Na zlecenie Loivissa

396 34 44
                                    

Lodowa Władczyni, czyli coś, co w pierwszej chwili ściągnęło mi na myśl moją starą postać PBF RPG z niejakiego Vitrum - Anastazję Leneaure. <3 Okładką (szkoda, że mocno rozmazaną) i tytułem Lovissa przyciągnęła mnie do siebie, a czy treścią przyciągnie jeszcze bardziej, zobaczymy za chwilę.

Na wstępie muszę powiedzieć, że nie lubię anglicyzmów. Crossover można było zdecydowanie zastąpić czymś polskim. 

Dalej - już w komentarzach zwracano Ci na to uwagę, więc nie będę dodatkowo tutaj się rozwlekać. Jest trochę błędów. Najbardziej rażący z nich to zmiana typu narracji (trzecioosobowa do pierwszoosobowej) pośrodku pierwszego rozdziału, co jest absolutnie niedopuszczalne. Niekiedy brak przecinków, literówki, niektóre zdania trochę źle skonstruowane, gdzieś tam wyłapałam orto, nie do końca poprawny zapis interpunkcyjny złożony więcej niż z jednego znaku (?!?!?!?!??!? itp.).

No i jeszcze jedno - po jaką cholerę gdzieś tam na początku pojawia się Hogwart? Nie lepiej wymyślić swoją własną szkołę magii i mieć coś swojego, niż kolejne fanfiction?

Logika pisania leży, jeszcze nie kwiczy, ale jest bliska. Podobnie jak ja sama, bo narobiłam sobie nadziei, miałam miłe skojarzenie na początku i już chciałam się zachwycać a tu... Niewypał. Niby błędy niewielkiej wagi (poza nieszczęsną narracją), ale zdecydowanie zbyt częste, żeby je zignorować. Popraw zapis dialogów, popracuj nad interpunkcją i takimi tam. Czytaj kilka razy przed publikacją swoje wytwory, nanoś poprawki. Ewentualnie niech ktoś inny przeczyta i wskaże błędy, których Ty sama możesz nie zauważyć.

I czytaj. Dużo czytaj. Masz wąski zakres słownictwa i niekiedy Twoje opowiadanie zdaje się być pisane przez kogoś, kto niewiele z pisaniem miał do czynienia i chodzi do niższych klas podstawówki. Może czytając, dasz radę coś w sobie poprawić. 

Powodzenia, wierzę w Ciebie. 

~Samozwańcza Bogini WattPada.

EDIT

Lecąc przez swoją listę opowiadań do sprawdzenia, zauważyłam, że mam i drugą książkę tej samej autorki do sprawdzenia - Nieostrożna. Widząc zgoła dobrze zapowiadającą się okładkę i przyzwoity opis, postanawiam dać autorce jeszcze jedną szansę i na razie zdjęłam stryczek z szubienicy. Oczywiście tylko na czas kolejnej recenzji, bo o tym czy Loivissa jest zbrodniarką, czy nie, dowiem się za kilka akapitów.

Niestety, już w komentarzu czytam coś o inspiracji HP - niedobrze. Widać, że zarówno przez pierwszą, jak i przez drugą opowieść przewija się motyw Hogwartu (nawet ja, nie czytając serii Harrego Pottera miałam takie skojarzenie). Postaraj się nieco odbiec od tego pomysłu i konwencji, żeby napisać coś zupełnie nowego i innego. Bo ciągle kręcisz się w kółko wokół (prawdopodobnie) swojej książkowej miłości, co w pewien sposób Cię ogranicza.

W drugiej książce jest odrobinę lepiej, ale nadal nie najlepiej. Fabuła leci jak herbata z wywróconej szklanki, zjadasz spacje (jesteś głodna? Pustką się nie najesz...), zjadasz przecinki, robisz literówki i czasem błędy natury logicznej w zdaniach. Ogółem błędy podobne jak w poprzedniej książce, jednak mniej liczne.

Jest trochę lepiej, ale wciąż wiele przed Tobą do poprawy. Mam nadzieję, że choć trochę Cię nakierowałam.

I drobna uwaga na koniec: kot, kanarek to nie jest rasa. To gatunek. Rasą byłby na przykład kot brytyjski krótkowłosy, koń fryzyjski, radziecki ciężki koń pociągowy, bernański pies pasterski. Wiesz, o co mi chodzi...

Anatomia Głupoty: wydział do zadań specjalnychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz