45

5.8K 331 140
                                    

Mimo tego, że rozmawiałem z Justyną codziennie przez telefon, wzmianka o wizycie u moich rodziców nadal nie mogła mi przejść przez gardło. Dopiero w sobotę rano przy śniadaniu powiedziałem jej, że jesteśmy zaproszeni na dzisiaj do moich rodziców. Przyjrzała mi się dokładnie i zmarszczyła brwi.

- Ale jak to?

- Zaprosili ciebie i mnie do siebie na siedemnastą.

- Dzwonili do ciebie?

- Nie.

- To skąd wiesz?

- Ojciec mi powiedział.

- Kiedy?

- W poniedziałek - wyznałem prawdę.

- I mówisz mi to dopiero dzisiaj?

- Tak - przyznałem z ciężkim sercem. Podeszła do mnie i dotknęła moich ramion.

- Musisz się wytłumaczyć.

- Przepraszam - patrzyłem w jej ciemne oczy. - Nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć.

- Rozumiem, że po pięciu dniach, w sobotę rano udało ci się znaleźć odpowiednie słowa - uśmiechnęła się.

- W pewnym sensie - chciałem odwrócić wzrok, ale nie zrobiłem tego. - Nie wiedziałem, jak zareagujesz.

- Odpowiedz, ale szczerze. Czy ty się mnie wstydzisz?

- Co?! - prawie krzyknąłem. - Nic podobnego!

- Więc o co chodzi? - spytała łagodnie.

- Oni bardzo rzadko poznawali dziewczyny, z którymi się spotykałem, a już nigdy żadnej z nich nie przyprowadziłem do domu. Ty jesteś inna, wyjątkowa ... dla mnie. I bardzo mi na tobie zależy. To dlatego się tak denerwuję.

Pocałowała mnie i od razu poczułem się lepiej.

- Tak, masz rację, jestem dla ciebie. Myślę, że możemy ich odwiedzić, ponieważ teraz nie ma się już czym przejmować. W każdym razie ja nie mam - uśmiechnęła się. - Szkoda jednak, że nie powiedziałeś mi wcześniej, ponieważ wzięłabym ze sobą, chociaż jakąś ładniejszą bluzkę.

- Jak chcesz, możemy iść na zakupy. Znam wiele sklepów z eleganckimi sukniami. Kupię ci, co tylko będziesz chciała.

Usiadła ponownie za stołem i dopiła herbatę. Wiedziałem, że coś jest nie tak.

- Powiedz, co cię martwi?

- Och nic, ale wiesz, chciałbym się czuć swobodnie i wolałabym włożyć coś wygodnego, coś w moim stylu, a nie eleganckiego.

- Dlaczego od razu zakładasz, że w tych sklepach nie będzie niczego wygodnego, eleganckiego i w twoim stylu?

- To tylko takie przeczucie - uśmiechnęła się.

- Nawet jeśli tak się okaże, zawsze możemy poszukać innych sklepów.

- Dobrze.

- W takim razie dojedz śniadanie, a ja idę się ubierać.

Justyna zawsze nosiła swoje długie marszczone, gniecione albo sfalowane spódnice. Nigdy nie widziałem jej w spodniach. Miała cudownie zgrabne nogi, o czym przypominałem jej bardzo często, ale ona nie chciała nosić nic krótszego. Powiedziała mi, że to taki nawyk, że bez zakrytych nóg bardzo źle się czuje. W domu dziecka miała kiedyś bliską koleżankę, która zawsze ubierała krótkie spódniczki. Jako czternastolatka została zgwałcona w drodze ze szkoły. Szła razem z Justyną parkiem, gdy podbiegło do nich dwóch mężczyzn i zagrodziło drogę. Ją popchnęli i przewrócili, a koleżankę złapali i zaciągnęli w pobliskie krzaki. Justyna pobiegła po pomoc, ale jak wróciła, było już po wszystkim. "Ja miałam na sobie długą spódnicą, a ona krótką. Dlatego wybrali ją" - tłumaczyła.

BliżejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz