Elo melo ziomki. Wiem, że jestem wam winna 10 zamówień specjalnych, ale to coś uderzyło mnie i po prostu nie mogłam tego zignorować.
Mam nadzieję, że się spodoba, smrodki
Katie otworzyła piekarnik i wyjęła z niego ciasto otoczone ciemnoszarą blachą do pieczenia wymalowaną w drobne różyczki.
[tak, to Tratie. Znowu. Przepraszam. Zabijcie mnie]
[ale skoro już tu jesteśmy, to powiem, że nie ma tu bogów :)]
Zapach czekolady rozniósł się po całej kuchni.
- Teraz już tylko polewa i maliny. - mruknęła do siebie zadowolona dziewczyna. Na jej policzku widać było białą smugę mąki, a na jednym łokciu różową plamę - pamiątkę po bliskim spotkaniu z konfiturami, którymi urozmaiciła ciasto.
Po dwóch latach zgłębiania trudnej sztuki pichcenia, Katie mogła poszczycić się kilkunastoma przepisami dopracowanymi do perfekcji. W złotej nastce znajdowało się owo ciasto czekoladowe z konfiturą malinową i polewą z czekolady mlecznej, posypane świeżymi malinami. Wszyscy w internacie za nim przepadali i spróbowali kawałek chociażby raz.
- Pięknie pachnie! - zawołała Kalina, przyjaciółka Katie, wchodząc do kuchni przywiedziona kuszącymi zapachami. - Czyżby Tessa?
Przyjaciele Katie uwielbiali nazywać jej ciasta. Kilka miesięcy temu, kiedy Katie po raz pierwszy upiekła ten rodzaj ciasta, Kalina ochrzciła je imieniem Tessa. Czytała wtedy książkę, w której jedna z bohaterek miała tak na imię. Dziewczyna nie mogła niestety (albo stety) nic poradzić na ich nawyk.
- Tessa. - przytaknęła tylko. - Myślę, że wyszła mi wyjątkowo dobrze.
Kalina nachyliła się nad stołem, przyglądając się, jak Katie przykrywa ciasto grubiutką warstwą polewy i delikatnie umieszcza na niej świeże maliny.
- Wygląda znakomicie. - uśmiechnęła się do ciasta, a potem do jego twórczyni. - Kiedy próba smaku?
- Kiedy wystygnie. - Katie zaśmiała się pod nosem, odstawiając ciasto na parapet.
Kalina westchnęła.
- Już nie mogę się doczekać... Hej!
Katie odwróciła się gwałtownie, żeby zobaczyć jak Travis Stoll, chłopak mieszkający razem z bratem naprzeciwko jej pokoju, ucieka z ciastem z kuchni.
- Oddawaj moje ciasto! - w przypływie złości dziewczyna chwyciła nóż kuchenny i pobiegła za Travisem.
Katie biegała dosyć często, ale z pewnych sobie tylko znanych powodów wiedziała, że Travis jest znacznie szybszy. Zawsze był o kilka kroków przed nią, a co się z tym wiązało, także z ciastem.
"Mam nadzieję, że Tessie nic się nie stało." spontaniczna myśl przemknęła przez głowę Katie.
Dziewczyna zatrzymała się na rozwidleniu korytarzy, spoglądając to w jedną odnogę, to w drugą. Uratował ją (a raczej ciasto) wyraźny zapach czekolady dochodzący z północnej części budynku.
Katie zatrzymała się dopiero przy drabinie prowadzącej na dach. Zmarszczyła brwi, wspinając się po szczeblach.
Zgodnie z przewidywaniami, Travis siedział na czerwonych dachówkach budynku internatu, z ciastem w dłoniach.
- Hej, KitKat. - pozdrowił dziewczynę salutem. - Piękny wieczór, co nie?
Katie mimowolnie rozejrzała się. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, oświetlając rozgrzaną letnią ziemię ciepłymi promieniami. Wysoko na niebie świecił już księżyc. Zapowiadało się na bezchmurną, gwiaździstą noc.
YOU ARE READING
» ship that shit » oneshoty
Randomniekoniecznie ship i niekoniecznie shit ale coś na pewno się znajdzie » oneshoty » [12/15-08/16]