rozdział trzydziesty szósty

2.5K 274 81
                                    

– Dzień dobry, Evo. – Zaspanymi oczyma spoglądam na stojącego w drzwiach starszego mężczyznę. – Przyniosłem ci śniadanie. – W ułamku sekundy przypominam sobie o incydencie, który miał miejsce dzisiaj w nocy, przez co od razu odzyskuje jasność umysłu.

Nie jestem za bardzo zadowolona z tego, że muszę dzielić się z nim moimi prywatnymi sprawami, ale niestety nie mam innego wyboru.

– Dziękuję, ale właściwie bardziej potrzebuję, żeby pan przyniósł mi coś innego. – Marszczę czoło i spoglądam na stojącego w pokoju doktora. Nie mam pojęcia, dlaczego tak bardzo krępuje mnie ten temat, kiedy muszę go poruszać z kimś innym niż moja mama lub Meggi. Taka już chyba po prostu jestem. – Chodzi o to, że bardzo potrzebuję podpasek lub tamponów, to bez znaczenia, co dostanę, ważne, żebym któreś z nich miała. – Przygryzam dolną wargę i czekam na jego odpowiedź.

– Oczywiście, w porządku. Załatwię to i to. Właśnie ostatnio zastanawiałem się nad tym, kiedy nadejdzie ten moment, nawet bałem się, że możesz mieć zakłócony cykl, przez zmianę miejsca zamieszkania, operacje i ogólnie cały stres, który był skutkiem tego wszystkiego. – Po jego normalnej reakcji kamień spada z mojego serca. Szczerze powiedziawszy powinnam się była tego spodziewać, przecież to lekarz, który od bardzo dawna ma pacjentki w moim wieku i ten temat nie jest dla niego obcy. – Za moment przyniosę ci to, o co prosiłaś. Nie potrzebujesz może tabletek przeciwbólowych? – Kręcę głową na nie, brzuch boli mnie tylko przez pierwsze godziny, potem jest już spokój.

Odprowadzam wzrokiem do drzwi lekarza i od razu zdejmuję z łóżka brudne prześcieradło, które kładę na podłodze, muszę poprosić Roberta o wzięcie go do prania.

Gdy w końcu mogę usiąść i odpocząć, do pokoju wchodzi mój opiekun z jednorazową torbą wypełnioną tym, czego potrzebuję w tej chwili najbardziej.

– Czegoś ci jeszcze brakuje? Czystej bielizny lub ubrań? – Mężczyzna kładzie reklamówkę na podłodze, po czym wkłada ręce w kieszenie.

– Przydałoby się wyprać prześcieradło i kilka uniformów, bo ten, co mam na sobie jest ostatnim czystym. – Wskazuję palcem miejsce, w którym położyłam wcześniej wymienione rzeczy.

– W porządku. Zajmę się tym – Lekarz wolno pochyla się i bierze w ręce stertę materiału. – a ty zjedz w spokoju śniadanie. Potem przyjdę i pójdziemy do mojego gabinetu na kilka badań, po nich może pozwolę ci wyjść na podwórko. – Doktor posyła mi przyjazne spojrzenie i znika za drzwiami.

Uśmiecham się na samą myśl o spotkaniu z Archer'em. Ostatni raz widzieliśmy się stosunkowo niedawno, a ja już odczuwam tęsknotę. Po raz kolejny uświadamiam sobie o tym, że zdecydowanie za szybko przywiązuję się do obcych mi ludzi. Chociaż on tak naprawdę w tym miejscu jest dla mnie najmniej obcą osobą, myślę, że to właśnie jemu ufam najbardziej. Niepokój jednak wzbudzają we mnie badania, o których wspomniał doktor, w jakim celu chce mi je przeprowadzić? To nie wróży nic dobrego.

Odganiam od siebie natarczywe myśli i z ulgą wymalowaną na twarzy biorę przyniesioną przez mężczyznę reklamówkę, po czym wchodzę do łazienki. Nigdy nie cieszyłam się tak bardzo z posiadania tej z pozoru niezbędnej rzeczy. Po wzięciu prysznica kładę się na łóżku i biorę kilka głębokich wdechów. To nie tak, że czuję się źle, po prostu mam ograniczoną ilość siły i potrzebuję chwili na odetchnięcie.

Wolno podnoszę się i biorę w rękę kanapkę z serem i szynką. Dzisiaj wyjątkowo mam bardzo duży apetyt, przez co w ciągu kilku minut zjadam wszystkie trzy kromki chleba. W spokoju wypijam pomarańczowy sok, nie śpieszę się, bo wiem, że mężczyzna celowo daje mi sporo czasu dla samej siebie, to właśnie w nim lubię. Szczerze powiedziawszy nikt tutaj przecież mnie nie popędza.

Internetowy Sobowtór Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz