rozdział 31

1.3K 78 4
                                    

Mocno zszokowana i pod wpływem emocji, pobiegłam wprost do pokoju, w którym się obudziłam. Nie mogłam uwierzyć w to co się stało... Wbiegając do sypialni, od razu zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Już po chwili bowiem, usłyszałam jak Louis biegnie po schodach. Jeszcze w tej samej minucie brunet znalazł się pod drzwiami. Ja natomiast usiadłam na łóżku i zaczęłam słuchać co ma mi do powiedzenia.

- Ell, otwórz. Proszę cie porozmawiajmy.

Lou mówił coś jeszcze, jednak szczerze mówiąc nie miałam ochoty na jego tłumaczenia. Wpadł mi do głowy pewien pomysł. Wstałam z łóżka po czym podeszłam do okna. Gdybym się uparła, to mogłabym przez nie uciec. Nie jest wcale tak wysoko. Podczas, gdy brunet wygłaszał pod drzwiami przemówienie, zaczęłam szukać w szafkach jakiś prześcieradeł lub kołder. Na moje szczęście, znalazłam owe materiały. Rozpoczęłam wiązanie ze sobą tkanin. Na moje oko, węzły powinny wytrzymać. Jedną końcówkę sznura przywiązałam do łóżka, a pozostałą część wyrzuciłam przez okno. W tym momencie usłyszałam podniesiony głos Louisa.

- Albo otworzysz te drzwi, albo sam to zrobię.

Nie myśląc za wiele, chwyciłam tylko swoją torebkę, a następnie zaczęłam powoli schodzić po -mojej produkcji -"drabinie". Będąc już na ziemi usłyszałam huk otwieranych drzwi i krzyki Lou. Wystraszona, ze wszystkich sił biegłam przed siebie. Nie zastanawiałam się nawet gdzie dokładnie zmierzam.

Po 15 minutach wysiłku stwierdziłam, że jestem już wystarczająco daleko od domu bruneta. Szłam przez nieznany mi las, aż po jakimś czasie usłyszałam szum przejeżdżającego samochodu. Zaczęłam iść w stronę, z której dobiegały dźwięki. Kiedy moim oczom ukazała się droga, byłam w niebo wzięta. Czym prędzej ruszyłam w stronę ulicy przez co prawie się wywróciłam.
Musiałam jakoś dostać się Londynu, dlatego zaczęłam łapać stopa. Większość samochodów przejeżdżała obojętnie. Chociaż jedno z aut szczególnie przykuło moją uwagę. Przez moment myślałam, że to samochód Harrego, ale -może tylko mi się wydawało- za kierownicą siedział Zayn. Kiedy tak rozmyślałam, biały Mercedes zatrzymał się obok mnie. Zadowolona wsiadłam do auta, w którym zastałam jakąś starszą panią.
- Witam. Gdzie młodą damę podwieźć?
- Dzień dobry. Do Londynu poproszę.

W końcu poczułam się bezpiecznie.

Harry

 Jestem ściekły. W miejscu, gdzie powinna być Ellen znaleźliśmy tylko jej komórkę. To pewnie Louis ją wyrzucił. Z drugiej strony nie mogłem tego traktować jak porażkę. W pewnym sensie mieliśmy już jakiś trop.

Wracając do Londynu, wydawało mi się, że zobaczyłam Ell. Jakaś dziewczyna bardzo podobna do niej łapała stopa. Zasugerowałem żebyśmy ją zabrali, ale Zayn stwierdził, że jest już za daleko i nie będzie się wracał. Szkoda. Gdyby to była Ellen. Ale nie. To pewnie tylko jakieś moje schizy. 

Podczas, gdy wszyscy siedzieli cicho, ja rozmyślałem co moglibyśmy jeszcze zrobić.  W pewnej chwili coś mi się przypomniało. 

- Stój!-krzyknąłem do Malika. 

- Co?

- Zatrzymaj się!- powtórzyłem jeszcze głośniej. 

Zayn zahamował z piskiem opon. Tym samym usłyszeliśmy trąbienie samochodów jadących za nami. 

- Co ty odwalasz?- zapytał wyraźnie wkurzony.

- Wiem gdzie ona może być.

- Gdzie?- zapytali z Lukiem w tej samej chwili. 

- Louis ma w Watford mały domek. Pewnie tam ją wywiózł. 

- Więc jedziemy. 

Zayn zawrócił po czym zaczęliśmy kierować się w stronę miejscowości. Po niespełna 20 minutach jazdy byliśmy już na miejscu. Wysiedliśmy z samochodu kierując się prosto do posiadłości Lou. Kiedy staliśmy już przed drzwiami, chciałem tam wejść i rozwalić Louisowi ryj. Jednak powstrzymały mnie słowa Luka. 

- Patrzcie.- powiedział podnosząc z ziemi jakiś przedmiot. Dopiero, kiedy bliżej się przyjrzałem zobaczyłem, że to szminka. Szminka Ellen. 

- Ona musi tu być.- stwierdził Malik.

Jeszcze bardziej wzburzony wbiegłem do środka. Doskonale znałem rozkład pokoi, dlatego udałem się prosto do salonu. Ku mojemu zdziwieniu nikogo tam nie zastałem. Słyszałem, że chłopaki za mną biegną, ale jakoś specjalnie się tym nie przejmowałem. Świadomość, że mogę zaraz zobaczyć Ell, napełniała mnie niesamowitą energią. 

Kolejnym pomieszczeniem, które odwiedziłem była sypialnia bruneta. Z hukiem otworzyłem drzwi, a to co za nimi zobaczyłem mocno mnie zdziwiło.  Na łóżku siedział Louis. Trzymał w ręku jakąś rzecz, a obok leżały powiązane prześcieradła i pościele. Stałem tak i kompletnie nie wiedziałem co zrobić. Jednak kiedy Lou chciał się odezwać, wpadłem w szał. Rzuciłem się na niego, okładają pięściami ze wszystkich sił. Musiałem się wyładować, a w momencie, w którym pomyślałem, że mógł coś zrobić mojej kochanej Ell, miałem ochotę go zabić. Po chwili poczułem, że coś łapie mnie za ramiona i odciąga w drugą stronę. Jak się domyśliłem to Zayn i Luke. Zmęczony, zdyszany i wkurzony siadłem na krześle na przeciwko Louisa. Chłopaki stanęli tuż obok mnie. Tak na wszelki wypadek. Za to brunet zaczął ścierać sobie z twarzy krew. Dopiero teraz widzę, jak mu przyłożyłem. 

- Gdzie jest Ellen?- zapytał Hemmings.

- Nie twoja sprawa.

- A w ryj chcesz?- zapytał podniesionym głosem, Malik.

Lou tylko odsunął się kawałek. W tej całej sytuacji było jednak coś co mnie bawiło. Louis ewidentnie się nas bał. Jak taka mała mrówka, którą można ganiać w kółko, a na koniec zdeptać....

- Uciekła.- powiedział trzymając się za obolały nos.

- Dokąd?- zapytałem.

- Nie wiem.

- Przynajmniej teraz miej odrobinę honoru i nie kłam. 

- Ale na prawdę nie wiem, gdzie ona jest. 

W tym momencie usłyszeliśmy straszliwy huk wywarzanych drzwi i krzyki. Jakby stado koni wbiegało po schodach. Nie pomyliłem się. Do pokoju wparowała grupa zamaskowany, uzbrojonych mężczyzn.

- POLICJA! NA ZIEMIĘ!.

***

 I jak tam robaczki? Co sądzicie o rozdziale? A wgl to macie jakieś plany na wakacje?

Hotel ||H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz