Zjadłam już całą czekoladę od Blaise'a i kolację przyniesioną przez tą starszą kobietę, która na szczęście tym razem nie zapukała do drzwi.
Teraz leżę na plecach w swoim łóżku i popijając pomarańczowy soczek, wpatruję się w biały sufit. Zdążyłam już ochłonąć i czuję się w miarę dobrze. Tutaj nie ma nic ciekawego, chyba zaraz nie wytrzymam i wstanę na nogi. Może po prostu pójdę się umyć? Przecież mam siły, nic mi się nie może stać, doktor przesadzał.
Odkładam buteleczkę na komodę i odrzucam na bok ciepły, różowy materiał, który jeszcze przed chwilą ogrzewał moje ciało. Wkładam bose stopy do butów i robię kilka próbnych kroków w stronę zaułka, w którym znajduje się prysznic. Nie czuję się słabo i mam równowagę, tak jak myślałam, doktor przesadzał mówiąc, że pod żadnym pozorem nie mogę wstawać z łóżka. Zresztą, przecież jak ludzie oddają krew to idą potem do domu, a nie leżą pół dnia na plecach, a poza tym zjadłam czekoladę, która dodała m sporo energii.
Staję przed umywalką, odkręcam prysznic i zrzucam z siebie sztywny, biały materiał. Staram się rozczesać palcami potargane włosy, ale z marnym skutkiem, chyba muszę poprosić kogoś o grzebień, bez niego nie jestem w stanie nic zdziałać.
Wchodzę pod wcześniej odkręcony strumień wody, która zdążyła się już nagrzać, z czego bardzo się cieszę, bo świetnie rozluźnia moje spięte mięśnie. Zamykam oczy.
Tak, to był zdecydowanie bardzo intensywny dzień.Przeczesuje dłońmi moje długie, brązowe włosy, które po kilku minutach robią się całe mokre, dochodzę do wniosku, że nie chce mi się ich dzisiaj myć, to czy są czyste czy nie, nie ma najmniejszego znaczenia.
Gdy spłukuję ze swojego lekko opalonego ciała mydło, zaczynam zastanawiać się nad tym, jak ja teraz wyglądam. Czy mam podkrążone i spuchnięte oczy? Pewnie tak i pewnie właśnie dlatego Blaise tak mi się przyglądał, na pewno jest mu mnie szkoda.
Sięgam po ręcznik i wycieram swoje włosy, i świeżo umyte ciało. Wkładam ubranie, a następnie sięgam po szczoteczkę i pastę do zębów, które znalazłam w ostatniej szufladzie w komodzie.
Płuczę buzię i już mam odkładać szczoteczkę na swoje miejsce, gdy nagle czuję, jak zaczyna mi się kręcić w głowie i tracę równowagę. Próbuję złapać się krawędzi umywalki, ale nie mam na tyle siły, żeby utrzymać w pionie swoje wiotkie ciało. Upadam. Boli mnie głowa, musiałam nią mocno uderzyć o kafelki, bo czuję straszne pulsowanie w jej tylnej części. Próbuję otworzyć oczy, które wcześniej zamknęłam z powodu bólu. W końcu mi się udaje, ale wszystko jest strasznie rozmazane, mrugam kilka razy, ale bez skutku. Chcę podnieść swoją rękę, żeby móc przy jej pomocy wstać. Niestety w ogóle jej nie czuję, nie mam pojęcia czy ją podniosłam, czy nie. Dlaczego nie zostałam w tym cholernym łóżku?
Nagle słyszę dźwięk otwieranego zamka. Potem ciężkie kroki. Świetnie, mam przechlapane. Zaciskam powieki. Czuję na swoim ramieniu czyjąś szorstką, ciepłą dłoń. Następnie czyjeś silne ramiona podnoszą moje obezwładnione ciało z podłogi. Kilka sekund później dotykam plecami czegoś miękkiego, podejrzewam, że to moje posłanie. Zmuszam się do otworzenia powiek. Mimo tego, iż postać jest rozmazana potrafię rozpoznać siedzącą przy mnie osobę. Jest to nikt inny, jak Blaise.
Marszczę brwi. Dlaczego on w ogóle tutaj przyszedł? Chcę coś powiedzieć, ale zamieram, gdy jego ręka dotyka tyłu mojej głowy.
– Shh! To szczypie! – Krzywię się, gdy czuję przeszywający ból po jego dotknięciu. Blaise szybko cofa rękę i trzyma mi ją przed oczami. Na jego długich palcach dostrzegam ślady krwi. – Boże! Zrób coś, błagam. – Proszę go głosem, który zwiastuje napływające do moich oczu łzy.
CZYTASZ
Internetowy Sobowtór
Teen FictionSiedemnastoletnia Eva za namową przyjaciółki zakłada konto na portalu społecznościowym. Poznaje tam o rok starszego Aarona, który ma z nią więcej wspólnego niż dziewczynie mogło się wydawać. Kim tak naprawdę jest ten tajemniczy chłopak? Jak skończy...