Ellen
Kiedy w końcu wylądowaliśmy w naszej upragnionej Kopenhadze od razu poczułam, że mogłabym tu zamieszkać. Jednak widok z balkonu w naszym hotelu, jeszcze bardziej mnie oczarował. Z resztą tak samo jak sam hotel. Kiedy weszliśmy do pokoju, niemal zaraz rzuciłam się z ulgą na łóżko... Po chwili poczułam, że materac ugina się, a Harry ląduje obok mnie.
- Chciałabyś tu zostać?- Zapytał przyciągając mnie do siebie.
- Z tobą? Mogę siedzieć nawet na bezludnej wyspie.- Odpowiedziałam zarzucając mężowi, ręce na szyję.
- Na razie to siedzisz na bardzo wygodnym łóżku. Może jakoś je wykorzystamy?- mówił błądząc ręką po moim ciele.
Gdy miałam odpowiedzieć, usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Na ten sygnał Lokowaty poderwał się do pozycji stojącej. Majestatycznie poprawił swoją koszulę i włosy, a następnie podszedł do drzwi. Kiedy je otworzył myślałam, że zemdleję.
- Harry!- wykrzyczała blondynka, rzucając się MOJEMU mężowi na szyję. Widziałam, że Harry jest nieco zdezorientowany. Nawet specjalnie nie krył swojego zdziwienia.
- Juliet? Co ty tu robisz?
Co do... Kto to jest?
- Ja? Pracuję i tak się składa, że mieszkam obok. No a ty?
Nie wytrzymałam. Musiałam interweniować.
- Przyjechaliśmy tu w naszą podróż poślubną.- powiedziałam przytulając się Harry'ego.
- A przepraszam, kim ty jesteś?- zapytała z wyraźną złością.
- Przedstaw nas skarbie.
Lokowaty podrapał się nerwowo po karku.
- Ellen to jest Juliet... Moja była. A Juliet oto Ell,moja żona.
Blondynka zmierzyła mnie wzrokiem po czym znowu się odezwała.
- Żona? No nie wierzę. Dużo mnie ominęło.
- Daj sobie spokój...- Powiedział ze zrezygnowaniem w głosie.
- Oj tam. Harruś nie gniewaj się.
Czy ta szmata jest aż tak bezczelna?
- Może lepiej będzie jeśli już pójdziesz.- Zasugerował MÓJ mąż.
- Jak chcesz. Wpadnę do Was jeszcze wieczorem.
Po chwili blondynka zniknęła, a ja usiadłam przy stoliku i zaczęłam wyczekiwać, kiedy Loczek zacznie się tłumaczyć. Kilka sekund później usiadł na przeciwko mnie, wzdychając.
- Może coś powiesz?
- Juliet to stara historia. Poznałem ją dawno temu.
- Kiedy?
- Dawno...
- KIEDY?- Zapytałam ponownie, tym razem z pretensją.
- To nie jest ważne. Ważniejsze jest, że my się jeszcze wtedy nie znaliśmy.
- A no tak... To wyjaśnia, dlaczego jakaś blondyna ni stąd ni zowąd przychodzi do naszego pokoju i rzuca się na ciebie.
- Czy ty jesteś zazdrosna?- Zapytał z uśmiechem.
- Nie... Po prostu denerwują mnie takie dziewczyny.
- Ell...- Wymruczał łapiąc mnie za rękę.- Przecież ja kocham tylko ciebie.
- Ja też cie kocham.- Powiedziała, siadając na kolanach mojego męża.- Ale obiecaj mi, że więcej do nas nie przyjdzie.
- Obiecuję.
Kilka godzin później...
Postanowiliśmy wybrać się na spacer. Jako cel naszej przechadzki wybraliśmy Ogrody Tivoli, znajdujące się nieopodal naszego Hotelu. Na żywo są jeszcze piękniejsze niż na zdjęciach. Ciężko nawet opisać wrażenie, jakie na nas wywarły.
Kiedy nadszedł czas zakończenia naszego spaceru, Harry zaproponował, żebyśmy poszli gdzieś na kolację. Wybraliśmy jedną z knajp znajdujących się w mieście. Gdy mieliśmy wchodzić do środka, zobaczyłam tą oślizgłą larwę, siedzącą przy jednym ze stolików. Niewiele myśląc chwyciłam bruneta za koszulę i przywarłam ustami do jego warg. Mimo, że był mocno zdziwiony, to odwzajemnił pocałunek. W między czasie drzwi lokalu otworzyły się, a tuż obok nas przeszła rozwścieczona Juliet. Ha! Ellen potrafi... Kiedy blondynka zniknęła z naszego pola widzenia, odsunęłam się od Harry'ego.
- Co to miało być?- Zapytał całkowicie zdezorientowany.
- No co? Pokazuję światu jak bardzo cie kocham.- Odpowiedziałam po czym weszłam do restauracji, a Lokowaty zaraz za mną.
Wybraliśmy odpowiadające nam miejsca po czym zabraliśmy się za przeglądanie Menu. Po około pięciu minutach do naszego stolika podszedł kelner.
- Mogę przyjąć państwa zamówienia?
- Tak.- Odpowiedzieliśmy zgodnie.
Oczywiście Harry jako gentelmen, powiedział, abym pierwsza zamawiała. Kiedy już oboje czekaliśmy na nasze dania, myślałam że w pewnym momencie zemdleję. Do lokalu ponownie weszła Juliet. Czego ona chce? Chwilę rozglądała się po sali, aż w końcu jej wzrok spoczął na nas. Konkretnie na Harry'm. Oczywiście nie podarowałaby sobie, gdyby nie podeszła do naszego stolika.
- Znowu się widzimy. To chyba nie przypadek.- Powiedziała do Harry'ego, stając obok niego.
Postanowiłam wyprzedzić mojego męża i odpowiedzieć pierwsza.
- Łazisz za nami krok w krok. Oczywiste, że to nie zbieg okoliczności.
- Ty się nie odzywaj.- Fuknęła.
Za to mój ukochany mężczyzna jedynie siedział i patrzył na naszą konwersację. Jego też musiałam upomnieć.
- Zacznij mnie bronić.- Syknęłam, co dało Juliet powód do kolejnych zaczepek.
- Nawet twój mąż ma cie gdzieś.- Stwierdziła śmiejąc się fałszywie.
- Zamknij się!- Krzyknęłam, po czym zabrałam swoje rzeczy i wyszłam. Będąc przy drzwiach usłyszałam Jak Harry mówi coś do tej zdziry. Nie przysłuchiwałam się jednak. Chciałam jak najszybciej opuścić to miejsce. Idąc w stronę hotelu doskonale wiedziałam, że Lokowaty za mną biegnie. Nie odwracałam się jednak. Szłam dalej. W końcu jednak znalazł się tuż za mną, przez co musiałam się zatrzymać. Poczułam na ramionach ręce Harry'ego, który w tej samej chwili obrócił mnie w swoją stronę.
- Czemu uciekłaś?
- Czy ty jesteś tak głupi? Twoja była obraża mnie na twoich oczach, a ty siedzisz i się gapisz. Co miałam robić? Zaproponować, żeby z nami usiadła?
- Nie... Wiem, wiem. Jestem idiotą. Powinienem stanąć w twojej obronie. Przepraszam.- Powiedział patrząc mi prosto w oczy.
***
NIESPODZIANKA!
Stwierdziłam, że ten "ostateczny koniec" nastąpi jednak w drugiej części... No a poza tym, to za bardzo tęskniłam za tym FF. A co sądzicie o Juliet?
CZYTASZ
Hotel ||H.S
Fanfiction#Wattys2016 #JustWriteIt część I. 20 letnia Ellen Blue pracuje jako recepcjonistka w luksusowym hotelu w Londynie. Wiedzie spokojne i poukładane życie. Do czasu.... Pewnego dnia w hotelu pojawia się wyjątkowy gość, który zaburzy spokój Ellen...