Wieczorem siedzieliśmy w hotelowym barze. Justyna też przyszła. Co jakiś czas patrzyłem na nią, ale ona bardzo się pilnowała, by nie spoglądać w moją stronę. Koło mnie siedziała jej koleżanka Edyta i ciągle coś opowiadała. Czułem się zmęczony jej gadaniem i szukaniem spojrzenia Justyny. Kiedy ta druga wstała i wyszła, od razu także opuściłem bar i niemal za nią pobiegłem. Dogoniłem ją, a ona uśmiechnęła się tylko. Szliśmy tak w ciszy tym korytarzem, uśmiechając się do siebie co jakiś czas. Kiedy doszliśmy do recepcji, powiedziała:
- No cóż, tutaj będziemy musieli się pożegnać.
- Chyba żartujesz - złapałem ją za rękę i wciągnąłem za sobą do windy.
Od razu ją objąłem i zacząłem całować. Poszliśmy do mojego pokoju i jeszcze bardzo długo się żegnaliśmy. Rano znowu obudziłem się sam. Zakląłem i szybko wstałem. Ubierałem się bardzo szybko, ale na zegarze była dziewiąta. Z hotelu na lotnisko miały wyjechać o siódmej rano. Bezradnie wyszedłem na balkon i usiadłem na krześle. Nie znałem jej nazwiska, nie wziąłem adresu, nie miałem nic. Zastanawiałem się, czy kiedykolwiek spotkam ją ponownie. Wyszła bez pożegnania. Może nie chciała ciągnąć tej znajomości? Może tak będzie lepiej dla nas obojga.
###
Miesiąc później wiedziałem, że nie poradzę sobie z tym sam. Musiałem się z nią ponownie spotkać. Chciałem i nie chciałem usłyszeć to od niej. Że ona mnie nie chce lub ma kogoś innego.
Od kuzyna dostałem telefon do jej koleżanki, a ona (dość nie chętnie) dała mi do akademika Justyny. Powiedziała też, w jakim mieście studiuje. Dzieliły nas zaledwie dwie godziny jazdy samochodem. Od razu zadzwoniłem. Zachodziłem w głowę, dlaczego wcześniej tego nie zrobiłem.
- Tak, słucham?
- Justyna?
- Tak, słucham.
- Cześć z tej strony Will. Poznaliśmy się na wakacjach we Włoszech.
- Tak, pamiętam.
- Chciałem się ciebie zapytać, czy może jakbyś była w stolicy, to moglibyśmy się spotkać?
- Hm. Wydaje mi się, że tak.
- Świetnie - ucieszyłem się. - To dałabyś mi znać, czy mam jeszcze zadzwonić?
- Nie musisz dzwonić. Będę w ten weekend na seminarium w hotelu ... kurcze zapomniałam nazwy. Jak znajdę zaproszenie, to zaraz ci podam jego adres.
Nie mogłem uwierzyć we własne szczęście!
- Dobrze. To może wybralibyśmy się na kolacje w sobotę wieczorem?
- A o której godzinie?
- Jak tobie pasuje.
- To może o dwudziestej. Bo o osiemnastej kończą się wykłady, a w niedzielę rano zaczynają się kolejne.
- Przyjadę po ciebie. Tylko pamiętaj o adresie.
- Wiem, wiem.
- W takim razie do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Byłem bardzo zadowolony z siebie i już nie mogłem doczekać się soboty. Zarezerwowałem stolik w jednej z lepszych restauracji, kupiłem sobie nowe ubranie i z niecierpliwością czekałem na randkę z Justyną.
Punktualnie o dwudziestej podjechałem pod hotel, o którym mi pisała. Zauważyłem, że siedzi na murku od ogrodzenia przed budynkiem. Wyszedłem z samochodu. Zauważyła mnie, ale nie zareagowała. Podszedłem, więc do niej. Od razu wstała.
CZYTASZ
Bliżej
Romance"Najgorsza w życiu jest bezradność ... zaraz po niej samotność ..." - tak właśnie uważa główna bohaterka. Czuje się samotna i bezwartościowa, mając wrażenie, że jej życie wypełnia pustka. Gdy jednak na jej drodze stanie niespodziewanie tajemniczy pr...