rozdział 6

2.9K 142 4
                                    

Jedziemy wszyscy samochodem. Tata za kierownicą, mama z boku, a my z Liamem z tyłu. Śmiejemy się i rozmawiamy. Auto porusza się coraz szybciej. Wjeżdżamy na autostradę, kiedy nagle coś uderza w nas z naprzeciwka. Tata i mój brat nieprzytomni, a mama cała we krwi. Potem już tylko ciemność, gdzie nie gdzie jakieś światła i wycie policyjnych syren oraz pogotowia. Przez mgle słyszę jak ratownik z karetki mówi:
- Niestety. Kierowca nie miał nawet szans na przeżycie....
Budzę się cała zapłaka i roztrzęsiona. Na pewno krzyczałam, ponieważ zaraz obok mnie pojawia się Jasmine w piżamie.
-Ell co się stało? - pyta obejmując mnie.
- Znowu śnił mi się ten wypadek. Nie potrafię o nim zapomnieć.- odpowiadam jeszcze bardziej wtulając się w moją przyjaciółkę.
- Musisz chociaż spróbować. To było osiem lat temu. Dlaczego teraz zaczęłaś sobie o tym przypominać?
- Też bym chciała wiedzieć. Dawno nie byłam na cmentarzu. Może tata próbuje mi o sobie przypomnieć...
- Jutro rano zadzwonię do firmy i wezmę urlop do końca tygodnia. Spędzimy razem trochę czasu.
- Dziękuje ci.
- Nie ma sprawy. A teraz spróbuj zasnąć. Jest trzecia w nocy.
Nic już nie odpowiedziałam tylko ponownie zaczęłam układać się do snu. Jutro pojadę na grób taty. Nie chodziłam tam za często z pewnej obawy, ale teraz to już nie ma znaczenia. Staram się myśleć o przyjemnych rzeczach, co w miarę mi wychodzi. W końcu udaje mi się odpłynąć...
No nie źle sobie dzisiaj pospałam. Jest 10:00. Z drugiej strony musiałam odespać dziesiejszą noc.
Po porannej toalecie ubrałam się i zeszłam na dół. Standardowo spotkałam tam Jasmine. Była już wystrojona i wymalowana. Ciekawe dla kogo? Raczej nie dla mnie. Stała przy kuchence z patelnią w ręce. Po zapachu wyczułam, że smaży naszą ulubioną jajecznicę na bekonie. Przysiadłam na stołku przy wyspie kuchennej i obserwowałam jak tworzy się nasze śniadanie. Może i mało zdrowe, ale smaczne. Kiedy Jas skończyła wyłożyła posiłek na dwa talerze z czego jeden postawiła przede mną. Drugi na miejscu obok, które zaraz zajęła.
-Smacznego Ell.
- Nawzajem. Ty na serio wzięłaś ten urlop?
- No przecież obiecałam. Jakieś plany na dzisiaj?
- Zaraz się zbieram i jadę na grób taty. Pojedziesz ze mną? Boje się, że ją tam spotkam.
- No oczywiście, że pojadę. Ale wiesz, że kiedyś będziecie się musiały zobaczyć?
- Wiem, ale jeszcze nie teraz. W zupełności wystarczą mi SMS-y.
- Jak uważasz. Ja mam inne zdanie na ten temat. Po wizycie na cmentarzu mogłybyśmy skoczyć na małe zakupy. To ci zawsze poprawiało humor.
- Ale jak miałam pracę. Mam odłożoną jakąś kasę, ale powinnam teraz oszczędzać.
- Oj daj spokój. Dzisiaj ja stawiam. Raz w życiu można zaszaleć.
- Nie będę się kłóciła w tej kwestii.
Po zjedzonym śniadaniu zaczęłyśmy szykować się do wyjazdu. Problem zaczął się na podjeździe.
- Czyim jedziemy?- zapytała Jas.
- Jeśli mamy potem jechać na zakupy to może lepiej twoim. Chyba wiesz ule to może toreb.
- Racja.
Po tej krótkiej naradzie obie wsiadłyśmy do białego Nissana Juke.
Cmentarz leży prawie 50 kilometrów poza miastem, więc zanim wyjedziemy z Londynu muszę kupić wiązankę na grób. Najlepiej z biały stokrotek. Tata zawsze kupował takie mamie.
Po 20 minutach jazdy zobaczyłam małą budkę ze sniczami i kwiatami.
- Jas zatrzymaj się tutaj pójdę po jakieś kwiaty.
- Ok. To ja zaparkuję tutaj pod sklepem.
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem.
Tak jak planowałam kupiłam wieniec z białych stokrotek. Wróciłam do samochodu, w którym Jasmine rozmawiała przez telefon.
- Ok. To do wieczora. Ja ciebie też. Pa.
Chyba już wiem z kim rozmawiała. I się nie pomyliłam.
- Ell, Liam wpadnie dzisiaj na kolacje. Nie urazi cię to?
- Nie, no coś ty.
Przez resztę drogi jeszcze trochę rozmawiałyśmy. Miałyśmy o czym. Po około 40 minutach byłyśmy już na parkingu przed cmentarzem. Trochę bałam się co tam zastane. Nie byłam na grobie od dobrego roku. Nie wiem czy ktoś tu przychodził. Czy mama tutaj była? A może wszyscy zapomnieli i wszystko zniszczało? Kompletnie nie wiedziałam czego się spodziewać.
- Jas? Pójdziesz ze mną?
- No jasne, chodź.
Wysiadłymy z samochodu. Wzięłam ze sobą wieniec po czym udałyśmy się w stronę furtki od cmentarza. Chwilę szłyśmy ścieszką mijając grobowce innych zmarłych. W końcu dotarłyśmy do miejsca pochówku mojego ojca. To co tam zobaczyłam totalnie mnie zaskoczyło. Grób był bardzo zaniedbany. Do okoła była trawa i chwasty. Stały tylko jakieś dwa małe znicze z czego jeden pobity. Oj tato.... - pomyślałam.
Razem z Jas popatrzyłyśmy na siebie znacząco. Odrazu wiedziałyśmy co robić. Nie czekałyśmy ani chwili dłużej. Jasmine zaczęła wyrywać chwasty do okoła grobu, a ja zebrałam stare znicze i zwiędłe kwiaty. W drodze do śmietnika zauważyłam naszego znajomego księcia- Ericka. On najwyraźniej też mnie zobaczył, ponieważ odrazu skierował się w moją stronę.
- Witaj panienko Blue.
- Niech będzie pochwalony.
- Długo nikogo tutaj nie było. Chodzi mi o grób pana Tomasa.
- Faktycznie dawno tutaj nie przyjeżdżałam. Praca, problemy i tak jakoś wyszło.
- Rozumiem, ale co się stało z twoją mamą? Nie przychodzi tutaj prawie od czasu pogrzebu.
- Nie mam z nią w ogóle kontaktu. Nie wiem co robi i czemu nie przychodzi.
Porozmawiałam z księdzem Erickiem jeszcze trochę po czym wróciłam do Jas. Wszystko jej opowiedziałam. Ona też nie mogła w to uwierzyć. Za to udało nam się dość szybko ogarnąć grób. W między czasie zaczęło strasznie padać. No ale co się dziwić. To i tak dobra pogoda jak na październik. Z powodu deszczu musiałyśmy szybko wracać do samochodu. Drogę powrotną przebyłyśmy w ciszy. Z resztą zleciała bardzo szybko. Kiedy wjeżdżałyśmy do garażu na dworze rozpadało się do reszty. Wbiegłyśmy do domu. Jas zabrała się za robienie kolacji, a ja poszłam przygotować swoje CV i inne papiery na jutrzejszą rozmowę. A przecież muszę mieć też gotowy strój na jutro.
Po ogarnięciu potrzebnych dokumentów, wzięłam się za dobór ubrań. Po namyśle doszłam do wniosku, że ubiorę luźną, granatową koszulę z kołnierzykiem, rurki i brązowe trzewiki. Kiedy najgorsze miałam już za sobą poleciałam na dół. Stół był nakryty, a obiad gotowy. Prawie jak na Wigilię. Hmm.... A jak jesteśmy same to Jasmine się tak nie pindrzy. Cieszę się, że ma chłopaka i jest szczęśliwa... No ale do chuja pana, dlaczego akurat Liama?! Przecież jest tylu mężczyzn na świecie.... Jak ja to zniosę?
2 godziny później
Zjedliśmy już kolację, a teraz w trójkę oglądamy jakiś film. Gołąbeczki rozsiadły się na kanapie, a mnie wyrzucili na fotel. Nie mogłam się skupić na seansie, bo cały czas słyszałam: "kocham cie" , "jesteś taka piękna" , "jesteś taki męski". Fuu! Aż bałam się odwrócić, bo nie wiedziałam co tam zobaczę. W pewnym momencie nie wytrzymałam.
- Możecie przestać się lizać?!
Popatrzyli tylko to na mnie to na siebie, a potem zaczęli się śmiać jak idioci. Zajebisty wieczór....

Hotel ||H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz