Percabeth IV

376 42 40
                                    

Myślałam, że już o tym zapomnieliście... Marne nadzieje. No cóż, to już czwarty z serii i podejrzewam, że na tym się skończy. Więc cieszcie się póki trwa!

[wszyscy dobrze wiemy, że mam za miękkie serce na ostatni rozdział]


Annabeth

Obudziłam się bladym świtem, poranne słońce prześwitywało przez żaluzje, a kupka książek przypomniała mi o szkole. Proszę, proszę, nie ustawiłam budzika i tylko dzięki Percy'emu wstałam tak wcześnie.

No, o wilku mowa. Czarnowłosy chłopak z pięknymi oczami w odcieniu morskiej zieleni leżał obok mnie, zaśliniając sąsiednią poduszkę. Podrapał się po szyi, a ja wtuliłam się w poduszkę, niczym wystraszona mysz. Po kilku minutach byłam jednak pewna, że zrobił to przez sen i usiadłam powoli.

Nachyliłam się nad nim, zakładając włosy za ucho.

Przydałoby się go jakoś obudzić... Jakkolwiek.

No dobra, nie sądzę, żeby był zadowolony, gdybym walnęła go z liścia w twarz, więc trzeba było szukać innego wyjścia.

Powoli przeczesałam jego włosy palcami, starając się ujarzmić hebanowe kosmyki. Uśmiechnęłam się, ale mój uśmiech prędko przemienił się w grymas przerażenia, kiedy Percy obrócił się i zacisnął ramiona na mojej talii. Starałam się nie oddychać, ale wyglądało na to, że wciąż był pogrążony w śnie.

Niepewnie wyciągnęłam dłoń spod kołdry i dotknęłam jego ramienia, starając się uwolnić.

Nie mam pojęcia, co się stało od momentu, w którym Percy zetknął się z Davie'm, ale wyglądało na to, że nieźle przypakował. Jego bicepsy budziły podziw, ale stanowiły niestety moje więzienie.

Oparłam się zrezygnowana o ścianę i westchnęłam głośno.

- A-Annabeth?

No nie wierzę. Obudziło go westchnięcie?

- Cześć, Percy. - uśmiechnęłam się do niego ciepło, pozwalając fali włosów spaść na moje czoło.

Percy wyciągnął rękę i założył kosmyk z powrotem za moje ucho.

- Która godzina? - spytał, przyglądając mi się zaspanymi oczami.

Zerknęłam na zegarek stojący na półeczce.

- 6:20. Za dziesięć minut powinnam wstać do szkoły.

Percy przymknął oczy i z powrotem wtulił się w moją talię.

- W takim razie jeszcze dziesięć minut... - wymruczał, a fala ciepłego powietrza wdarła się na bój brzuch, ogarniając stopniowo całe ciało.

On jest taki ciepły...

Jakbym przytulała się do kaloryfera w grubej bluzie z podwójnym miśkiem.

Ponownie pogładziłam go po głowie, kończąc z ręką tuż przy jego twarzy.

Przymknęłam oczy, ale Percy zmusił mnie do ich ponownego otwarcia, całując mnie delikatnie w dłoń.

- Ile jeszcze? - spytał, unosząc głowę do góry.

Uciekłam wzrokiem gdzieś na sufit.

- Podejrzewam, że około ośmiu minut. - odparłam.

Percy podniósł się z mojego brzucha, zostawiając po sobie nieprzyjemne uczucie zimna.

- Mam już sobie iść? - spytał, jak na mój gust, starając się być poważnym.

Jego odejście było ostatnią rzeczą, jakiej bym pragnęła. Prędzej zjem kiełki niż zachcę, żeby sobie poszedł.

- Coś ty. - obdarzyłam go słabym uśmiechem. - Mamy jeszcze osiem minut.

Percy uśmiechnął się zawadiacko, przybliżając swoją twarz do mojej. Po nim mogłabym się spodziewać wszystkiego i wciąż nie byłam pewna moich uczuć, więc automatycznie się zarumieniłam.

Percy, który najwyraźniej uznał to za zachętę, przyłożył czoło do mojego, czekając na mój ruch. Cóż, to uprzejme z jego strony.

Przymknęłam oczy, a moje ręce powędrowały w górę jego umięśnionych ramion, spotykając się na karku. Percy powoli objął mnie w talii i pozwolił mi wziąć oddech.

Chwilę później nasze usta złączyły się, w tak wyczekiwanym, namiętnym pocałunku, pełnym obustronnej miłości, wypełniającej nas od środka.

I wtedy przypomniałam sobie o mojej zasadzie numer jeden.

Odepchnęłam go od siebie gwałtownie, podsuwając kolana pod brodę.

- Coś się stało, Annabeth? - spytał mnie zaniepokojony. W jego oczach nie dostrzegałam gniewu, ale i tak dopadły mnie wyrzuty sumienia. To nie musiało się tak skończyć.

Pokręciłam głową, wstając z łóżka i kierując się w stronę drzwi.

- Nie, wszystko okej. - skłamałam.

Nacisnęłam klamkę, wychodząc na korytarz. Przez szparę powstałą między uchylonymi drzwiami a ścianą, zobaczyłam jak Percy kładzie się na łóżku, przykładając ręce do twarzy.

Przygryzłam wargę, kiedy wyrzuty sumienia uderzyły we mnie ponownie, tym razem ze zdwojoną siłą.

Nie mogłam się już jednak cofnąć.

Dopadłam mojego pokoju i schowałam się w kącie z komodą i skromną szafeczką na buty i inne takie duperele.

Po policzku spłynęła mi łza, pojedyncza, nie wołająca swoich braci i sióstr o pomoc. Całe szczęście, bo jeszcze jedna taka dywersantka, a mogłabym rozkleić się totalnie.

Teraz jednak trzeba było doprowadzić się do porządku.

Zarzuciłam na siebie puszysty szlafrok i związałam włosy w coś koko-podobnego. Po czym zerknęłam w lusterko na toaletce. Palcem wskazującym wytarłam łzę i uśmiechnęłam się zachęcająco do własnego odbicia. Nie pokładałam jednak w sobie zbyt wielkich nadziei, ponieważ nawet we mnie samej nie wzbudził on zbyt wielkiego przekonania.

Kiedy zawitałam ponownie do pokoju, w którym ulokowałam Percy'ego, był on już pusty. Chwilę później usłyszałam trzask drzwi.

Zamrugałam, rozpaczliwie próbując powstrzymać łzy.

- Jak ja mogłam być taka chłodna?

- Mięso trzymane w cieple szybko się psuje. - odpowiedział mi głos z końca korytarza.

Podniosłam głowę, a moje serce radośnie podskoczyło, kiedy zobaczyłam tam Percy'ego.

Opierał się o framugę drzwi łazienkowych, przypatrując mi się z uwagą.

Nie wiedziałam co powiedzieć, więc po prostu wstałam i wsunęłam ręce do kieszeni szlafroka.

- Przepraszam. - wymamrotałam. - To nie tak miało wyjść.

Percy podszedł do mnie, a palce jego ręki splotły się z moimi, jednak szybko je zabrał, przypominając sobie zapewne o naszym porannym incydencie.

- Daj znać, kiedy dorośniesz już do miłości. - mrugnął do mnie, po czym wrócił do łazienki.

Odetchnęłam głęboko.

Nie wiem, czego się spodziewałam, ale na pewno nie tego, że zareaguje tak spokojnie. Nie żebym miała coś przeciwko, rzecz jasna.

Oparłam czoło o białe drzwi łazienkowe, zamykając oczy.

Daj znać, kiedy dorośniesz już do miłości.



No dobra, teraz to już wyszło jakieś totalne emocjonalne gówno. Miało tu być więcej akcji, ale sądziłam, że nie będę przeciągać tego rozdziału w nieskończoność. Może następnym razem, o ile wgl taki będzie xDD

Piszcie, jak się podobało c:

» ship that shit » oneshotyWhere stories live. Discover now