rozdział 14

2.3K 98 0
                                    

  Kiedy się obudziłam odrazu zobaczyłam szmaragdowe oczy Harrego. Brunet patrzył na mnie przez co czułam się trochę speszona.
- Nie patrz tak na mnie.
- Nie moja wina, że przyciągasz uwagę.
- Tylko idiotów.
- Dziękuje bardzo.- odpowiedział z sarkazmem.
- Nie. Nie o to mi chodziło. Poza tym Ty jesteś wyjątkiem.
- Dlaczego?
- Jesteś tajemniczy. Irytujący, a jednocześnie potrafisz poprawić humor.
- To komplement?
- Traktuj to jak chcesz. Po prostu mówię jaki jesteś.
- Ale chyba mi ufasz?
- W pewnym sensie. Ale na moje pełne zaufanie musisz jeszcze zapracować.
- Jak?
- Takich pytań się nie zadaje kobiecie. Sam musisz coś wymyślić.
Loczek przez chwilę się nad czymś zastanawiał. Chwilę później miał już plan.
- Wiem! Spędzisz dzisiaj ze mną cały dzień...
Nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Chcesz mnie do siebie przekonać, czy zrazić?
- Daj mi powiedzieć do końca. Najpierw pojedziemy do hotelu, żeby Sands przyjął cie do pracy. A później pojedziemy na spacer.
- To mnie przekonuje. Ale wyjaśnij mi jedną rzecz.
- Co?
- Dlaczego nie chodzisz do pracy?
- Wiem, że to może wydać ci się próżne, ale jest tak. Od dwóch lat prowadzę własną firmę. Nie lubię, kiedy ktoś coś za mnie robi, ale jeśli sytuacja tego wymaga to nie zostaję na siłę w biurze.
- A siedzenie tutaj ze mną?
- To jest wyjątkowa sytuacja.
Kiedy to powiedział poczułam miłe uczucie.
Chwilę leżeliśmy w ciszy. Nagle do pokoju wparował Liam. Po co pukać? Przecież kultura tego nie wymaga... Oczywiście odrazu musiał skomentować całą sytuację.
- No nie wierzę. Moja siostra w łóżku z facetem. Chyba zapiszę to w kalendarzu.
- A mam ci przypomnieć jak ćwiczyłeś pierwszy pocałunek?- zapytałam z moim szyderczym uśmiechem, dumna z siebie.
- Nie musisz.... Ale było bara bara?
Tego już za wiele. Pierwsze o czym pomyślałam to, żeby rzucić w niego poduszką, jednak po chwili zorientowałam się, że mam pod ręką budzik. Nie zastanawiając się wycelowałam w mojego brata. Szczerze? Pożałowałam tego. Liam dostał w czoło przez co poleciała mu krew, ale to nie ważne. Budzik roztrzaskał mi się w drobny mak.

Jedziemy właśnie samochodem. Tak jak Harry obiecał, załatwił mi pracę w hotelu. Mina Sandsa była bezcenna, kiedy dowiedział się, że ma mnie zatrudnić z powrotem.
Obecnie kierujemy się w nieznane mi strony. Jesteśmy już za Londynem. Kiedy miałam zapytać, czy daleko jeszcze, lokowaty się odezwał.
- Jesteśmy na miejscu.
- Jesteśmy w lesie.
- Teraz tak myślisz. Przyjechaliśmy tu, ponieważ chciałbym ci coś pokazać.
- Zakadam, że żeby zobaczyć to "coś" musimy przejść przez ten właśnie las.
- Inteligenta jesteś.
- Raczej sprytna. Mam iść z facetem, którego ledwo znam? W dodatku przez ciemny las? Chyba sobie żartujesz?
- Mówiłaś, że awansowałem na kumpla.
- To nic nie zmienia.
- Ale powiedziałaś, że mi ufasz.
- No ufam, ale...
- Jeśli tak jest to chodź i nie bój sie.
Siłą rzeczy musiałam iść. Nie chodziło to, że boje się Harrego czy coś. Po prostu dziwnie czuje się w jego towarzystwie. Zdecydowanie lepiej mi się z nim rozmawia kiedy oboje jesteśmy pod wpływem. 

Szliśmy polną drogą wzdłuż lasu. Słońce świeciło dość mocno, ale nie zmieniało to faktu, że było zimno.  Harry co chwilę pytał czy nie jest mi zimno. Trochę mnie to denerwowało. To, że ma zdobyć moje zaufanie nie oznacza podlizywania się.
Po około dwudziesto minutowej wędrówce byliśmy na miejscu .  Zamurowało mnie. Moim oczom ukazała się rzeka otoczona lasami i łąką. Promienie słońca, króre przebijały się przez chumry, delikatnie odbijały się od wody.

Kiedy tak podziwiałam, poczułam oddech lokowatego na karku

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Kiedy tak podziwiałam, poczułam oddech lokowatego na karku.
- Podoba się?
- I to jak. Tu jest tak spokojnie. Nigdy nawet nie myślałam, że w Angli są takie miejsca.
- Jeszcze wiele cie w życiu zadziwi.
- Moge cie o coś zapytać?
- Pewnie. Nie mam nic do ukrycia. Kiedyś się o tym przekonasz...
- Wolę nie. Wracając do pytania. Często tu przyjeżdżasz?
Oboje przysiedliśmy na trawie obok rzeki.
- Kiedy tylko mam czas. Czyli raczej rzadko. Najczęściej jestem tutaj kiedy mam jakiś problem albo po prostu chcę nad czymś pomyśleć. Tutaj mogę się skupić.
- Taki facet jak ty ma problemy? No nie wierzę.
- Co masz na myśli mówiąc "taki facet"?
- Wydajesz się być perfekcyjny. Pan idealny, który nie ma żadnych zmartwień.
- Pozory mylą. Uwierz mi. No, ale koniec o mnie. Może jestem wścipski, ale powiedz, czemu rozstałaś się z Zaynem.
Zdziwiło mnie to trochę. Nie lubię o nim gadać...
- A dlaczego cie to interesuje?
- Bo widziałem jak przez niego cierpisz i ile bólu ci sprawia.
- Kochałam go. I to bardzo.  Zmarnował prawie trzy lata mojego życia. Kiedy go poznałam nie wiedziałam jaki jest. Przekonałam się dopiero, gdy... gdy dostałam od kogoś SMS-a z informację, że zdradził mnie z inną.
- I nigdy nie interesowałaś się kto do Ciebie napisał? Odrazu uwierzyłaś?
- Wystarczyło mi to. Bynajmniej wtedy.
- A gdyby teraz okazało się, że nigdy cie nie zdradził i nadal cię kocha. Wróciłabyś do niego?
- Nie. Nawet jeżeli był mi wierny to i tak wyrządził mi zbyt wiele krzywd. A co ty tak o niego wypytujesz?
- Bo nie mogę uwierzyć, że można taj skrzywdzić osobę, którą pononoć się kocha.
W tym momencie coś wpadło mi do głowy. Jak on może to ja też.
- A ty kiedyś kogoś kochałeś?
Zauważyłam, że na to pytanie Harry trochę się zmieszał. Zaczął nerwowo drapać się po karku. Odpowiedział dopiero po chwili.
- Kochałem. Tylko jedną dziewczynę. Kristen była dla mnie na prawdę ważna.
- To dlaczego już nie jesteście razem?
- Pewnego dnia podjąłem najważniejszą decyzję w moim życiu. Mieliśmy się wtedy spotkać. Ona też miała mi coś do powiedzenia. Kiedy... poprosiłem ją o rękę po prostu uciekła. Gdy pojechałem do jej mieszkania już jej nie było. Szukałem jej przez kilka miesięcy. Na nic. Do dzisiaj nie wiem gdzie jest.
- A nadal ci na niej zależy.
- Minęło już sporo czasu.
Zrozumiałam. O nic więcej nie pytałam. Przysunełam się bliżej Harrego, opierając głowę na jego ramieniu. Loczek za to złapał mnie za rękę, tak jak bym miała zaraz uciec. Na prawdę mi go szkoda. Jedna dzuewczyna tak bardzo go skrzywdziła, a z tego co mówi to na prawdę ją kochał.

Hotel ||H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz