Rozdział 24

4.5K 256 15
                                    

Rano wstałam, zjadłam śniadanie, umyłam się, pomalowałam, ubrałam w czarne rurki z wysokim stanem i z dziurami na kolanach i piały zwykły crop top i byłam już gotowa by wyjść. Ubrałam jeszcze szybko białe conversy i czarna bluzę i wyszłam.

Dzisiaj postanowiłam iść do domu dziecka.
-Sophie!! Czekaj!! Sophie!!- usłyszałam za sobą wołanie.

Odwróciłam się i odrazu zauważyłam Ryana.
-hej !- pomachałam mu.
-gdzie idziesz?- zapytałam.
-obiecałam Jenny ze przyjdę na odwiedziny do tego domu dziecka więc idę. A ty?
-a ja wyszedłem na spacer.  Odprowadzę cię i tak nie mam nic do roboty.

Szliśmy razem i rozmawialiśmy o głupotach.
-a ty byłeś na mojej 18-stce? Bo cię nigdzie nie widziałam. A i Dziekuje  za prezent.- uśmiechnęłam się szeroko.
-tak, byłem. Szukałem ciebie ale nigdzie cie nie było.
-cały czas byłam z Rosie, Harrym i Niall'em na środku.

Pogadaliśmy jeszcze chwile i po chwili sie rozeszliśmy. On poszedł dalej a ja weszłam do budynku.

-dzień dobry. Ja do Jenny.- powiedziałam przy recepcji.
-o dzień dobry Sophie. - popatrzyła na mnie starsza kobieta za biurkiem.
-idź  na górę, jest na dziecięcym.- uśmiechnęła się i wróciła do pisania czegoś na komputerze. Po schodach weszłam na górę i odrazu zauważyłam Jenny.
-cześć Jenny.- podeszłam do młodej kobiety.
-o cześć. Właśnie miałam iść do Skye. Idziesz?-zapytała.
- chętnie.- odpowiedziałam.
Przeszłyśmy przez korytarz i po chwili byliśmy  juz w pokoju Skye.

-Sophie!!- krzyknęła i rzuciła się na mnie.
-cześć skarbie.- przytuliłam dziewczynkę.

W domu dziecka byłam już ponad 2 godziny. Cały czas bawiłam się z Skye i rozmawiałam z Jenny.
Była już 15 więc już powoli chciałam iść do domu.

Kiedy już miałam wychodzić Skye mnie zatrzymała.
-Sophie? Zabierzesz mnie kiedyś do parku?- widziałam smutek w jej oczach.
-pewnie, jak ci pozwoli Jenny to jutro cię zabiorę, poznasz mojego pieska i Niall'a.- uśmiechnęłam się.

Dziewczynka odwróciła się do Jenny i powiedziała "prosze".
-zobaczymy czy ci pozwoli Pani Molly...-nie dokończyła Jenny.
-co o mnie?- zapytała z uśmiechem dyrektorka. Pojawiła się z nikąd obok nas.
-Skye chce iść jutro z Sophie do parku.- powiedziała Jenny.
-pewnie że możesz kochanie. Tylko musisz ją bardzo pilnować, bo jak coś jej się stanie to nie wiem co będzie. Nie mogę tak robić ale szkoda mi tej małej 3 letniej dziewczynki. Jest tu sama nie ma nikogo a widzę że ciebie bardzo polubiła.- zwróciła się od mnie.

-dziękuje Pani.- przytuliła ją Skye.

Po 10 minutach opuściłam budynek.
Szłam sobie ulicą i kiedy się odwróciłam szedł za mną jakiś mężczyzna. Zignorowała to bo przecież jestem na ulicy.
Weszłam do sklepu żeby kupić coś do jedzenia. Przetrzymałam mężczyźnie drzwi i uśmiechnęłam się.
-dzieki.- powiedział.
-nie ma za co.- jego głos zdawał mi sie znajomy. Ale i tak to zignorowałam.

Kupiłam to co chciałam i wyszłam z sklepu. Odwróciłam się i mężczyzna znowu szedł za mną. Zaczęłam się bać więc wyjęłam telefon i szybko zadzwoniłam do Niall'a.

-halo?- chłopak odebrał już po pierwszym sygnale.
-Niall, ktoś mnie śledzi. Jakiś mężczyzna. Jego głos jest taki sam jak tego gwałciciela. Pomóż.- wyszeptałam w słuchawkę bo mężczyzna był niedaleko mnie.
-gdzie jesteś?
-Przechodzę przez park. Niedaleko domu.
-zadzwoń do kogoś jeszcze a ja już wychodzę z domu. Idź cały czas prosto skarbie. Idę w twoja stronę. Zadzwoń do Ryana może on jest gdzieś blisko.- słyszałam trzaśnięcie drzwi co znaczyło ze pewnie juz wyszedł.

Szybko wybrałam numer Ryana i ten również odebrał po pierwszym sygnale.

-hej młoda, co jest?
-Ryan, potrzebuje twojej pomocy. Ktoś mnie śledzi i wydaje mi się że to ten facet co mnie... No wiesz.- powiedziałam szybko.
-idź cały czas prosto. Gdzie jestes?
-w tym parku niedaleko mojego domu.
-ja tez jestem w tym parku, przy czym jestes?
-tej fontanny, Ryan, za chwilę będę wchodzić w ten las, pomóż.
-juz biegnę.- powiedział i sie rozłączył.
Po chwili weszłam w las. Mężczyzna mnie wyprzedził, po chwili się odwrócił i zbliżał się do mnie. Uśmiechał się tak cwanie, zaczęłam panikować.

-c-cc-Coo Pan robi?- zapytałam cofając się do tyłu.
Nie dostałam odpowiedzi, mężczyzna podbiegł do mnie zarzucił mnie sobie na ramię i wchodził w głąb lasu.

-pomocy!!!!- zaczęłam krzyczeć, kopać, piszczeć, płakać.
-zostaw ją!!- ktoś krzyknął na nami.
Nagle ktoś pchnął mężczyznę, ja i on wylądowaliśmy na ziemi. Upadłam na twarz a mężczyzna wyładował na mnie. Nagle ktoś podniósł tego obleśnego faceta ze mnie i zaczął go bić. Był to Niall, nie, to był Ryan. Sama nie wiem, wszystko się rozmazało.
Nagle nie widziałam nic.

Niall
Byłem w domu, siedziałem w salonie oglądając jakiś serial, zamiast oglądać to tak naprawdę bawiłem się z Śnieżką. Nagle zadzwoniła do mnie Sophie.
Kiedy odebrałem była spanikowana i gadało bardzo cicho. Powiedziała mi że ten facet co ją zgwałcił idzie za nią.
Kiedy tylko to powiedziała odrazu zarzuciłem na siebie spodnie i bluzkę. Ubrałem szybko czarne vansy i wybiegłem z domu. Biegłem przez ten park szukając Sophie. Nagle spotkałem się z Ryanem w tym ciemnym lesie.

-gdzie jest Sophie?- zapytaliśmy siebie w tym samym czasie. Nagle usłyszeliśmy jakieś krzyki w głębi lasu. Obydwoje rzuciliśmy się w las biegnąc za wołaną pomocą.

Kiedy zobaczyłem jak jakiś facet biegnie z Sophie głębiej ja i Ryan rzuciliśmy się na mężczyznę. Nie pomyśleliśmy że tym też możemy zrobić krzywdę Sophie.
Popchnęliśmy faceta i zaczęliśmy go kopać, bić... Nie zwracaliśmy uwagi na Sophie która leżała na ziemi.
Mężczyzna wkońcu stracił przytomność.

-juz jestes bezpi.... Sophie!!- podbiegłem do dziewczyny która leżała na suchej trawie. Była nieprzytomna, podniosłem ją szybko na ręce i zacząłem wychodzić z lasu. Ryan sprawdził tylko czy nie zrobiliśmy temu facetowi dużej krzywdy i szedł za nami.
Kiedy wyszliśmy z tego lasu położyłem ją na ławkę i kiedy chciałem zadzwonić po pogotowie coś mi przerwało.
A tym czymś był płacz Sophie.

-N-Ni-Niall... Boje się.- wyszeptała odrazu schowałem telefon do kieszeni i klęknąłem przed nią.
-nie bój się kochanie. Już nic ci nie grozi.- przytuliłem ją.

-musimy to zgłosić na policję.- odezwał się Ryan.
-nie!- krzyknęła Sophie. -Nie chce iść na policję- powiedziała nieco ciszej.
-ale musimy.- powiedziałem.
-nie chce, już będę się pilnować, tylko nie na policję.-powiedziała Sophie.

Nie rozumiem, dlaczego nie chciała iść na policję. Przecież ten mężczyzna ją zgwałcił, a teraz chciał to powtórzyć.
Rozumiem że się bała ale nie mogła tak tego zostawić. Kocham ją i nie chce żeby działa jej się krzywda.
Jak narazie uszanuje jej decyzje ale jeśli stanie się coś jeszcze to pójdę na tą policję.

Po paru minutach we trójkę wchodziliśmy już do naszej willi. Sophie odrazu pobiegła do siebie do pokoju. Ryan chciał iść za nią ale powiedziałem mu że pewnie chce pobyć teraz sama.

I jak? Myślicie że Sophie robi dobrze czy źle. Jutro postaram się dodać kolejny rozdział.

Kocham was ❤️ pa

Dom DzieckaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz