Chciało mi się pić. Wstałam i poszłam do kuchni. Usiadłam za stołem i powoli piłam wodę mineralną z butelki. Była godzina druga w nocy. Zauważyłam, że na krześle leży jakaś koperta. W środku było zdjęcie - wyciągnęłam je i od razu łzy spłynęły mi z oczu. Pamela musiała je zostawić. Było to nasze wspólne zdjęcie z tego nieszczęsnego dnia, gdy zginął Julek. Patrzyłam na nie i zastanawiałam się, czy było prawdziwe. Czy to się kiedyś wydarzyło? Miałam wrażenie, że od tamtego czasu minęło sto lat. Że znałam kiedyś szczęśliwych ludzi - jakby to powiedział Julek. Na zdjęciu wszyscy się uśmiechali (nawet Kiki) i byli zadowoleni. Wojtek, Paulina, Kuba, Ja, Julek, Kiki i Pamela. Och, jak bardzo chciałabym wrócić do nich. Móc poczuć ich szczęście i być razem z nimi ... razem z nim. Co takiego zrobiłam, że musiałam stracić ich obu tak nagle? Odpowiedzi brak.
###
W sobotę z rana zadzwoniłam na parafię do księdza Jana. Powiedział, że jeśli chcemy, możemy przyjechać już dzisiaj. Miał on klucze od dawnego mieszkania Julka i powiedział, że możemy tam przenocować. Podziękowałam mu i powiedziałam, że się zastanowimy. Nie byłam pewna, czy przebywanie w jego dawnym mieszkaniu to dobry pomysł. Bałam się wspomnień i ciągłych łez. Powiedziałam o tym Kiki. Ku mojemu zaskoczeniu ucieszyła się i bardzo chciała jechać. W końcu doszłam do wniosku, że wyjazd jest lepszy niż siedzenie w czterech ścianach i czekanie na telefon od niego lub wizytę. Tam przynajmniej będę pewna, że to się nie stanie. Spakowałyśmy kilka rzeczy i poszłyśmy na dworzec.
W mieszkaniu Julka panował porządek. Na stole leżała książka z zakładką między stronami. Pewnie tu skończył ją czytać. W zlewie leżał talerz i kubek po herbacie. Zaniosłam swoje rzeczy do drugiego pokoju. Kiki cały czas coś mówiła. Że to ostatnio jej pokazywał, że tamto polecał przeczytać. Miała więcej szczęścia niż ja - spędziła z nim więcej czasu. Była ożywiona i wcale nie wydawała się być smutna. Ja czułam się przygnębiona.
Po obiedzie Kiki zaczęła czytać książkę w miejscu, gdzie skończył Julek. Powiedziała, że dokończy za niego. Uśmiechnęłam się i powiedziałam, że pójdę się przejść. Poszłam w stronę cmentarza i jeszcze dalej i wyżej na pagórek, który widać było z okna. Na górze rosło kilka drzew. Usiadłam pod jednym z nich. Było bardzo przyjemnie. Słońce nie świeciło za mocno, a wiatr delikatnie kołysał koronami drzew. Zamknęłam oczy. Poczułam się lepiej i spokojniej. Mimowolnie pomyślałam o Kubie. Przypomniała mi się ta noc, kiedy chciał ze mnie zdjąć koszule od babci, a ja mu pozwoliłam. Nigdy nie spaliśmy ze sobą. Myślałam, że wtedy będzie nasz pierwszy raz, ale nie ... Dotknął tylko moich dłoni, dając znak, bym je opuściła. Uśmiechał się do mnie ... Teraz ja sama uśmiechnęłam się do siebie i zasnęłam.
Kiedy się obudziłam, słońce chyliło się ku zachodowi. Wstałam i otrzepałam się z liści i trawy. Ruszyłam w stronę cmentarza. Zrobiło się chłodniej, a wiatr wiał mocniej. Włożyłam więc sweter, który miałam przy sobie i zaplotłam ręce z przodu, by było mi cieplej. Szłam spokojnym krokiem. Kiedy wyszłam zza zakrętu, zobaczyłam, że przed domem Julka stoi jakiś samochód. Od razu go poznałam, zaś na schodach siedział jego właściciel. Zatrzymałam się, jednak on już mnie dostrzegł i wstał. „Skąd wiedział? Cóż i tak nigdzie teraz nie ucieknę." Ruszyłam ponownie przed siebie. On także skierował się w moją stronę. Zaszedł mi drogę, więc spojrzałam na niego - ubrany był bardzo elegancko. Milczał.
- Jeżeli szukasz partnerki na jakąś imprezę, to źle trafiłeś - odezwałam się. - Jestem w żałobie i nie tańczę.
Chyba zdziwiły go moje słowa, ale nadal się nie odzywał. Cóż było zrobić - spróbowałam go wyminąć.
- Ula - usłyszałam i ponownie na niego spojrzałam. - Czy możemy porozmawiać?
- Tak, pod warunkiem, że będziesz się odzywał.
CZYTASZ
Bliżej
Romance"Najgorsza w życiu jest bezradność ... zaraz po niej samotność ..." - tak właśnie uważa główna bohaterka. Czuje się samotna i bezwartościowa, mając wrażenie, że jej życie wypełnia pustka. Gdy jednak na jej drodze stanie niespodziewanie tajemniczy pr...