Otwieram powieki, czując ból w prawym ramieniu, które niestety znajduje się w niezbyt komfortowej sytuacji. Siadam bokiem, opierając się o drzwi, tak, aby moje kończyny miały, chociaż chwilę odpoczynku. Spoglądam na pogrążonych we śnie chłopaków. Na mojej twarzy pojawia się mały uśmiech, kiedy blondyn śmiesznie odchyla głowę do tyłu, w rezultacie tego jego usta się otwierają i zaczyna chrapać. W tym wydaniu wygląda jeszcze bardziej uroczo, niż, kiedy z nim rozmawiam. Nie budzę go mimo tego, iż nuda doskwiera mi bardziej niż kiedykolwiek, bo każdy z nas potrzebuje odpocząć, po tym zagmatwanym poranku, nie wiemy, co nas czeka na miejscu, musimy mieć siły.
Z zaciekawieniem obserwuję przez przyciemniane okno mijane znaki drogowe, ale żaden z nich nie dostarcza mi informacji na temat tego, ile jeszcze kilometrów pozostało do osiągnięcia celu naszej podróży.
– Ile jeszcze godzin przed nami? – opieram dłonie na oparciu przedniego siedzenia, zwracając się do siedzącego za kierownicą mężczyzny.
– Jedziemy już około ośmiu godzin, a zostało tylko pół. – mężczyzna w garniturze od razu odpowiada na moje pytanie nie odrywając wzroku od jezdni.
Wzdycham ze zrezygnowaniem i ponownie przenoszę wzrok na mijany właśnie przez nas las. Odkąd pamiętam, lubiłam jeździć samochodem, ale po tej podróży na pewno zmienię swoje zdanie na ten temat. Jesteśmy w drodze już tyle czasu, a zaliczyliśmy tylko jeden postój na stacji benzynowej. Mamy szczęście, że przynajmniej mieliśmy okazję zjeść posiłek, nieważne, że w samochodzie. Z powrotem spoglądam na plecy kierowcy, jak on wytrzymuje w tej pracy? Miał nawet gorzej od nas, bo kanapki jadł jedną ręką trzymając kierownicę pędzącego po autostradzie samochodu.
Podczas mojej ponownej próby zapadnięcia w sen, czuję nagle na swoim ramieniu ciężar. Uśmiecham się, kiedy okazuje się, że jest to głowa z bujnymi blond włosami. Gdy jego ciepła skóra dotyka mojej, czuję ogarniający mnie spokój. Opieram swoją głowę o szybę i od razu zapadam w sen.
...
– Evo? Obudź się, już jesteśmy na miejscu. – ziewam i ze zmarszczonymi brwiami spoglądam w patrzące na mnie z góry piwne oczy Archer'a.
Wychodzę za nim z samochodu i przeciągam swoje zastygłe ciało. Dostrzegam nieopodal nas Blaise'a, który stojąc do nas plecami intensywnie wpatruje się w stojący obok dom. Idę w jego ślady i również zaczynam mu się przyglądać. Jest normalny, przynajmniej z zewnątrz. Jego brzoskwiniowy kolor i czerwona dachówka z pewnością nie wzbudziłyby uwagi takiej osoby, jak mój prawdziwy ojciec. Jedyne, co wydaje mi się dziwne to pustkowie, które otacza ten budynek, kilka drzew, piasek i to tyle, widać, że nikt tutaj nie mieszka. I o to właśnie w tym wszystkim chodzi, mamy wtopić się w tłum, być normalnymi nastolatkami, którym marzą się podróże dookoła świata, ale najpierw chcieliby iść na studia. Nie wiem sama czy chcę kontynuować dalej naukę, nie wiem czy jest w ogóle sens i nie wiem czy mogę. Nie chcę się narażać, przecież i tak moje życie jest już zrujnowane, więc, na co mi wiedza z chemii lub innych ścisłych przedmiotów?
– Mamy tu mieszkać? Éluard nie wspominał nic o kupieniu nam domu. – zwracam się do stojącego obok blondyna.
– To tutaj miał nas zawieźć ten mężczyzna, więc myślę, że tak, przynajmniej, jeśli chcemy, możemy tutaj zostać.
– Dostałem już polecenie, aby wracać. – oboje obracamy się w kierunku wspomnianej wcześniej osoby.
– Dziękujemy. – widzę w oczach Archer'a niepewność, która bardzo mnie niepokoi. – Do widzenia. – nie odzywam się, ale kiwam głową na pożegnanie mężczyźnie, który chwilę później odjeżdża czarnym Mercedesem, spod naszego nowego domu.
CZYTASZ
Internetowy Sobowtór
Teen FictionSiedemnastoletnia Eva za namową przyjaciółki zakłada konto na portalu społecznościowym. Poznaje tam o rok starszego Aarona, który ma z nią więcej wspólnego niż dziewczynie mogło się wydawać. Kim tak naprawdę jest ten tajemniczy chłopak? Jak skończy...