Chapter 17

690 56 6
                                    

Zdjęcie w mediach.

Jest godzina 17:00 a ja siedzę nad matematyką. Rodzice stwierdzili, że muszę bardziej przyłożyć się do nauki więc dali mi szlaban. Stykałam długopisem w biurko myśląc tym samym nad rozwiązaniem zadania. Po około godzinie miałam dość. Najchętniej wyszła bym z domu ale niestety nie mogę. Zeszłam na do kuchni i zaczęłam robić sałatkę.

-Możesz mi też zrobić- pojawiła się mama zjadając mi kawałek pomidora.

-Sama nie potrafisz?- syknęłam.

-Jesteś zła?- zdziwiła się.

-Nie wiesz cieszę się, że jestem uziemiona w domu- prychnęłam.

-To dla twojego dobra. Nadrobisz braki w nauce i możesz z powrotem szaleć oczywiście z umiarem znajdując przy tym czas na naukę- powiedziała wychodząc.

Rozumiem ją i wiem, że się o mnie martwi ale to nie zmienia faktu, że jestem wściekła. Zrobiłam dwie porcje siadając przy stole. Zjadłam szybko mój posiłek oraz wymyłam naczynia ruszając z powrotem do mojego pokoju. Usiadłam znowu do książek. Muszę jak najszybciej poprawić oceny. Nie potrafiłam się skupić moje myśli zaprzątał wczorajszy dzień. Najbardziej niepokoiło mnie to, że mi się to podobało. Nigdy nie podejrzewałabym, że Chris wcale nie jest taki grzeczny.

Jest sobota siedzę na łóżku i przeglądam, bez sensu jakąś stronkę z ubraniami. Rodzice są u znajomych a ja nie wytrzymam dłużej tej ciszy. Muszę się jakoś wyrwać. Zadzwonię do Justina on zawsze ma czas. Zastanawiałam się czy nie pogadać z Cameronem ale boję się, że wygadam się o wyścigach.

-Justin masz czas?- zapytałam.

-Tak zaraz będę- powiedział rozłączając się.

Rozczesałam włosy ubrałam czarne jeansy i luźny bordowy T-shirt. Usiadłam na miejscu pasażera spoglądając na chłopaka.

-Gdzie jedziemy?- zapytałam.

-Pokaże ci jedno miejsce. Chyba potrzebujesz się uspokoić skarbie- powiedział posyłając mi jeden z jego uśmiechów.

Reszta jazdy minęła w ciszy. Zaparkowaliśmy obok lasu.

-Idziemy do lasu? Chcesz mnie zgwałcić?- parsknęłam śmiechem.

-Zobaczysz.

Szliśmy spokojnie w ciszy. Las nie był jakoś bardzo zarośnięty. Gdy doszliśmy na miejsce o mało co nie zachłysnęłam się powietrzem. Ciągnąca się rzeka lub jezioro na które padało słońce które przedostawało się między koronami drzew. Woda była czysta i przejrzysta. Było tu wręcz magicznie. Cisza i spokój. Czułam się jakbym odwiedziła krainę wróżek.

-Podoba się?- objął mnie od tyłu Justin.

-Jak znalazłeś to miejsce?- zapytałam dalej oczarowana tym co widzę.

-Miałem pewnie okres w życiu gdy wszystko mnie przerosło. Ludzie tylko czekali na mój upadek co spowodowało, że straciłem nawet samego siebie. Potrzebowałem pomyśleć. Więc znalazłem się tu.

-Czy w tym czasie wszystko się zaczęło?- zapytałam rozglądając się.

Przytaknął. Na jednym drzewie zauważyłam huśtawkę. Wydostałam się z uścisku Justina i usiadłam na niej. Chłopak przyglądał mi się z zainteresowaniem a ja powoli zaczęłam się bujać. Czułam się jakbym miała amnezję, zapomniałam o wszystkich błahostkach i głupotach. Justin zaczął zdejmować koszulkę a ja podziwiałam jego wyrzeźbiony brzuch. Widziałam go oczywiście na zdjęciach ale na żywo to coś całkiem innego. Jego tatuaże idealnie pokrywały jego ciało, kilka mi osobiście się nie podobało ale niektóre były wręcz idealne. Wskoczył do wody i wynurzył się a jego zafarbowane blond włosy przykleiły mu się do twarzy. Zachichotałam na ten widok. Spojrzał na mnie a na jego twarzy widniał zadziorny uśmiech.

-Chodź- krzyknął.

-Jak? Moje ubrania będą mokre- odpowiedziałam.

-Zdejmij ubrania- powiedział jakby było to oczywiste.

-Nie- odpowiedziałam krótko.

-To wskocz w ubraniach- prychnął.

Zastanawiałam się co zrobić z jednej strony nie będę nago tylko w bieliźnie. Jednak będę czuła się pewniej w ubraniach. Zdjęłam tylko spodnie, trampki i skarpetki, ponieważ huśtawka była blisko wody rozhuśtałam się mocno i wyskoczyłam do wody. Wynurzyłam się a chłopak momentalnie znalazł się przy mnie. Woda nie była zimna co strasznie mnie cieszyło. Cieszyłam się jak małe dziecko a na mojej twarzy już bardzo długo widniał uśmiech. Byłam szczęśliwa i czułam się wolna.

-Dziękuję- powiedziałam jeszcze raz się zanurzając.

Zostawił to bez odpowiedzi. Poczułam, że obejmuje mnie w pasie i bez ostrzeżenia byliśmy pod wodą. Zaczęłam go kopać próbując wypłynąć ale on tylko bardziej przyciągnął mnie do siebie. Moje oczy były zamknięte a ja kopnęłam go z całej siły dzięki czemu mnie wypuścił.

-Jesteś nienormalny- pisnęłam zaczerpując powietrza.

Chłopak tylko w odpowiedzi się zaśmiał chlapiąc mnie wodą. Po około półtorej godziny wróciliśmy do samochodu. Moje ubrania zdążyły przez ten czas trochę wyschnąć. Zastanawiało mnie tylko jedno czemu chłopak to wszystko robi.

-Czemu ja?- zapytałam patrząc na Justina kierującego samochodem.

-Nie rozumiem twojego pytania

-Dlaczego to robisz? Dlaczego mnie tu zabrałeś? Dlaczego utrzymujemy kontakt?

-Nie powiem ci tandetnego tekstu, że coś mnie do ciebie przyciąga. Po prostu znasz chłopaków i jakoś tak wyszło. Lubie przebywać w twoim towarzystwie i widzę, że potrzebujesz czegoś co będzie twoje w życiu. Coś co je zmieni- powiedział przyśpieszając trochę.

Miał racje moje życie nie było nudne wręcz różniło się od zwykłych nastolatek. Nie mówię tu o tym, że poznałam sławne osoby czy, że jadę z Justinem Bieberem w jednym aucie. Bardziej o to, ze mam bogatych rodziców, wyprowadziłam się do Los Angeles, od małego znam perfekcyjnie angielski a przyjazd do USA to dla mnie norma, ponieważ odwiedzaliśmy przynajmniej dwa razy w roku rodzinę. Moje życie zdecydowanie nie było nudne ale byłam przyzwyczajona do niego. Potrzebuję czegoś mojego, nowego i szalonego. Ale wiem, że to nie jest dobre tylko czy zdołam się powstrzymać i nie wpakować w kłopoty?

⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐
Hej ;) Jak wam się podoba rozdział? Miejsce opisane znajdziecie w mediach. Komentujcie i głosujcie. Chcę poznać waszą opinię na temat tego fanfiction ❤









ChangeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz