28

2.5K 212 5
                                    

To, co wydarzyło się później, pamiętałam jak przez mgłę. Smutek, łzy, rozpacz. Najbardziej bałam się o Kiki, która wydawała się być na skraju załamania. Chyba czuwanie nad nią, było jedyną siłą napędzającą mnie do działania.

Kuba zjawił się u mnie w mieszkaniu wczesnym popołudniem następnego dnia. Poprosił, byśmy usiadły i wysłuchały go. Był bardzo zdenerwowany. Przestraszyłam się. Powiedział, że wczoraj wieczorem zdarzył się wypadek. Ktoś napadł na sklep spożywczy w pobliżu dworca i w wyniku strzelaniny dwie osoby zostały ranne, a jedna zginęła. Nie wiedziałam, jaki to może mieć związek ze mną ... Ze mną i z Kiki. Jednak ona jakby od razu się zorientowała. Wstała i podeszła do Kuby łapiąc go za przedramię.

- Nie ... - powiedziała i wpatrywała się w jego twarz. - Nie! - krzyknęła i zaczęła szlochać.

Nogi się pod nią ugięły i upadła. Podbiegłam do nich, a ona rzuciła mi się na szyję i płakała. Przytuliłam ją i spojrzałam przestraszonym wzrokiem na Kubę. Patrzył tak na nas bez słowa. Pomału zaczynałam rozumieć - rozumieć to, co chciał powiedzieć, a czego domyśliła się Kiki.

- Julek? - wyszeptałam, a łzy zaczęły spływać mi po policzkach.

Przytaknął. Zamknęłam oczy i zaczęłam płakać. Mocno ściskałam Kiki, a ona mnie. Kuba podszedł do nas i objął mnie lekko. Nie wiem, jak długo tak staliśmy.

Tak, jak powiedziałam na początku. Mój świat spowiła mgła ... niekończącego się smutku. Gęsta od rozpaczy, mokra od łez. Ciągle czułam ją w gardle i w nosie. Widziałam przed oczami. Siedziałyśmy w łóżku, nic do siebie nie mówiąc, ale czując to samo. Miałam wrażenie, że ten stan trwa i trwa, że już kiedyś był, ale teraz jest gorzej. Czasami ktoś do nas przychodził. Nie rozumiałam, co do nas mówiono, o co pytano. Była policja, byli znajomi. Nic mnie nie interesowało i nic mnie nie obchodziło. Jego już nie było i nic na świecie nie mogło tego zmienić.

Po tygodniu, kiedy to skończyły się leki uspokajające, wstałam wczesnym rankiem i poszłam do kuchni. Napiłam się wody. Zauważyłam, że na kanapie leży Pamela. Przebudziła się i usiadła.

- Ula? - odezwała się. Podeszłam do niej i usiadłam obok niej. - Jak się czujesz?

- Nie wiem - powiedziałam zdezorientowana. - Śpisz u nas?

- Tak, podzieliłam się z Kubą nocami i dniami, by zawsze ktoś z wami był.

Schowałam ręce w twarzy i nie mogłam zebrać myśli. Poczułam, jak gładzi moje plecy.

- Ula, nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Wszystko się ułoży.

Spojrzałam na nią.

- Powiedz mi, co się stało? Który to dzień tygodnia?

- Poniedziałek. Kiedy Kuba powiedział wam o tym wypadku, obie z Kasią chyba załamałyście się tak bardzo, że nie można było do was dotrzeć żadnym sposobem. Jeszcze tego samego dnia Kubie udało się ze mną skontaktować i poprosił, bym przyjechała. Zjawiłam się tak szybko, jak mogłam. A on sprowadził lekarza, który przepisał środki uspokajające. Powiedział, że musimy wam dać z tydzień spokoju. Że to rodzaj traumy. Dzisiaj przyjdzie na kontrolę.

- Czy był już pogrzeb?

- Nie, jeszcze nie. Policja prowadzi śledztwo. Przeprowadzili też chyba sekcje zwłok. Może pod koniec tego tygodnia okaże się, kiedy będzie mógł się odbyć pogrzeb. Cały czas się tym interesuję, więc na pewno dam ci znać.

- A kto się tym zajmie?

- Kontaktowałam się z jego biurem adwokackim, powiedzieli, że wszystko jest spisane w testamencie, więc pewnie się tym zajmą. Och Ula, tak się o ciebie martwiłam.

BliżejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz