rozdział 25

1.4K 82 1
                                    

Harry zaczął powoli się wycofywać. Nie wiedziałam czy robi to, ponieważ się boi, czy chce mnie chronić. Biąrąc pod uwagę to co się przed chwilą stało, bardziej wierzyłam w to drugie.
Stojąc już pod drzwiami Lokowaty ponownie się odezwał.
- Louis proszę cie, nie rób jej krzywdy. Możesz się mścić na mnie, ale Ell przecież nie jest niczemu winna. Wypuść ją...- powiedział niemal błagalnym tonem.
- Wyjdź!- krzyknął brunet.
Hazz posłusznie wykonał polecenie. Zamykając drzwi, jedynie posłał mi smutne spojrzenie. Bałam się. I to bardzo. Nie wiedziałam, co teraz się stanie. Nie miałam pojęcia jak będzie się zachowywał Louis. Może mnie zabije? Albo zagłodzi? A może wpakuje mnie do walizki i wyiezie gdzieś za granicę?
Załamana usiadłam na podłodze opierając się o ścianę. Czując, że już nie jestem w stanie nic zrobić, zakryłam twarz dłońmi i zaczęłam płakać. Poczułam, że Louis siada obok mnie.
- Dlaczego ty to robisz?- zapytałam nadal płacząc.
- Nie rozumiesz, że cie kocham? Razem możemy być szczęśliwi. Harry tylko by nam przeszkadzał.
- A ty nie rozumiesz, że ja nic do ciebie nie czuje?
- Nie martw się. Z czasem mnie pokochasz.
Nie rozumiem, jak on to może tak spokojnie mówić. Nie wiem czy się z tego cieszyć, czy martwić. Może lepiej by było gdyby mnie bił? Przynajmniej miałabym pewność, że coś jest z nm nie tak.
Z rozmyśleń wyrwał mnie głos bruneta.
- Daj mi swój telefon.- powiedział wyciągając rękę w moją stronę.
Patrzyłam na niego z zaciekawieniem i zastanowieniem.
- Daj mi swój telefon!- powtórzył głośniej, przez co lekko się wzdrygnęłam.
Z niechęcią wyciągnęłam z kieszeni komórkę i podałam ją Lou.
- Po co ci ona?- zapytałam.
- Mogą ci przyjść do głowy różne pomysły. Nie pozwolę, żebyś stąd uciekła. Za bardzo mi na tobie zależy.
- Przecież jeśli nie ja, to Harry wezwie pomoc. Prędzej czy później.
-Już ja się zatroszczę, żeby nie mieszał nosa w nie swoje sprawy.
Nic już nie mówiąc postanowiłam udać się do łazienki. Kiedy wchodziłam na schody usłyszałam za plecami pretensjonalny ton Louisa.
- Gdzie idziesz?!
- Do łazienki. Chyba mogę iść się załatwić.
- Możesz, ale od tej pory o wszystko będziesz mnie pytać. Jasne?
- Ależ oczywiście.
Może jestem jakaś chora, ale nie potrafię traktować go poważnie. Po prostu nie czuję przed nim strachu ani respektu.
Weszłam do łazienki zamykając drzwi na klucz. Kiedy zrobiłam to co chciałam, miałam już wychodzić. Jednak wtedy w mojej głowie pojawiła się iskierka nadziei. Mianowicie okno. Co prawda łazienka znajduje się na piętrze, ale nic mnie nie powstrzyma przed opuszczeniem tego domu. Niestety rozczarowałam się w chwili, w której postanowiłam je otworzyć. Usłyszałam bowiem walenie do drzwi.
- Wychodź już!!
Z niechęcią uchyliłam drzwi. Moim oczom ukazał się rozwścieczony Lou.
- Nie drzyj się tak! Jeśli będę chciała to i tak ucieknę i wtedy ani ty, ani nikt inny mnie nie powstrzyma. Więc nie przyzwyczajaj się do tej sytuacji. Już wkrótce wszystko się zmieni!- powiedziałam dźgając go pzanokciem w klatkę piersiową.
Louis przez chwilę patrzył na mnie zdziwiony. Nie trwało to jednak długo.
- Słuchaj no, mała szmato!- wykrzyczał przypierając mnie do ściany- Do mnie się tak nie mówi!- krzyknął po czym poczułam uderzenie w głowę. Później pamiętam już tylko ciemność.

Harry
Co ja mam robić? Nie mogę siedzieć bezczynnie i nic nie robić. Przecież Louis może skrzywdzić Ell albo gdzieś ją wywieść. O ile już tego nie zrobił. Na policję też nie zadzwonie, ten idiota zagroził, że albo siedzie cicho, albo więcej nie spotkam Ellen.... Nie! Muszę jej pomóc! Nie po to chciałem ją odzyskać, żeby teraz ją stracić.
Zgarnąłem z szafki kluczyki od samochodu, po czym szybko ruszyłem w jego stronę. Chwile później byłem już w środku. Odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę domu mojej ukochanej. Nie wiedziałem jeszcze co dokładnie zrobię czy powiem. Jednego byłem natomiast pewien, muszę pomóc Ellen.
Na moje nieszczęście natrafiłem na korki. Ciągłe zatrzymywanie się i stanie na światłach dodatkowo mnie irytowało. Czułem, że każda minute jest dla mnie na wagę złota.
Po prawie półtora godzinnej przeprawie przez miasto, dotarłem pod dom Ell. Niewiele myśląc ruszełem w stronę drzwi. Zacząłem w nie walić i dobijać się. Niestety, nie przyniosło to żadnego rezultatu. Pod wpływem emocji chwyciłem pierwszy, lepszy kamień i wycelowałem nim w szybę. Posypała się w drobny mak. Zwinnie otworzyłem okno, po czym wślizgnąłem się do środka. Zacząłem przeszukiwać cały dom, każde pomieszczenie. Nigdzie jednak nie znalazłem Ellen. Stało się najgorsze. Ten wariat ją porwał. A wszystko przez, to że się spóźniłem.

***
Witajcie kochani! Dzisiaj krótko, zwięźle i na temat. Co sądzicie o rozdziale?

Hotel ||H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz