Na zlecenie Mothyave

287 38 14
                                    

Czytając to opowiadanie, mogłam dojść do pewnych ciekawych wniosków. Jestem kompletną przeciwniczką tego, co wszyscy uważają za fajne i popularne. Nie jaram się, nie lubię, nie znoszę, nienawidzę 1D, 5SOS, HP, Rywalek, Wybranych i wszystkich innych dupereli z tej półki fejmu. Nie tylko mam skazę do fanfiction o boysbandach, ale do absolutnie wszystkiego, co ma jakiekolwiek powiązanie typu fan z czymkolwiek, co już istnieje. Taka skrajna opozycja do wszystkiego co na czasie. A w samej pseudoliteraturze? No po prostu cholera mnie bierze, jak widzę, że po raz kolejny ktoś marnuje swoją wyobraźnię i talent na fanciki albo zaśmieca WattPada i całą sieć kolejnymi bzdetami o seksie ze swoim idolem! UGH!

Naturalnie, nie mówię tutaj o książce, którą recenzuję. Przeczytanie jej fragmentu po prostu popchnęło mnie do takich przemyśleń. A do właściwej recenzji przejdę już od teraz, zaraz, i nie będę tutaj marudzić.

Ostre krawędzie autorstwa Mothyave - na równie ostrą krytykę niestety liczyć nie mogę, bo autorka nie dała mi ku temu powodów. Jedyne, do czego mam małe zastrzeżenia, to kilka braków spacji po trzykropku (...) i to, że osobiście napisałabym wszelkie cyfry słownie. Poza tym, cała interpunkcja, stylistyka, ortografia, składnia, słowem - wszystko, jest raczej w porządku. Bynajmniej ja sama niczego nie wyłapałam. 

Jednak mimo zachęcającej formy zapisania i dobremu stylowi fanki tak nie spróbuję przeczytać, ani polubić oryginalnego Harrego (czy tylko mi to imię od razu kojarzy się pewnym debilem Stylesem, którego zewsząd lawiny?) Pottera - blehh. 

Jednak Ciebie, droga autorko (bo za taką zapłaciłabym wiele), zachęcam do dalszego pisania, bo piszesz ładnie i sensownie. Dziękuję, że się do mnie zgłosiłaś.

Julia.

Anatomia Głupoty: wydział do zadań specjalnychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz