Na zlecenie tinterkiller - znów

288 34 6
                                    

Tak szczerze? Nie wiem czy dwukrotnie zostałam poproszona o recenzję, czy po prostu sama się pomyliłam, ale tinterkiller będzie miała dwie recenzje. :) Jedną moją i jedną od czytelniczki. Recenzja zatwierdzona przeze mnie. Zgodzę się w stu procentach z każdym słowem.

tinterkiller - Conspiracy of the dark side


Mówiąc wprost, bardzo krótko i na temat - może ktoś gustuje w opowiadaniach, w których nie wiadomo o co chodzi, bohaterowie są wyssani z palca i przedstawieni w jednym z kilku pierwszych rozdziałów, a główna postać jest nie do zweryfikowania - Nawet nie wiadomo, czy to mężczyzna czy kobieta.

Z tego, co zrozumiałam, w tej książce właśnie tak jest, nie będę ukrywała faktów za własnymi plecami, bo przecież - recenzja to recenzja.


W pierwszym rozdziale pojawia się opis opowiadania.
" Tajna dwuosobowa organizacja in filtrująca debili różnych kultur i wyznać..."
Czy tylko ja czegoś tutaj nie rozumiem? Chyba tylko ja.
Następny, to przestawienie wszystkich postaci, jak leci, opis od stóp do głów, w tym "heroina i LSD"
Czy ktoś w ogóle, w takich opowiadaniach zastanawia się czym tak właściwie jest LSD?
Początkowo, miało przecież być używane jako "serum prawdy", a jego skutki uboczne zaczynają się od "posiadania" umiejętności latania.

Z tego, co się dowiedziałam, bohaterki A i Z pisały blog o swojej klasie, grupie niby tajnych agentów, który został przechwycony przez hakerów, czy kogoś tam. Natomiast, cała reszta jest okropna tajemnicą, o której dowiemy się w następnych fazach planu organizacji.

Wydaje mi się, że ten, powyższy tekst bardziej zachęca do przeczytania tej książki niż sam jej opis. Cóż, wydaje mi się, że miał Was zniechęcić, ale jeśli wbijecie na książkę, bo może coś jednak...zobaczycie na własne oczy piękne, jakże starannie napisane opisy, doskonale dobranych bohaterów, nieskazitelne dialogi.

Wybaczcie, zaczęłam myśleć juz o innym opowiadaniu. W tej książce zobaczycie same tego przeciwieństwa.

Azjozjeb - Żyrafa
Mangozjeb
Sruno

W tym przypadku, imię ostatniego bohatera doskonale opisują fabułę.

Błędów ortograficznych nie zauważyłam - żadnych bijących mnie po twarzy wyrazów, typu "rzulw" nie było, co bardzo raduje moje biedne serce.

Podsumowując - książka jest tak źle napisana, że aż trzy razy zawału dostałam, rozdziały są krótkie, fabuła leży i zdycha, jak ja teraz na tym łóżku. Stanowczo odmawiam, a autorce nakazuje schować głowę w piasek.   

Vinciu

Anatomia Głupoty: wydział do zadań specjalnychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz