Zdrada

1.5K 128 5
                                    

Część 35

Jacqueline mieszka u nas już od ponad tygodnia. Ma urok i charyzmę, przez co wszyscy już ją bardzo polubili. Tylko nie ja. Nie ufałam jej. Nie wiem czemu. Kobieca intuicja. Nawet moi najbliżsi przyjaciele zaczęli spędzać z nią więcej czasu niż ze mną. Nie ukrywam, było mi przykro. Byłam osamotniona w domu pełnym ludzi. Dziś, jak zwykle wszyscy byli bardzo zajęci przebywaniem z Jacqueline. Poszłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Założyłam słuchawki i puściłam swój ulubiony utwór. Nastawiłam największą głośność. Słuchawki dosłownie pulsowały, ale dla mnie ciągle było za cicho. "Muzyką nie uciszysz własnych myśli." Powiedziałam do siebie. Mój smutek przeobraził się w gniew. Zrzuciłam wszystkie rzeczy jakie leżały na moim biurku. Usłyszałam trzask tłuczonego szkła. Akurat mój ulubiony utwór się skończył i słuchałam teraz spokojnej piosenki, którą zawsze puszczałam sobie kiedy miałam doła. Spojrzałam w dół, na zrzucone rzeczy. Wśród ołówków i kartek leżało oprawione zdjęcie mnie i chłopaków. Teraz szybka w ramce się stukła i ledwo co można było coś przez nią zobaczyć. Poczułam jak oczy mnie pieką. Na podłogę opadły dwie łzy. Kopnęłam zdjęcie pod łóżko, a następnie wypłakałam się w poduszkę. Nie wychodziłam już do końca dnia z mojego pokoju. Nawet nikt nie zainteresował się, że mnie nie ma. Zauważyłam, że za oknem jest już ciemno. Podeszłam do niego w nadziei, że ujrzę księżyc. Światło księżyca zawsze mnie uspokajało. Księżyc był wysoko na niebie, jednak ledwo co prześwitywał zza gęstych chmur. Usłyszałam szczekanie psa. To był Smiley, pies Jeff'a. Odkąd Jacqueline do nas dołączyła, tylko on zawsze miał czas by ze mną pobyć. Miałam zamiar już wrócić do łóżka, jednak zobaczyłam coś przebiegającego pod moim oknem. Ujrzałam migoczące w blasku księżyca szafirowe oczy. Jacqueline. "Gdzie ona się wybiera?!" Pomyślałam głośno. Otworzyłam okno i z niego wyskoczyłam. Biegłam za Jackie. Muszę przyznać, że była szybsza, jednak cały czas miałam ją na widoku. Dobiegałyśmy już do miasta. Było dobrze rozświetlone, więc mogłam zauważyć, że Jacqueline trzyma coś w ręku. Coś małego i czarnego... Czy to aparat? Tak, na pewno to był aparat. "Na co jej aparat?" Kiedy tylko znalazłam odpowiedź na jedno pytanie pojawiało się następne. Dziewczyna skręciła w lewo, ja też. Powoli zaczęła zwalniać kroku. Przez chwilę byłam niemalże metr za nią. Odwróciła się, jednak ja zdążyłam się ukryć za ścianą jakiejś piekarni. Nie zauważyła mnie. Tylko wzruszyła ramionami i ruszyła dalej. Kierowała się w centrum miasta. "Wiedziałam, że nie jest taka idealna jaką udaje." Pomyślałam i śledziłam ją dalej. Chłód nocy zaczął mnie szczypać w policzki. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że mam na sobie tylko bluzę i krótkie spodenki. "Dobrze, że przynajmniej z rezydencji boso nie wybiegłam." Uśmiechnęłam się, jednak spojrzałam na swoje stopy by się upewnić. Na moich stopach były moje ulubione czarne glany. Odetchnęłam z ulgą. Spojrzałam ponownie w stronę Jacqueline. Nie było jej nigdzie. "A niech mnie!" Krzyknęłam w myślach, wkurzona na siebie. "Czy ja nie mogę choć raz się skupić?!" Rozmyślałam dalej, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Automatycznie zbliżyłam się do ściany i wyjrzałam zza rogu. Zauważyłam Jacqueline wchodzącą do jakiegoś budynku. Podeszłam bliżej. Był to gmach policji. "Czego ona tam szuka?" Obeszłam budynek dookoła, kiedy zauważyłam świecące się światło z jednego z pokoi. Z tego samego pokoju słychać było jakieś rozmowy. Wdrapałam się na stojący pod oknem śmietnik i zerknęłam przez okno. Jacqueline była w pokoju razem z jakimś policjantem. Rozmawiali o czymś, jednak ledwo co rozumiałam. Wyłapywałam tylko od czasu do czasu pojedyncze słowa typu "mordercy", "dowody", "rezydencja", "las" i "złapani." Uznałam, że to odpowiednia pora by użyć mózgu. Zaczęłam łączyć wątki, jednocześnie obserwowałam jak Jacqueline żywo tłumaczyła coś wysokiemu policjantowi i pokazywała mu zdjęcia w aparacie. Po chwili Jacqueline wyszła, ale zostawiła w sali aparat. Dalej chciałam ją śledzić, więc zaczęłam schodzić z śmietnika. Nieustannie myślałam i w końcu dotarła do mnie przerażająca prawda. Jacqueline chce wydać moich przyjaciół policji. "Brawo, długo do tego dochodziłaś?" Skrytykował mnie mój głos wewnętrzny. Uderzyłam się w czoło by go uciszyć. "Szaleję od tej samotności." Potrząsnęłam głową. Chciałam wrócić na ulicę, by dalej śledzić Jacqueline, ale jak tylko wyszłam zza ściany ktoś przewrócił mnie na ziemie. Jacqueline leżała na mnie i przyciskała mi nóż do gardła. "Śledzisz mnie?" Zapytała z psychopatycznym uśmiechem.

Tajemnicze Morderstwa (Korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz