła książkę, którą zaczęła przeglądać dwadzieścia minut temu. Jej tytuł brzmiał „Starożytne uroki i zaklęcia: oszukaj umysł, przezwycięż ciało, zaskocz swoich wrogów". Była jeszcze nudniejsza niż wskazywałby na to tytuł i po przejrzeniu prawie trzystu stron, mogła się założyć, że nikt nigdy nie znalazł w niej niczego pożytecznego. Wzdychając cicho ścisnęła mocno swój kubek i wróciła do lektury.

Przez następne pół godziny nic się nie działo, każdy siedział z nosem w swojej lekturze, usychając z nudów tak samo jak ona, ale nikt nie odzywał się ani słowem.

Początkowa determinacja, którą czuli gdy przybyli do tego paryskiego mieszkania Magnusa szybko przeminęła. Nie mogli znaleźć niczego co mogłoby naprowadzić ich na jakikolwiek trop w związku z Alecem lub tajemniczymi bestiami, które od kilku tygodni siały popłoch wśród Nocnych Łowców.

Jeśli chodzi o ciemnowłosego Lightwooda to cały ten czas spędził zamknięty w jednej z sypialni. Nałożyli ochronne runy na okna i drzwi, chcąc się upewnić, że nie da się ich otworzyć od wewnątrz. Nie mieli wyboru, nie mogli ryzykować, że Alec uwolni się i ucieknie po tym z jakim trudem go złapali. Nie był związany, mógł swobodnie poruszać się po pokoju i miał dostęp do przylegającej do niej małej łazienki, jednak upewnili się, że nie ma tam niczego co mógłby użyć jako broni. Próbowali go wypytywać, rozmawiać z nim, ale chłopak jak dotąd nie odezwał się ani słowem. Nie ważne jak próbowali do niego dotrzeć, jakich słów używali, jakie pytania zadawali on milczał uparcie. Zostawili go więc na razie w spokoju, miotającego się wściekle po pokoju i przeglądali kolejne stosy książek próbując samodzielnie znaleźć odpowiedzi na dręczące ich pytania.

Nie było to jednak takie proste. Żadna książka, którą przejrzeli, choć rozwodziła się nad skomplikowanymi zaklęciami, urokami i rytuałami, nie miała żadnej wzmianki o co chwilę zmieniających kształt olbrzymich potworach o śmiertelnie niebezpiecznym jadzie.

Mieszkanie Magnusa miało ogromną bibliotekę, więc lektury im nie brakowało, ale każda kolejna bezowocna godzina spędzona na poszukiwaniach coraz bardziej ich zniechęcała. Wiedzieli jednak, że nie mogą się poddać – zbyt wiele od nich zależało.

W końcu to Isabelle okazała się pierwszą, która straciła cierpliwość.

- To bez sensu – wykrzyknęła odrzucając ze złością książkę („Jak rzucić czarno magiczne zaklęcie i nie zwariować") na stół, przewracając przy tym stos innych tomiszczy, które pospadały z hukiem na podłogę – Niczego tu nie znajdziemy, przecież to co się dzieje z Alecem nie może być skutkiem zwykłego zaklęcia! Przecież nie ma takiej magii, która mogłaby oszukać więź parabatai, prawda?

Wojna z żelazaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz