40

2.1K 177 6
                                    

Spojrzał na zegarek. Dochodziła godzina szesnasta. Poluzował krawat i nerwowo pokręcił się w swoim fotelu. Za oknem była cudowna pogoda. Chciał iść na spacer do parku, żeby odetchnąć powietrzem. Siedział na tym zebraniu już od godziny dziewiątej, nie licząc przerwy na obiad. Doktor Conrad faktycznie był ekspertem w swojej dziedzinie. Praca była jego pasją. Mogło się wydawać, że każde zagadnienie, które poruszał, było dla niego tematem bez końca. Dowiedział się wielu ważnych rzeczy, a kilka spraw z pewnością będzie trzeba przemyśleć i przeanalizować. Czas, który poświęcił na to spotkanie, nie był zmarnowany, ale mimo wszystko czuł się zmęczony. Na twarzach pozostałych uczestników wykładów też pokazywały się oznaki zmęczenia.

- Nie będę już państwa dłużej przetrzymywał - powiedział doktor. - Myślę, że możemy na dzisiaj zakończyć. Zapraszam ponownie jutro na dziewiątą.

Wszyscy ochoczo zaczęli zbierać konspekty i notatki ze stołu. On także wstał i ruszył w kierunku windy. Wyjął telefon z kieszeni i włączył dzwonek. Miał kilka nieodebranych połączeń, jednak najbardziej zadziwił go jeden telefon, a raczej dwa, tylko od tej samej osoby.

"Dzwoniła do mnie?" - zamyślił się. - "Nie możliwe. Ale po co? Na dodatek dwa razy." Nagle poczuł, że ktoś dotyka jego ramienia. Odwrócił się szybko. To była Patrycja.

- Wołam cię i wołam.

- Przepraszam, zamyśliłem się.

Razem wsiedli do windy.

- Coś się stało?

- Nie - powiedział, chowając telefon do kieszeni. - Nie wiem.

- Wracasz od razu do hotelu? - Nie usłyszała odpowiedzi. - Może zjemy razem kolację?

Drzwi do windy się otworzyły.

- Słuchasz mnie w ogóle?

- Przepraszam - zatrzymał się i spojrzał na nią. - Ja chyba jeszcze nie wracam. Muszę coś zrobić. Ale z chęcią zjem z tobą kolacje. Spotkamy się w hotelu o dziewiętnastej, dobrze?

- No dobrze - powiedziała nieco podejrzliwie i ruszyła, oglądając się za nim. - Tylko się nie spóźnij.

Skinął na znak zgody. Potem podszedł do lobby i usiadł na jednej z kanap. Ponownie wyjął telefon i patrzył w niego przez chwilę. "No cóż, nie dowiem się, o co chodziło, jeśli nie oddzwonię. Może pomyliła numer ... Ale dwa razy?"

Nie miał od niej wiadomości od bardzo długiego czasu. Ostatni raz widział ją na rozdaniu dyplomów, ale wtedy nawet nie rozmawiali. Starał się o niej nie myśleć, ponieważ chciał zapomnieć.

Wybrał opcję "oddzwoń". Odebrała po dwóch sygnałach.

- Halo - usłyszał jej głos. Brzmiał tak samo, jak kiedyś.

- Cześć Kasiu - powiedział przeciągle. - Dzwoniłaś do mnie?

- Tak dzwoniłam. Przepraszam, że ci zawracam głowę, ale dzwonię bardziej w imieniu kogoś nim w swoim.

"Przepraszam?" - zdziwił się. Od kiedy jest taka miła? I to w dodatku dla mnie.

- Ta osoba chciałaby się z tobą zobaczyć - urwała, ale on milczał. Usłyszał, jak bierze głębszy wdech. - Chodzi o Ulę, pamiętasz ją może?

- O Urszulę Kraft? - zdziwił się.

- Tak. Jest w szpitalu ... - cisza - ... Ona umiera - usłyszał, jak drży jej głos.

- Jak to umiera? - powiedział zaskoczony i wstał z miejsca. Zaczął nerwowo spacerować dookoła kanapy.

- Nie wiem, jak mam ci na to pytanie odpowiedzieć.

BliżejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz