Chapter 29

364 35 4
                                    

Obudziłam się dosyć wcześnie jak na mnie. Pewnie to stres. Wczoraj u Chrisa panowała napięta atmosfera. Cameron nie odezwał się do mnie ani słowem jak i Tess, tylko Martyna, ja i mój przyjaciel próbowaliśmy podtrzymać rozmowę. Skoro jest tak wcześnie a przyjaciółki raczej szybko się nie obudzą to ubrałam się odpowiednio i przygotowałam do biegania. Napisałam dziewczyną kartkę którą położyłam obok telefonu Tess. Zawiązałam warkocza, który nie będzie mi przeszkadzał i wyszłam z domu. Mogę przysiąść, że rano jest najwspanialsza pora na uprawianie sportu na świeżym powietrzu. Przez obecną porę roku jest trochę chłodniej ale dalej przyjemnie. Zaczęłam biec i pogrążyłam się w myślach. Zastanawia mnie jak teraz będzie między mną i Cameronem. Spodziewałam się łagodniejszej reakcji chłopaka oraz trochę zrozumienia. Przebywanie z Justinem i nim będzie teraz bardzo krępujące, ponieważ gdy powiadomię Biebera wiem, że będzie inaczej spostrzegać Cama. Natomiast Dallas będzie trzymać dystans do mnie co powoduje, że czuję jakbym straciła osobę która kształtowała mój charakter. Towarzystwo w jakim przebywamy tworzy naszą osobowość więc to oczywiste, że wyjeżdżając zmieniłam się ja jak i na pewno po części oni. Chciałabym żeby ktoś bał się mnie stracić. Zawsze to ja się boję, że stracę tych, których kocham ale chciałabym poczuć, że ktoś o mnie walczy. Przystanęłam obok ogromnego kamienia i usiadłam na nim. Sprawdziłam telefon. Brak wiadomości i nieodebranych połączeń. Pamiętam doskonale gdy spotkałam Camerona wydaje się to tak odległe ale i tak doskonale pamiętam każdy szczegół z tego wydarzenia.

Powoli weszłam do klasy.

-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie- powiedziałam cicho patrząc w ziemie.

Zapewne wszyscy w tym momencie skierowali wzrok na mnie.

-Jak się nazywasz?- zapytał profesor.

-Hanna Rose- powiedziałam na jednym wdechu.

Nie miałam odwagi podnieść wzroku a moje policzki płonęły.

-Robimy pracę w parach. Proszę podejść do stanowiska numer 2.

Spojrzałam na mojego partnera i zamarłam...

Kurwa jak? O mój Boże widzę CAMERONA DALLASA. Nie, to niemożliwe. Moje ciało było całe sparaliżowane nie potrafiłam wykonać żadnego kroku. W tej chwili chciałam się spoliczkować. Gdyby kiedyś ktoś mi powiedział, że spotkam CAMERONA DALLASA wyśmiała bym go, a teraz patrzę na niego nie wiedząc jak się zachować.

Podeszłam powoli cała czerwona do stolika. Usiadłam na miejscu nie dowierzając dalej w to co widzę.

-Hej- powiedział a na jego twarzy pojawia się uśmiech. Dajcie mi wody!

-Hej- odpowiadam nieśmiało. Moja twarz prawdopodobnie przypominała teraz dojrzałego buraka.

Uśmiechnął się i odwrócił się w stronę tablicy. Gdy rozejrzałam się po klasie, zobaczyłam, że wzrok wszystkich dziewczyn był skierowany na mojego partnera. Na ten widok zachichotałam co zwróciło uwagę chłopaka na moją osobę.

-Co jest?- zapytał z lekkim uśmiechem.

-Nic, nic po prostu cieszę się, że w końcu mogę cię poznać. Wiesz, marzenie dziewczyn na całym świecie- zaśmiałam się cicho.

-Bez przesady-mówi rozbawiony i puszcza mi oczko.

Czy mi się wydaje czy Cameron Dallas puścił mi oczko?

Teraz mogę rozmawiać z nim godzinami zapominając o jego sławie i wszystkim co osiągnął. Jest dla mnie po prostu idealnym przyjacielem i niesamowitą osobą. Idealnym przyjacielem który nie akceptuje mojego chłopaka... Rozumiem, że coś do mnie poczuł ale serce nie sługa tak? Czemu to musi być tak cholernie trudne? Wytarłam policzki od łez i wstałam, żeby nie rozpłakać się całkowicie.

Weszłam do domu i rozejrzałam się czy w salonie lub kuchni. Nikogo nie ma. Widocznie dalej śpią. Weszłam cicho do pokoju i wyrwałam dziewczyną pościel co równało się z ich jękami niezadowolenia.

-Jeszcze chwilę.

Doskonale znam 'jeszcze pięć minut' zawsze tak mam gdy tylko muszę wstać do szkoły. Znacie to prawda?

-Chcę was widzieć na dole za chwilę, idę wam zrobić płatki.

Zeszłam do kuchni czekając na te leniuchy. Mimo, że od nich też nie spodziewałam się takiej reakcji na tą informację i tak są dla mnie ważne. Spędziłam z nimi niezliczoną ilość czasu, przeżyłyśmy wiele wspaniałych chwil. Czasem traci się przyjaciół. Bywa, że przyjaciel zmienia się we wroga. Ale najgorsze jest, kiedy przyjaciele stają się sobie kompletnie obcy. Nie wybaczyła bym sobie gdybym pozwoliła im zniknąć z mojego życia. Dziewczyny zeszły a ja podałam im płatki.

-Dziewczyny naprawdę nie chcę się kłócić. Zakończmy ten temat do czasu waszego wyjazdu i tak nie zobaczycie już Justina więc cieszcie się ostatnimi chwilami tutaj.

-Chyba nie mamy wyboru. Wiesz, że nam przykro?- zapytała Tess.

-Wiem i doceniam, że się troszczycie o mnie.

Dziś dzień wyjazdu dziewczyn. Pomyśleć, że około sześć miesięcy temu to ja wyjeżdżałam. Patrzyłam jak ponownie żegnam osoby, które są dla mnie jak rodzina. Obok mnie stoją chłopaki którzy przywiązali się do Martyny i Tess. Zobaczyłam, że Chris i Matt rozkleili się na dobre jak ja. Podeszłam do dziewczyn.

-Nienawidzę tych momentów na lotnisku ale napiszcie mi jak dolecicie dobrze? Kocham was pamiętajcie- przytuliłam każdą szczelnie.

-Uważaj na siebie- powiedziała Martyna odrywając się ode mnie.

Patrzyłam jak wszyscy się żegnają. Nikt nie potrzebował słów, żeby określić to jak wszystkim jest przykro. Moi rodzice także pożegnali się w domu z nimi. Głośniki rozbrzmiewają a z nich wydobywa się głos kobiety który ogłasza komunikat o wylocie samolotu. Patrzyłam jak dziewczyny wsiadają do samolotu ostatni raz nam machając. Justin przytulił mnie szczelnie a ja ścisnęłam z całej siły jego koszulkę. Ten czas tak szybko leci przecież to gdy stanęły w drzwiach mojego pokoju wydaje się jakby było wczoraj.

-Nie płacz- wyszeptał Justin w moje włosy.

Nic nie odpowiedziałam. Chłopak głaskał moje włosy tuląc mnie mocno do siebie.

-Przestań jutro już będzie jak dawniej. Możecie rozmawiać przez telefon i internet. Nie płacz proszę. Chodźmy do samochodu chłopaki już pojechali.

-Ale... to nie to samo- wyszlochałam ściskając jeszcze mocniej materiał.

-Wiem ale to i tak dużo. Pomyśl, że to tylko potwierdza jak bardzo jesteście ze sobą zżyte.

Przytaknęłam prawie niewidocznie głową po czym wsiadłam do samochodu chłopaka.

-Chcesz wracać do domu?- zapytał chłopak pocierając kostki mojej dłoni.

-Nie, może pojedziemy do tego miejsca?- doskonale wiedział co mam na myśli.

Pamiętam gdy mnie zabrał w nasze miejsce, dalej zachwycam się idealnym wspomnieniem magicznego otoczenia. Czy nie może być zawsze tak jak wtedy?

~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej ;) Będziecie tęsknić za dziewczynami? Co sądzicie? Chciałbym wam podziękować, ponieważ dostaję coraz więcej wspaniałych komentarzy co niesamowicie mnie motywuje. Mam nadzieję, że wam się podoba. Komentujcie i głosujcie do następnego ❤

ChangeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz