Chris
Z racji tego, że pojutrze walę tynki c: (a w poniedziałek mam dla was niespodziankę! Teraz to już nie niespodzianka, głupia ja -,-)
Ręce wprost spływały mi potem.
- Na pewno wszystko okej? - spytałem jeszcze raz.
Lizzie, moja siostra, zaśmiała się głośno.
- Chris, lepiej już być nie może. Jesteś gotowy.
Jeszcze raz zerknąłem w lustro. Miałem na sobie dżinsy i zwykły obozowy podkoszulek, ale nie o mnie teraz chodziło. W ręku trzymałem włócznię, pozłacaną i rzeźbioną, z grotem z cesarskiego złota. Mniej więcej w połowie jej wysokości zawiązana była wstążka w krwistym czerwonym kolorze.
- Ile mam jeszcze czasu? - ostatni raz poprawiłem wstążkę na włóczni.
Lizzie zerknęła na zegarek.
- Piętnaście minut. - odparła. - Leć już, bo nie zdążysz.
Wybiegłem z domku numer jedenaście, mijając po drodze roześmianych obozowiczów. Niejedni chodzili, trzymając się za ręce, wymieniając podarki i przytulając się.
Nienawidziłem Walentynek, i to z całego serca.
Mój cel wyszedł z domku numer pięć i zgodnie z planem skierował się do lasu. Podążałem za nim (a raczej za nią, lol), starając się nie robić hałasu.
Dopiero kiedy trafiliśmy na polanę, dogoniłem ją.
- Cześć, Clarisse! - zawołałem, modląc się, żeby miała w miarę dobry humor.
Odwróciła się.
- Cześć, Chris... - spojrzała na mnie podejrzliwie, a nie zobaczywszy nic podejrzanego, wróciła wzrokiem z powrotem na moją twarz. - Co tu robisz?
Odchrząknęłem, starając się za bardzo nie denerwować.
- Pomyślałem, że może miałabyś ochotę na pojedynek?
Twarz Clarisse rozjaśniła się.
- Jasne! Czym będziesz walczył?
Uniosłem włócznię, zsuwając z niej wstążkę.
- Chyba tym. - mruknąłem, obracając włócznią kilka razy. - Zwycięzca bierze broń przeciwnika. Zgoda?
Clarisse uśmiechnęła się łobuzersko.
- Zgoda.
Chyba nie muszę mówić, że moja porażka była druzgocąca. Skończyłem, leżąc na ziemi, przygnieciony jej glanem, a ona trzymała w ręku obie włócznie.
- Całkiem niezła włócznia, Chris. - odsunęła się, przyglądając trofeum.
- Tja... - liczyłem na coś lepszego, no ale cóż.
Clarisse kucnęła obok i pocałowała mnie w policzek.
- Miło, że pamiętałeś. - uśmiechnęła się, po czym wyciągnęła do mnie rękę. - Idziesz? Chciałabym ci wynagrodzić stratę włóczni.
Uśmiechnąłem się.
I wiecie co?
Chyba jednak lubię walentynki.
W ostatnim oneshocie rzeczywiście było Tratie :) nie zawiedliście mnie c:
YOU ARE READING
» ship that shit » oneshoty
Randomniekoniecznie ship i niekoniecznie shit ale coś na pewno się znajdzie » oneshoty » [12/15-08/16]