Dorosły Nico di Angelo dla @_iris_bogini_teczy

487 49 20
                                    

Nico (OH GOD czy ja napiszę kiedyś coś innego? O.o)


Wstałem rano, nawet nie za bardzo wiem, o której godzinie. Ziewnąłem przeciągle, zerkając na drugą połowę łóżka.

(myślicie pewnie, że to Reyna albo ktoś w tym stylu, co?)

Jak zwykle, pusto.

(HAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAAHHA)

Poczłapałem do kuchni, żeby zrobić sobie śniadanie. Poranek upłynął mi powoli, z towarzystwem książki, naleśników (NIEDOINFORMOWANA1002 wydało się, że Nico lubi naleśniki xDD) i gorącej herbaty.

Z kakaa już wyrosłem.

(Nico, ty staruchu!)

Zerknąłem za okno.

Śnieg. Wszędzie śnieg.

Tęskniłem za unormowaną pogodą w Obozie Herosów, i to bardzo.

Wstałem, wrzucając po drodze naczynia do zlewu i podreptałem do przedpokoju, żeby się ubrać i wyjść.

- Dzień dobry, sąsiedzie! - zawołał Jason, od niecałych dwóch tygodni faktycznie mój sąsiad.

- Cześć, Nico! - dodała Piper, pojawiając się obok syna Jupitera.

Byli małżeństwem od dwóch lat.

- Dzień dobry! - rzuciłem tylko, po czym wsiadłem do starej Hondy Civic, stojącej na podjeździe.

Ten złom jak zwykle nie chciał zapalić.

- Pomóc w czymś?

Skierowałem wzrok na osobę, która to powiedziała.

Dziewczyna, a raczej kobieta, o ciepłych, czekoladowych oczach i burzy czarnych loków patrzyła na mnie, przechylając lekko głowę.

- Nie, dziękuję. - burknąłem, wysiadając i blokując samochód. - Złapię autobus.

Nie czekając na odpowiedź, skierowałem się na przystanek, który znajdował się zaledwie kilkanaście metrów dalej.

Usiadłem na ławce, starając się stłumić emocje.

Mam już dosyć tego nudnego, szarego życia bez interesujących planów na przyszłość!

Wpakowałem się do najbliższego autobusu. W środku zaczepiła mnie blondynka o oczach stalowej barwy.

- Nico! - zawołała, przepychając się między ludźmi, żeby do mnie dotrzeć.

Skrzywiłem się mimowolnie.

- Annabeth - starałem się wyglądać na zadowolonego. - Jaki ten świat mały.

Córka Ateny dopchała się do mnie i zmięła w stanowczym uścisku.

- Jak tam nowe mieszkanie, Nico? - zapytała.

- Mieszkam tam już od roku. - odparłem sucho.

Annabeth przygryzła wargę.

- Aha - odpowiedziała tylko. - O, mój przystanek! Pa, Nico, i miłego dnia!

- Miłego.

Dotarłem do pracy za dziesięć ósma. Wymieniłem bezuczuciowe formułki powitalne z moimi współpracownikami, i usiadłem za biurkiem.

- Panie di Angelo, życzy pan sobie kawę? - zapytała woźna.

Była jedyną naprawdę miłą i prawdziwą osobą w całym budynku.

- Poproszę, proszę pani. - uśmiechnąłem się, specjalnie używając zwrotu ze szkoły. Nie jestem jeszcze taki stary! (Nico, jesteś stary, skoro NIE PIJESZ KAKAA!)

Woźnia odwzajemniła uśmiech, a ja zabrałem się za podpisywanie papierów.

Nagle budynkiem wtrząsnął ryk, wywołując falę paniki na całym piętrze.

Poderwałem się gwałtownie.

- Gdzie jesteś, Nico di Angelo? Chciałam się z tobą przywitaaaać... - tego głosu nie dało się z niczym pomylić.

Gaja.


Jestem usatysfakcjonowana tym oneshotem, nie wiem jak wy ^^ za chwilkę kolejne #bez_tytułu i będę spadać. A, i jeszcze jedno. Zapraszam serdecznie na moje nowiutkie opowiadanko Tratie - niemożliwe staje się możliwe. No, to na tyle. Bajjj!


» ship that shit » oneshotyWhere stories live. Discover now