rozdział dwunasty

4.3K 613 68
                                    

NA DOLE WAŻNA NOTKA ❕

Budzę się i od razu mimowolnie na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Jak dobrze obudzić się w własnym, miękkim łóżku. Obracam się na drugi bok i wolno otwieram oczy. Właśnie wtedy dopiero dociera do mnie to, gdzie jestem, na pewno nie w swoim pokoju i nie w swoim łóżku. Jestem w tym dziwnym miejscu, w tym dziwnym szpitalu, zostałam kurwa porwana.

Powoli przypominam sobie wydarzenia z  poprzedniego dnia, po czym zrzucam z siebie kołdrę, która nagle wydaje mi się cięższa niż wcześniej, a następnie gwałtownie staję na nogi.

Na biurku leży taca z talerzem, co oznacza, że nikogo tutaj nie było gdy spałam, to dobrze, doktor chyba nie kłamał mnie mówiąc, że mogę się tutaj czuć bezpiecznie.

Jestem ciekawa, która jest teraz godzina i ile czasu spałam. Jak na zawołanie słyszę burczenie, które wydobywa się z mojego brzucha, ciekawe, co dzisiaj dostanę do zjedzenia. Staję przy biurku i opieram o nie swoje ręce.

Chyba najpierw wypadałoby pościelić miejsce, na którym spałam, nieważne, gdzie właśnie się znajduję. Moja mama zawsze kazała mi to robić i właśnie przez to weszło mi to w nawyk. Nie interesowało mnie to, gdzie byłam, zawsze idealnie układałam pościel na łóżku, czasami nawet nie tylko swoim. Meggi zawsze śmiała się z tego, że jestem taka uporządkowana. Ona była moim kompletnym przeciwieństwem. W jej pokoju zawsze był bałagan, a jej o dziwo to nie przeszkadzało. Uważała, że u niej jest porządek, choć wydaje mi się, że w głębi duszy wiedziała, że wcale tak nie jest. Po prostu lubiła się ze mną sprzeczać z byle powodów. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego zaczęłyśmy się przyjaźnić. Odkąd pamiętam to ona przynajmniej raz w roku miała złamaną rękę albo nogę, to ona miała jako pierwsza chłopaka, to u niej odbywały się najlepsze imprezy w mieście, to ona mogła mieć każdego kolesia ze szkoły, a nie ja. Ja byłam tylko tą spokojną Evą, przyjaciółką tej super Meggi. Oczywiście nie winiłam jej za to, w sumie nigdy nie przeszkadzało mi to, że jestem na drugim planie wśród ludzi w szkole, nigdy nie lubiłam i nie lubię znajdować się w centrum uwagi.

Odganiam od siebie wspomnienia, biorę w ręce materiał i składam go najrówniej, jak potrafię.

Dziwne, że dzisiaj nic mi się nie śniło, a może śniło tylko po prostu tego nie pamiętam? Szczerze mówiąc spodziewałam się znowu tego samego. Przez te poprzednie noce, w których spałam po jakąś godzinę, zawsze śniły mi się koszmary. Jak nie obudził mnie jakiś krzyk, to właśnie robił to koszmar w mojej głowie. Za bardzo ich nie pamiętam, ale wiem, że dotyczyły one mojego porwania.

Siadam na krześle i opieram głowę na jego zimnym oparciu. Siedzę tak kilka minut, gdy nagle słyszę po drugiej stronie ściany zbliżające się kroki, po chwili zamek w moich drzwiach ustępuje i moim oczom ukazuje się rozpromieniona twarz Roberta.

– Dzień dobry. – Zamyka za sobą żelastwo tego ohydnego koloru i siada na moim idealnie pościelonym łóżku. Spogląda na nie i pytająco unosi brew. – Nigdy jeszcze nie spotkałem tutaj osoby, która by pościeliła swoje łóżko pierwszej nocy, jesteś pierwsza. – Mam się z tego powodu cieszyć? Uśmiecham się krzywo na tą uwagę i wbijam wzrok w podłogę, która nagle robi się bardzo interesująca. Nagle do moich uszu dochodzi burczenie mojego własnego żołądka.

– Czy dostanę coś do jedzenia? – Posyłam mu błagalne spojrzenie.

– Oczywiście, dostaniesz niedługo śniadanie. – Oddycham z ulgą, naprawdę jestem głodna. – Za jakiś czas przyjdę i wszystko ci wytłumaczę, odpowiem tobie na wszystkie nurtujące cię pytania. Ale najpierw będę musiał pobrać ci krew, i wziąć od ciebie próbkę moczu. – Mówiąc to mężczyzna wyjmuje z kieszeni plastikowy kubeczek i kładzie go na moim biurku. – Dobrze? – Słysząc słowo "krew" mam ochotę głośno i wyraźnie zaprzeczyć, następnie uciec stąd jak najdalej się da, ale wbrew temu, co tworzy się w mojej głowie kiwam głową na zgodę i odprowadzam wzrokiem do drzwi szczupłą sylwetkę starszego mężczyzny.

Internetowy Sobowtór Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz