Chapter 24

398 40 4
                                    

Jedziemy w samochodzie w całkowitej ciszy lecz nie jest to ta krępująca cisza, którą każdy chce przerwać i myśli nad tym co powiedzieć. Jestem naprawdę szczęśliwa mój towarzysz i dziewczyny widocznie też. Jedziemy aktualnie pół godziny i powoli dojeżdżamy na lotnisko. Ręka chłopaka tradycyjnie spoczywa na moim udzie a druga ręka swobodnie przesuwa się po kierownicy. Zastanawiam się długo trwało nim opanował tak doskonałą jazdę lub jak wyglądały jego pierwsze wyścigi. Czym bardziej zatracam się w myślał zadaję sobie coraz więcej pytań. Chciała bym widzieć ile razy przegrał lub w jaki sposób dokładnie poznał Chrisa skoro tak doskonale się znają. Z "transu"wybudza mnie dźgający w żebra palec Justina. 

-Gotowe?- uśmiecha się do nas.

Wychodzimy z samochodu rozglądając się w około. Justy zamyka drzwi samochodu chowając klucze. 

-Nie wyciągasz walizek?- pytam zaskoczona.

-Za chwilę Jace je weź- odpowiada uśmiechając się z mojego niezrozumiałego wyrazu twarzy.

-Kto to?- dopytuję.

Chłopak chichocze podchodząc do mnie. 

-Mój szofer. Jest bardzo sympatyczny więc jak nie będę mógł kiedyś po ciebie przyjechać to on to zrobi- mówi chwytając moją rękę. 

Uśmiecham się na ten gest a po moim ciele przechodzą ciarki. Przypomniałam sobie o obecności dziewczyn, które obserwowały naszą wymianę zdań.

-Idziemy?- pytam. 

Chłopak przytakuję ale po chwili widzę na jego twarzy lampę błyskową. Odwracam się, żeby zobaczyć paparazzi robiących nam zdjęcia. Wołają coś podchodząc do nas coraz bliżej albo inaczej biegną do nas przybliżając się coraz bardziej. Słyszę tylko pojedyńcze słowa wykrzyczane z ich ust.

-Załóżcie kaptury. Głowy w dół i idziemy szybko.

Chłopak dzwoni do pilota, żeby otworzył nam "drzwi". Wchodzimy po schodach a mnie zapiera dech w piersiach. Pierwszy raz jestem w prywatnym samolocie wszystko tu jest inne. Duże fotele ustawione są przy ścianie przodem do siebie. Rozsiadam się wygodnie a obok mnie piosenkarz. Dziewczyny z wielkimi uśmiechami na twarzach siadają naprzeciwko nas. Samolot jest przytulny a przestrzeń jest ogromna więc bez problemu można się przemieszczać. Opieram głowę na kolanach chłopaka i przymykam powieki. 

-Jak ci się podoba?- bawi się moimi włosami.

-Jest idealnie- uśmiecham się- zabrałeś gitarę?- pytam. 

-Tak?- pyta patrząc na mnie podejrzanie a na jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki.

-Po prostu myślałam, że możemy razem pośpiewać wiesz przypomniało mi się jak śpiewaliśmy w studiu- ciepło pojawia się w moim podbrzuszu na wspomnienie tamtego dnia. 

Chłopak zachichotał a ja nie potrafiłam się oprzeć i musiałam zapytać.

-Mogę dotknąć twoich dołeczków?- zapytałam i zaraz zakryłam twarz dłońmi.

Jego kolana zaczęły się trząś ze śmiechu po czym usłyszałam koncert śmiechów Tess, Martyny i Justina. Czułam się zażenowana ale sama się zaśmiałam. 

-Tak możesz- powiedział uspokajając się powoli.

Wyciągnęłam ręce i przeniosłam je na policzki chłopaka co spowodowało jego szeroki uśmiech dzięki czemu włożyłam dwa palce wskazujące do dołeczków. LUDZIE TRZYMAM PALCE W DOŁECZKACH JUSTINA BIEBERA. 

-Co zrobimy na miejscu?- zapytała Tess.

-Sądzę, że pójdziemy do hotelu a potem możemy przejść się po plaży- odezwałam się.

-Możemy też zadzwonić do moich znajomych są też blisko nas- zaproponował chłopak a ja my przytaknęłyśmy.

Czułam się wspaniale ale wiem, że na miejscu lub gdy wrócimy muszę porozmawiać z chłopakiem o tym czym jesteśmy. Zamknęłam oczy a w dłoni trzymałam dłoń chłopaka położoną na moim brzuchu. Wylądowaliśmy na miejscu a ja otworzyłam zaspane oczy. Wysiedliśmy z samolotu a chłopak podszedł do mężczyzny i powiadomił go o wzięciu walizek. Weszliśmy do ogromnego hotelu który miał ogromne wnętrze. Po prawej stronie była recepcja natomiast na środku stała mała fontanna. Justin podszedł do nas i wręczył Martynie klucz a ja zastanawiałam się z kim ja będę w pokoju. Przecież on nie będzie sam ale nie powiadomił mnie o tym, że będziemy razem spać. Chłopak poprowadził nas do windy mówiąc, że mieszkamy na 4 piętrze. Gdy staliśmy pod dwoma pokojami wiedziałam, że to ten moment, żeby się skompromitować i zapytać o pokoje. 

-Justin z kim jestem w pokoju?- speszyłam się i spuściłam głowę. 

Usłyszałam cichy śmiech chłopaka i po chwili poczułam, że się unoszę. Cichy pisk wydobył się z moich ust a Justin trzymał mnie na rękach w stylu panny młodej. 

-Gotowa na noc poślubną?- zaczął poruszać dwuznacznie ustami a ja lekko uderzyłam go w ramię. 

Dziewczyny weszły do pokoju a chłopak otworzył drzwi do naszego pokoju. Weszliśmy a mi o mało co nie zabrakło tchu w piersiach. Ogromne okno na prawie całą ścianę z widokiem na morze. Obok okna znajduje się duże białe łóżko. na przeciwko znajduje się kuchnia połączona z salonem. Ogromny blat a przy nim poustawiane białe wysokie krzesła. Na suficie znajdował się zwinięty ekran a obok łóżka projektor. Byłam zachwycona. Miałam ochotę zeskoczyć z niego i zacząć piszczeć. Postawił mnie na podłodze i podszedł do łóżka. Obserwowałam jego czyny uważnie. Wziął dwie poduszki po czym zaczął się do mnie zbliżać. 

-Bitwa na poduszki?- zapytał podając mi jedną. 

Nie odpowiedziałam tylko wzięłam jedną i zaczęłam najlepsze wakacje w moim życiu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej ;) Jak wam się podoba? Chciałbym, żeby więcej osób dowiedziało się o tym ff więc jeśli lubicie czytać to fanfiction zapraszam do polecenia znajomym. Na Twitterze hasztag #Changeff oraz mój tt @JUSTYismyMUFFIN 💕 Do następnego komentujcie i głosujcie 😊 Kocham was 💞🙈

ChangeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz