Część 9
Drzwi otworzyły się, a na podłodze pojawiły się dwie długie smugi światła przedzielone równie długim cieniem. Wraz z szerzej otwieranymi drzwiami pojawiły się kolejne dwa cienie. W jednej sekundzie całe pomieszczenie wypełniło się rażącym światłem starych lamp. Zostałam oślepiona, jednak nie na długo. Kiedy moje oczy wreszcie przyzwyczaiły się to jasności, spojrzałam w stronę drzwi i ujrzałam te same trzy postacie, co kiedyś w parku. Zauważyli, że nie śpię. Chyba nie było to zbyt wielkie dokonanie. Chłopak w białej masce oparł się o ścianę przy drzwiach. Mimo, iż nie widziałam jego oczu, nie trudno było mi zgadnąć, że na mnie patrzy. Też na niego popatrzyłam. Poczułam, jak łóżko, na którym się znajdowałam, ugina się pod obcym ciężarem. Chłopak w goglach usiadł na krawędzi posłania. Poczułam lekki dyskomfort, spowodowany ich obecnością i tym, że znajdują się tak blisko mnie. Chłopak z czerwoną buźką namalowaną na czarnej masce usiadł po turecku na dywanie. Trzy pary oczu przeszywały mnie wzrokiem, jakbym była przybyszem z obcej planety. Chwila ciszy wystarczyła, by w mojej głowie zdążyło narodzić się z piętnaście pytań. A z każdą sekundą przybywało ich coraz więcej. „Kim jesteście?", „Gdzie jestem?", „Czemu tu jestem?", „Jak długo tu jestem?", „Jaką mamy datę?", a przede wszystkim: „Co ze mną zrobicie?". Cisza jednak wciąż się dłużyła. Przerwana została dopiero westchnięciem chłopaka w goglach. Podniosłam się z pozycji leżącej tak, by mieć lepszy widok na pomieszczenie. Wyglądało na stare, ale zadbane. Zlustrowałam wzrokiem cały pokój, aż zatrzymałam się na chłopaku w czarnej masce.
– H-hej? – Zauważył, że mu się przyglądam, a odezwał się, najpewniej, by przerwać ta okropną ciszę. Nie odzywałam się. Byłam wystraszona, czy może tylko zdziwiona taką sytuacją?
– Kim jesteście? – Powiedziałam ledwo słyszalnym głosem. Postanowiłam poznać odpowiedź na chociaż jedno pytanie.
– Hoodie. – Chłopak przy ścianie wskazał swojego kolegę w czarnej masce. – Masky. – Tym razem przeniósł palec wskazujący na siebie.
– A ja... Ticci Toby. – Oznajmił ostatni chłopak, jakby był niezbyt pewny.
Skinęłam głową, na znak, że rozumiem. Oczekiwałam od nich prawdziwych imion i nazwisk, ale zdałam sobie sprawę, że są mordercami i zależy im na anonimowości, w końcu przecież po coś mają te maski. Hoodie, Masky i Ticci Toby... Toby... Nie, to niemożliwe, przestań tak myśleć. Położyłam się z powrotem. Przypomniałam sobie, że ja się jeszcze nie przedstawiłam.
– Patry-
–Wiemy. – Przerwali mi zgranym chórkiem.
– Skąd? – Ożywiłam się i znowu usiadłam. Wlepiłam swój wzrok w Masky'ego. Przez chwilę znowu panowała cisza, po czym Masky się roześmiał.
– Jeszcze jakieś pytania? – Przestał się śmiać. Wywnioskowałam, że patrzy mi prosto w oczy. Przerażające.
– Czemu tu jestem? Zabijecie mnie? – Jako, że to mogły być moje ostatnie słowa, wypowiedziałam je bardzo ostrożnie. A poza tym, mam jeszcze mnóstwo innych pytań, których nawet nie potrafię w logiczny sposób ułożyć.
– Chciałbym. – Rzucił Masky. Prosto z mostu.
– Nic ci nie zrobimy. Tutaj jesteś bezpieczna. – Ticci Toby spiorunował go wzrokiem, zwracając się do mnie.
Znowu zapadła cisza. Patrzyłam to na Hoodie'go, to na Ticci Toby'ego, to na Masky'ego. Ten ostatni przerażał mnie najbardziej. Cisza, towarzysząca wzajemnemu wpatrywaniu się w siebie nawzajem nie była już nawet dziwna czy niezręczna, była najgorszą rzeczą, jaka mogła między nami powstać. Dawała uczucie narastającego niepokoju, które w każdym momencie mogło się zmienić w czyste szaleństwo. Które jednak nie nastąpiło, bo ten niemiły moment ponownie przerwał głos Ticci Toby'ego.
– Domyśli się. – Spuścił głowę tak niespodziewanie, jak pojawia się pierwszy śnieg w zimie.
– Głupia chyba nie jest. – Dopowiedział Masky. O czym oni mówili? Czego się domyślę? A może chodzi o to...
– P-pati... – Smętnym głosem zaczął Hoodie, jednak huk otwieranych z impetem drzwi doskonale przeszkodził mu w dokończeniu sentencji.
– Jeff! Wyjdź! – Masky wydarł się na osobę stojącą w drzwiach. A był to chłopak odpowiedzialny za śmierć całej mojej klasy. Uśmiechał się do mnie, jednak nie można było tego zaliczyć do miłych uśmiechów. Masky próbował wygonić go z pokoju, ale bez skutku.
– Już już, zaraz. Slendy kazał powiedzieć, że zaraz kolacja i niech się jakoś ogarnie i zejdzie, jeśli nie chce głodować. – Mówił Jeff uśmiechając się jakby złośliwie. – Au revoir! – Wykrzyknął na pożegnanie i wyszedł.
– Tam... Tam masz łazienkę. – Masky zgrabnie wyraził swoje zażenowanie wzdychając, po czym wskazał na drzwi naprzeciwko mnie. Następnie wszyscy trzej wyszli, zostawiając mnie samą, nierozumiejącą niczego.
Siedziałam jeszcze kilka minut, próbując ogarnąć, co się ze mną dzieje.Gdzie jestem i o co im chodzi? Po czasie na zastanowienie się faktycznie ruszyłam w stronę wskazanych drzwi. Łazienka, w przeciwieństwie do sypialni, była w jasnych kolorach, dominowanych przez beż. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy stanęłam na zimnych kafelkach. Obejrzałam małe pomieszczenie i zajrzałam do szafki, gdzie znalazłam kilka moich ubrań, co spotęgowało uczucie oszołomienia. Były tam nawet moje buty. Całkowicie nie rozumiem, po co. Przebrałam się mimo wszystko i rozczesałam. Spojrzałam w lustro. Tak źle jeszcze nigdy nie wyglądałam. Byłam wychudzona, chorobliwie blada, a na policzkach miałam kilka zadrapań. Przemyłam twarz zimną wodą, by jakoś otrzeźwić swój umysł. Podniosłam się znad umywalki i ponownie zerknęłam na swoje oblicze w lustrze. Wyglądałam zupełnie jak nie ja. Inny kolor włosów, związanych w dwa kucyki i dziwna czarna plama na tęczówce. Mój uśmiech był złowieszczy. Wystraszyłam się, zwłaszcza po tym, co usłyszałam, Niby był to mój głos, ale byłam pewna, że ja tego nie wypowiedziałam.
– Nie masz czego się bać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdzialik może trochę krótszy, ale chyba możecie mi to wybaczyć... Prawda? :c
CZYTASZ
Tajemnicze Morderstwa (Korekta)
HorrorKsiążka jest w trakcie poprawiania. Morderstwo to niezbyt miła sprawa. Zwłaszcza kiedy nie jest to jednorazowy incydent, lecz cała seria, nazwana "Tajemniczymi Morderstwami". Sprawca pozostaje nieznany, jednak ma się to zmienić za pomocą czwórki prz...